- Zaczynaliśmy od piwnicy w południowej dzielnicy Manchesteru z czterośladowym magnetofonem i prostym komputerem – wspominała w audycji "Radiowy Dom Kultury" Lou Rhodes. Artystka, wraz ze swoim muzycznym wspólnikiem Andy Barlowem, była jedną z głównych gwiazd, które odwiedziły festiwal Tauron Nowa Muzyka. Rozmowę po koncercie duetu, którego fragment mogli państwo usłyszeć za pośrednictwem Trójki, zdominowały opowieści o trwającej już siedemnaty rok duchowej więzi pomiędzy artystami.
Lou wyrosła w rodzinie rozmiłowanej w folku, jednak jako nastolatka uległa fascynacji święcącej na początku lat 90. tryumfy muzyce break beatowej. Z młodym twórcą takich właśnie dźwięków początkująca wokalistka poznała się za pośrednictwem znajomego DJ-a. Wkrótce jako Lamb duet, obok Portishead, stał się jednym z najważniejszych zespołów z nurtu trip hopowego. Sensacją okazał się już ich debiutancki album z 1996 roku, zatytułowany po prostu "Lamb". Przyniósł on takie klasyki jak "Górecki" czy "Cotton Wool". Każdą kolejną płytą duet tylko umacniał swą pozycję mistrzów tworzenia nastrojowych piosenek w oparciu o elektroniczne brzmienia. W rozmowie z Agnieszką Szydłowską muzycy tłumaczyli, iż kluczem do tego sukcesu jest specyficzne napięcie istniejące między nimi praktycznie od samego początku znajomości.
- Im bardziej się na siebie wkurzamy, tym większe są z tego pożytki dla naszej wspólnej pracy – mówili w trójkowym wywiadzie. Innym ze sposobów na tworzenie dla muzyków Lamb jest zajmowanie się domowymi czynnościami. – Kiedy mówię Lou, żeby siadła i popracowała nad utworem, to nic z tego nie wychodzi. Najlepsze pomysły przychodzą do niej kiedy zmywa albo np. jedzie samochodem – opowiadał Andy.
Wartość wzajemnej współpracy muzyk szczególnie uświadomił sobie w trakcie pięcioletniego okresu zawieszenia zespołu, w latach 2004 – 2009. To wtedy współpracujący z innymi wokalistkami Andy zdał sobie sprawę, iż ten szczególny rodzaj twórczego porozumienia jest w stanie osiągnąć jedynie z Lou.
Więcej opowieści o zespole w dźwięku "Lamb: Jesteśmy sobie przeznaczeni".