W wywiadzie dla tygodnika "Die Zeit" ocenił, że żołnierze się bronili.
- Na początku wytrzymywali, ale zostali zaatakowani kamieniami oraz koktajlami Mołotowa. I bronili się - za pomocą broni, którą mieli - powiedział 93-letni Schmidt.
Jego zdaniem podawana przez Czerwony Krzyż liczba 2600 ofiar masakry na Placu Niebiańskiego Spokoju wydaje się "przesadzona", a ówcześni ambasadorowie Niemiec, USA i Wielkiej Brytanii w Pekinie oceniali, iż ofiar było dużo mniej.
- Decydujące było to, że Chiny nie miały wówczas skoszarowanej policji. To oznaczało, że rząd, gdy chciał interweniować, dysponował wyłącznie wojskiem. A żołnierze uczyli się tylko strzelać - powiedział były socjaldemokratyczny kanclerz Niemiec.
Galeria: dzień na zdjęciach >>>
W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku czołgi i wozy pancerne wjechały na centralny plac Pekinu, gdzie przez siedem tygodni demonstrowały tysiące chińskich studentów, domagających się wolności i demokracji. Armia chińska dokonała masakry. Winnych rzezi nie rozliczono.
tj
Zobacz serwis specjalny HISTORIA