Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Marta Kwasnicka 20.02.2012

Człowiek zmieniony w plastik

Specjalistyczna firma Dalian Hoffen Bio-Technique Company mumifikuje wszelkie tkanki. Zmienia ludzkie szczątki w plastikowe eksponaty. Po co?
Koza po plastynacjiKoza po plastynacjiHoffen.com.cn/press release/News.cn

Fabryka działa w północnych Chinach i zatrudnia blisko 40 osób. Została założona w 2002 roku przez Hong-Jin Sui, specjalistę w dziedzinie plastynacji, kontrowersyjnej metody mumifikacji zwłok.

W jednych plastynacja budzi fascynację, w innych szok i obrzydzenie. To skomplikowany proces preparacji, polegający na usunięciu z tkanek wody oraz tłuszczów (potrzebnych do rozwoju bakterii gnilnych) i nasyceniu ich odpowiednimi polimerami. Powoduje to zatrzymanie ich rozkładu, do tego zachowując ich kształt i kolor. Proces został opracowany i opatentowany przez kontrowersyjnego niemieckiego anatoma, doktora Gunthera von Hagensa. Hong-Jin Sui był jego uczniem.

Moczenie w acetonie

W początkowej fazie procesu zwłoki poddaje się kąpieli w acetonie schłodzonym do temperatury minus 25 stopni Celsjusza. Powoduje to całkowite pozbawienie tkanek wody. Aceton, jako rozpuszczalnik, kolejno zastępujący wodę w tkance, w kolejnym etapie rozpuszcza tłuszcz w tkance i go z niej wypłukuje.

W kolejnej fazie zwłoki składuje się zbiornikach próżniowych, w których aceton zostaje wyssany z komórek. Tym sposobem uzyskuje się efekt deficytu objętości komórek. W dalszym procesie plastynacji komórki pozbawione wody i tłuszczu oraz acetonu pod dużym ciśnieniem nasączane są tworzywami sztucznymi (kilkoma odmianami żywic polimerowych, których składu Hagens nie ujawnia). Po zakończeniu procesu nasączania komórek, zależnie od zastosowanej żywicy polimerowej, preparat utwardza się przez podgrzewanie promieniami ultrafioletowymi lub w komorach gazowych z zastosowaniem gazu o utajnionym składzie. Preparat następnie koloruje się barwinkami o również utajnionym składzie.

Tyle
Tyle skalpeli potrzeba, aby poddać plastynacji rekina. Fot. Hoffen.com.cn/press release/News.cn

Ciała poddane plastynacji nie rozkładają się. Wykorzystywane są głównie jako materiały dydaktyczne (firma Dalian Hoffen pracuje obecnie między innymi nad atlasem anatomicznym), ale trafiają także na wystawy. Pamiętamy, jak wielkie kontrowersje wzbudziła w Polsce w 2009 roku ekspozycja "Bodies".

– Wystawa ma olbrzymie walory dydaktyczne – podkreślał wółczas jej twórca, dr Roy Glover. – Od wieków środowisko medyczne poznawało anatomię ludzkiego ciała badając organy. W tej chwili, dzięki wystawie, tą szczególną wiedzę, mogą także zdobyć osoby zupełnie nie związane ze środowiskiem medycznym.

Skandaliczne wystawy

O ile dobrowolna plastynacja w celach naukowych nie budzi większych kontrowersji prawnych i etycznych, wiele wątpliwości powodują właśnie ekspozycje. Na eksponowanie zwłok musiałaby zostać wydana osobna zgoda - twierdzą specjalici serwisu "Prawa pacjenta". - Widok mojego ciała obdartego ze skóry i w dodatku "jadącego" na rowerze byłby zapewne bardzo komiczny i wywołałby "kupę" śmiechu, czego bardzo bym nie chciał - komentują z kolei internauci.

Hong-Jin Sui podkreśla, że ciała, które opracowuje, trafiają do niego z uczelni medycznych, zoo i akwariów. Jak jest naprawdę, nie wiemy. - Większe ssaki plastynuje się nawet dwa lata. Na ciało człowieka wystarczy 12 miesięcy - zdradza Sui. 

(ew/popsci.com/hoffen.com.cn/wiki)

Jedna
Jedna z pracownic firmy ogląda splastynowanego człowieka, fot. Hoffen.com.cn/press release/News.cn.