Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Marta Kwasnicka 04.12.2012

Voyager 1 odkrywa nowy element Układu Słonecznego

Sonda wysłana w kosmos w 1977 roku opuszcza okolice Słońca i wciąż zaskakuje. O istnieniu „magnetycznej autostrady” naukowcy wcześniej nie wiedzieli.
Voyager-1. Źr. NASA.Voyager-1. Źr. NASA.
Voyager 1 odkrywa nowy element Układu Słonecznego
Sonda wysłana w kosmos w 1977 roku opuszcza okolice Słońca i wciąż zaskakuje.
O istnieniu „magnetycznej autostrady” naukowcy wcześniej nie wiedzieli.
Voyager jako pierwszy w historii obiekt wytworzony przez człowieka opuści Układ Słoneczny. Nie wiemy jeszcze, jak dokładnie będzie wyglądała chwila, kiedy sonda ostatecznie „zerwie” ze Słońcem. Na razie penetruje krańce naszego Układu i ciągle nas zaskakuje.
Słońce zaznacza swoją „strefę wpływów” heliosferą, a zatem bąblem naładowanych cząstek, które wypuszcza nasza gwiazda. Voyager dolatuje do granicy tej bańki. O dziwo, okazało się, że istnieje tam coś, co badacze nazwali „magnetyczną autostradą”, która pozwala naładowanym cząstkom z wewnątrz Układu umykać w otwartą przestrzeń kosmiczną, a cząstkom z zewnątrz - wlatywać do środka.
- Sądzimy, że może to być ostatnia warstwa przed przestrzenią międzygwiezdną - mówi Edward Stone z CalTech. - Ten rejon jest jednak niespodziewany - dodaje.
Nadal nie wiadomo, kiedy Voyager ostatecznie pożegna się ze słoneczną strefą wpływów. Po prostu w ogóle mało wiemy o tym rejonie kosmosu. - To może potrwać dwa miesiące, a może trwać dwa lata - mówi Stone. Na razie linie pola magnetycznego wciąż ustawione są na osi wschód-zachód, czyli tak jak wewnątrz Układu Słonecznego. Modele sugerują, że po jego opuszczeniu powinny przebiegać na osi północ-południe.
Instrumenty Voyagerów mają energię, aby nadawać bez problemów do 2020 roku. Potem trzeba będzie wyłączać mniej potrzebne instrumenty. Ostatni zgaśnie w 2025 roku.

Voyager jako pierwszy w historii obiekt wytworzony przez człowieka opuści Układ Słoneczny. Nie wiemy jeszcze, jak dokładnie będzie wyglądała chwila, kiedy sonda ostatecznie „zerwie” ze Słońcem. Na razie penetruje krańce naszego Układu i ciągle nas zaskakuje.

Słońce zaznacza swoją „strefę wpływów” heliosferą, a zatem bąblem naładowanych cząstek, które wypuszcza nasza gwiazda. Voyager dolatuje do granicy tej bańki. O dziwo, okazało się, że istnieje tam coś, co badacze nazwali „magnetyczną autostradą”, która pozwala naładowanym cząstkom z wewnątrz Układu umykać w otwartą przestrzeń kosmiczną, a cząstkom z zewnątrz - wlatywać do środka.

- Sądzimy, że może to być ostatnia warstwa przed przestrzenią międzygwiezdną - mówi Edward Stone z CalTech. - Ten rejon jest jednak niespodziewany - dodaje. Nadal nie wiadomo, kiedy Voyager ostatecznie pożegna się ze słoneczną strefą wpływów. Po prostu w ogóle mało wiemy o tym rejonie kosmosu. - To może potrwać dwa miesiące, a może trwać dwa lata - mówi Stone.

Na razie linie pola magnetycznego wciąż ustawione są na osi wschód-zachód, czyli tak jak wewnątrz Układu Słonecznego (ma to związek z ruchem obrotowym Słońca). Modele sugerują, że po jego opuszczeniu powinny przebiegać na osi północ-południe, a zatem prostopadle do kierunku, w jakim ustawiały się wcześniej.

Instrumenty Voyagerów mają energię, aby nadawać bez problemów do 2020 roku. Potem trzeba będzie wyłączać mniej potrzebne instrumenty. Ostatni zgaśnie w 2025 roku.

(ew/Space.com)