Dokładnie 34 lata temu budynek stojący na głównym skrzyżowaniu w Warszawie wyleciał w powietrze. Oficjalna wersja mówiła, że zginęło 47 osób. Potem doszły do tego trzy osoby, a władze odjęły dwie. W ten sposób doliczono się 49 ofiar. Gdyby było 50, to musiałaby przyjechać międzynarodowa komisja i sprawdzić, czy nie był to zamach.
Tragedię spowodował wybuch gazu. Zniszczenia były tak ogromne, że cała konstrukcję Rotundy trzeba było stawiać od nowa. – Identycznej formy jak przed wybuchem nie odzyskała – wyjaśnia Hanna Dzielińska, przewodniczka po Warszawie.
Hanna Dzielińska
Rotundę odbudowano, bo była częścią tzw. ściany wschodniej, która wypełniła wojenne rany Warszawy. Dziś o Rotundzie mówi się jako o części tego architektonicznego założenia. Jedynie starsi pamiętają, że był tam "zamach”. Właśnie tak tamto wydarzenie przeszło do społecznej świadomości.
- Miał na to wpływ fakt, że cztery lata wcześniej doszło do dwóch głośnych wydarzeń. Wielkiego pożaru domu towarowego "Smyk” a dwa dni później spłonął żelbetonowy most na Trasie Łazienkowskiej. Nawet w austriackich gazetach pojawiła się notatka, jak mogło do dojść - powiedziała Dzielińska.
O wybuchu w Rotundzie oraz o innych wydarzeniach z historii Warszawy posłuchaj w rozmowie Romana Czejarka z Hanną Dzielińska.
tj