Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
Jarosław Krawędkowski 01.12.2013

Po co nam NFZ: czyli Polaku, lecz się w Australii

Kolejki do specjalistów i do operacji – to stały problem polskich pacjentów. Tych problemów moglibyśmy uniknąć biorąc przykład z Australli i jej modelu systemu ochrony zdrowia - mówi lekarz Krzysztof Łanda Prezes Fundacji Watch Health Care w wywiadzie z Haliną Lichocką z Polskiego Radia.
Pakiet onkologiczny wszedł w życie 1 stycznia. Zakłada, że lekarze pierwszego kontaktu mają wstępnie diagnozować  choroby onkologicznePakiet onkologiczny wszedł w życie 1 stycznia. Zakłada, że lekarze pierwszego kontaktu mają wstępnie diagnozować choroby onkologiczneGlow Images/East News
Posłuchaj
  • Krzysztof Łanda, prezes Fundacji Watch Health Care tłumaczy, dlaczego australijski system opieki zdrowotnej jest najlepszy dla Polski./Halina Lichocka, Polskie Radio/
Czytaj także

Jaką diagnozę i prognozę sytuacji w systemie opieki zdrowotnej w Polsce pan by postawił, panie doktorze ?

KŁ - Niestety społeczeństwo się starzeje, więc coraz mniej będzie płatników, którzy będą mogli odprowadzać składki do NFZ-u. Wraz ze starzeniem się społeczeństwa popyt na świadczenia zdrowotne zdecydowanie będzie wzrastał, natomiast środków finansowych na realizację potrzeb zdrowotnych Polaków  będzie, teoretycznie przynajmniej, mniej.

Już dzisiaj mamy do czynienia z deficytem w systemie, tzn. występuje wyraźna dysproporcja pomiędzy zawartością koszyka świadczeń gwarantowanych,  a środkami finansowymi na jego realizację.

- Czy to oznacza, że choć pieniędzy jest za mało, to nasz system za dużo obiecuje pacjentom?

KŁ: - Politycy napompowali koszyk  gwarantowanych świadczeń zdrowotnych ponad miarę, czyli złożyli gwarancję bez pokrycia. Jak widzimy, koszyk świadczeń gwarantowanych jest takim tylko z nazwy.

Tak naprawdę Polacy czekają w kolejkach do zupełnie podstawowych świadczeń zdrowotnych - wysoce skutecznych, bardzo bezpiecznych, bardzo opłacalnych, w takim sensie, że koszt uzyskiwanych efektów jest bardzo dobry, no ale brak szybkiego dostępu do tych świadczeń wydaje mi się niesprawiedliwością tego systemu.

- Polacy czekają w kolejkach do lekarza  w ramach NFZ-tu,  miesiącami albo i latami...

KŁ: - Tak, aczkolwiek kolejka jest tylko jednym z objawów patologii, tak naprawdę oprócz tego jest korupcja i korzystanie z przywilejów, znajomości - czyli jak znam tego czy tamtego lekarza, to dostanę się bez kolejki albo dostanę lepsze świadczenia zdrowotne.

- Czy lepszym wyjściem byłoby takie rozwiązanie, żebyśmy mogli korzystać z prywatnych placówek medycznych, prywatnych lekarzy, ale płacić wówczas mniejszą składkę na ubezpieczenie zdrowotne?

KŁ:- Z pustego i Salomon nie naleje, w związku z tym istotny jest zakres świadczeń, które oferowałyby te placówki.

Bo tak, czy inaczej musi pojawić się płatnik za te świadczenia zdrowotne i wiadomo, że są systemy ubezpieczeniowe, które są zawsze bardziej wydajne niż system płacenia  z własnej kieszeni, czyli fee for service.

- Jak zatem uzdrowić polski system opieki zdrowotnej? Co Pan proponuje, co zaproponowali specjaliści podczas debaty w Warszawie w gronie osób reprezentujących system ochrony zdrowia, lekarzy i ekspertów.

KŁ - Są generalnie cztery możliwe sposoby uzdrowienia  systemu opieki zdrowotnej w Polsce:

Pierwszy: to podniesienie składki zdrowotnej, ale w dobie kryzysu jest to mało prawdopodobne, żeby ktoś podnosił podatek na opiekę zdrowotną.

Drugi sposób, to istotne zwiększenie współpłacenia pacjentów do świadczeń

I to nie tylko do leków refundowanych, nie tylko do wyrobów medycznych - protez, ortez itd. Byłaby to lista świadczeń tzw. częściowo gwarantowanych (czyli częściowo  finansowanych przez NFZ, częściowo  finansowanych przez samych pacjentów), które już dzisiaj występują w naszym systemie, tylko trzeba byłoby znacząco poszerzyć zakres tych świadczeń.

Trzecim sposobem  jest ograniczanie koszyka świadczeń gwarantowanych, czyli wycinanie z koszyka w celu dostosowania jego zawartości do wielkości środków na  realizację tych gwarantowanych świadczeń.

Problem w tym, że te wszystkie trzy metody, o których mówiłem do tej pory, są bardzo niepopularne społecznie, trudne do przeprowadzenia politycznie i nie sądzę, żebyśmy skorzystali, z którejkolwiek z nich, jako jedynej.

Przy czym ja uważam, że nie należy redukować koszyka  świadczeń gwarantowanych, który mamy dzisiaj. Sądzę, że tutaj erozja cen z czasem pozwoliłaby spokojnie na zaspokojenie tych potrzeb zdrowotnych w stosunku do gwarancji, które są dzisiaj.

Natomiast już dzisiaj mamy 256 technologii lekowych poza koszykiem gwarantowanym, są to zwykle leki innowacyjne. Jest około 1000 technologii nielekowych, które nie są finansowane przez NFZ. A to (już obecnie ) jest ogromny obszar  - i to jest czwarty sposób - dla ubezpieczeń komplementarnych.

- Tym czwartym sposobem byłoby zatem wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych?

KŁ: Tak, ale mówię o szczególnym rodzaju ubezpieczeń dodatkowych, tzn. o ubezpieczeniach komplementarnych. My mamy dziś w Polsce  abonamenty czy ubezpieczenia suplementarne, które jednak  "żywią się "  brakami w systemie publicznym.

Tzn. im tam jest gorzej , im dłuższe są kolejki, im jest ich więcej, tym lepiej sprzedają się abonamenty i polisy ubezpieczeń suplementarnych.

Ja osobiście nie jestem zwolennikiem ich rozwoju, ponieważ one petryfikują system, są one z pewnością potwierdzeniem deficytu w systemie i złego zarządzania koszykiem świadczeń gwarantowanych.

Zupełnie inaczej działają ubezpieczenia komplementarne, one poprawiają system, poprawiają sytuację również w systemie publicznym. Myślę, że sam ten rynek może bardzo szybko osiągnąć 15-30 mld zł rocznie.

- Czy te ubezpieczenia komplementarne obok świadczeń gwarantowanych, które uzyskiwalibyśmy nadal dzięki składkom na ubezpieczenie zdrowotne,  byłyby elementem obowiązkowym całego systemu ochrony zdrowia, czy tylko propozycją  dla osób, które na takie ubezpieczenia stać?

KŁ - To jest kwestia zależna od tego,  jak politycy do tego podejdą, ale np. w Australii państwo gwarantuje, ale naprawdę gwarantuje dostęp do zupełnie podstawowych, najważniejszych świadczeń specjalistycznych.

- Bez wizyty u lekarza obiecanej za rok?

KŁ - z wizytą natychmiastową. Potem jest pewien obszar gdzie młodzi, pracujący ludzie są niejako zmuszani narzędziami prawnymi do tego, aby wykupili ubezpieczenie.

Oczywiście mają prawo odmówić, ale wtedy w przypadku zachorowania płacą znacznie więcej, to są tzw. udziały własne tutaj.

Oprócz tego jest pewien zakres świadczeń zdrowotnych, w którym zupełnie dobrowolnie można się ubezpieczyć albo nie. Tutaj jest cała gama różnych ofert ubezpieczeniowych, które próbują przekonać, że warto jest zapłacić, żeby uzyskać większe poczucie bezpieczeństwa w tym, a nie innym zakresie opieki zdrowotnej.

- Proponuje Pan, żeby Polska poszła tą australijską drogą?

KŁ: Tak, ale podobne rozwiązania funkcjonują np. w Holandii, w Austrii, w Szwajcarii, więc to nie są tylko i wyłącznie rozwiązania australijskie. Natomiast rzeczywiście Australia ma jeden z najlepszych systemów na świecie i myślę, że polski system już kilka elementów od Australii przekopiował.

Na przykład w ustawie refundacyjnej mamy komisję ekonomiczną, która  jest agencją cen.

Mamy też radę przejrzystości, która negocjuje i dokonuje oceny dodatkowych wartości niż tylko ocena technologii medycznych w przypadku leków.

To są rozwiązania, które są podobne do PIBAK oraz  PPA australijskiego.

Brakuje nam co prawda agencji taryfikacji, która zajęłaby się ustalaniem cen świadczeń nielekowych ale myślę, że do tego wkrótce dojrzejemy.

- A w jaki sposób na obecny stan naszych usług medycznych, tych gwarantowanych, wpłynie  możliwość korzystania z opieki zdrowotnej na terenie Unii Europejskiej, dzięki Dyrektywie Transgranicznej, która weszła w życie 25 października tego roku ? Możemy teraz jechać leczyć się do innego kraju, choć jeszcze nie wszyscy o tym wiedzą .

KŁ - Bez wątpienia Dyrektywa Transgraniczna Unii Europejskiej to jest ogromne dobrodziejstwo dla polskich pacjentów, natomiast bardzo poważny kłopot dla polityków.

Prawo unijne, czyli dyrektywa jest prawem nadrzędnym nad polskimi ustawami, w związku z czym niezależnie od tego, czy ministerstwo zdrowia zdążyło z przygotowaniem tej ustawy czy nie, pacjenci już mogą wyjeżdżać za granicę i korzystać ze świadczeń, które w Polsce są gwarantowane, a do których Polsce  występują kolejki.

- Pacjenci mogą wyjechać na leczenie do jakiegoś unijnego kraju, po czym wystawić rachunek NFZ-owi?

KŁ-  Tak, płacą za to leczenie za granicą, biorą rachunek i przynoszą do oddziału wojewódzkiego NFZ.

Ponieważ jednak ministerstwo nie zdążyło z odpowiednią ustawą, w związku z czym trzeba rozpocząć sprawę sądową (o zwrot tych pieniędzy), ale ja myślę, że liczba takich spraw sądowych, które są praktycznie w 100% do wygrania ( i wielu prawników na pewno na tym świetnie zarobi) będzie coraz większa i myślę, że Polacy coraz częściej będą korzystać z dobrodziejstw unijnej dyrektywy transgranicznej.

- Może również dzięki temu, że powstanie taka prawdziwa konkurencja, to i nasze władze odpowiedzialne za opiekę zdrowotną wyciągną stąd wnioski, usprawnią ten system ?

KŁ - Nasze ministerstwo i wszyscy politycy, którzy zajmują się ochroną zdrowia powinni byli pomyśleć o tym już trzy lata temu, kiedy znali datę wejścia w życie Dyrektywy Transgranicznej. Oczywiście nic nie zrobiono w tym zakresie i w tej chwili nasze władze są tak naprawdę w bardzo trudnej sytuacji.

Natomiast dyrektywa spowoduje, że rzeczywiście zamiast bełkotu i zamiast haseł, czy gwarancji bez pokrycia rządzący będą musieli poważnie pochylić się nad reformą Systemu Opieki Zdrowotnej w Polsce.

Myślę, że jest to kwestia najbliższych miesięcy. Po raz pierwszy mamy bardzo mocny sygnał, że dzięki Unii Europejskiej tak naprawdę, dojdzie do realnych, prawdziwych zmian i nareszcie postawienia w centrum systemu ochrony zdrowia pacjenta, a nie NFZ-u.

Z lekarzem Krzysztofem Łandą Prezesem Prezesem Fundacji Watch Health Care

rozmawiała Halina Lichocka.