Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
Jarosław Krawędkowski 02.01.2014

Tylko ubezpieczenie połowy upraw zapewni pomoc państwa

Przezorny zawsze ubezpieczony – to nie tylko reklama, ale i przypomnienie. O rolniczych ubezpieczeniach słyszymy najwięcej, kiedy dochodzi do klęsk żywiołowych. W całym kraju tylko ok. 10 proc. ziemi w gospodarstwach podlega ubezpieczeniu.
Tylko ubezpieczenie połowy upraw zapewni pomoc państwa mazwebs/sxc.hu/cc
Posłuchaj
  • Prof. Antoni Bombik z Instytutu Agronomii Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach mówi o ubezpieczeniach rolniczych /Andrzej Ilczuk, Polskie Radio/

Mimo oczywistych korzyści wynikających z posiadania polisy ubezpieczeniowej upraw czy zwierząt, większość rolników nadal z nich nie korzysta i mimo wielu informacji oraz zachęt, czy nawet  tragicznych przykładów, niewiele się w tym zakresie zmienia.

Kto nie żałuje na ubezpieczenie

Przede wszystkim ubezpieczają się rolnicy, którzy prowadzą intensywne gospodarstwa rolne, nie socjalne, a najczęściej na polisy decydują się sadownicy. Tylko około 10 proc. areału w skali kraju jest ubezpieczone, to niewiele. – Wynika to z szeregu czynników. Kiedy ubezpieczenia były obowiązkowe-ustawowe, to wszyscy rolnicy płacili niewielką składkę, i było to ubezpieczenie nie tylko od ognia, a podlegało mu wszystko: budynki, maszyny, uprawy, zwierzęta. Kiedy nastąpiła liberalizacja przepisów w 1989 roku, obowiązek ubezpieczenia dotyczył już tylko budynków wchodzących w skład gospodarstwa rolnego  – od ognia i innych zdarzeń losowych, OC rolników, natomiast pozostałe rodzaje polis były już dobrowolne –  wyjaśnia prof. Antoni Bombik z Instytutu Agronomii Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach.

Mądrzy po szkodzie

Rolnicy drobnotowarowi długo zastanawiają się, nad wysupłaniem tych kilkudziesięciu czy kilkuset złotych. A kiedy trafi się nieprzewidziane zdarzenie, w wyniku którego tracą oni dorobek życia, wówczas zastanawiają się dlaczego nie ubezpieczyli się wtedy, kiedy to im proponowano. – Najczęściej to wynika z braku świadomości, ponadto często rolnicy uważają,  że jakoś to będzie. Niekiedy brakuje im też środków finansowych, ponieważ są to gospodarstwa niezamożne. Jest jednak bardzo poważna konsekwencja, jeżeli ktoś się nie ubezpieczy. Wtedy, gdy nastąpi powódź, gradobicie, huragan i jeżeli ktoś nie ma ubezpieczonych ponad połowy upraw, to nie będzie otrzyma pomocy ze strony państwa. Połowa upraw i połowa pogłowia zwierząt powinna być w gospodarstwie ubezpieczona, ale nikt tego nie respektuje – zauważa prof. Bombik.

Rolnicy powinni płacić karę, ok. 2 euro, za każdy nieubezpieczony hektar. Jednak każdy boi się takich restrykcji wobec rolników. – A  jest prosty sposób mianowicie: w momencie gdy rolnicy składają wnioski o dopłaty bezpośrednie, powinni dołączyć polisę ubezpieczeniową związaną z ubezpieczeniem upraw i zwierząt. Jeżeli chodzi o ubezpieczenie upraw, to składka nie jest wysoka. Przepisy mówią, że nie powinna ona przekraczać 6 proc. sumy ubezpieczenia, a gwarantuje, że jest wtedy dopłata z budżetu państwa. Taka zachęta musi być też ze strony władz lokalnych, powinny odbyć się zebrania, bo sam agent ubezpieczeniowy, chodzący od domu do domu niekiedy nie wystarczy – podkreśla prof. Bombik.

Rolnicy powinni mieć większą świadomość ubezpieczeniową, że za niewielką składkę mogą mieć spokojny sen. Ponieważ gdy poniosą taką zupełną szkodę, nie są w stanie tego mienia odbudować bez ubezpieczyciela. – Jestem zwolennikiem powszechności systemu ubezpieczenia. Powinien być on od wszystkich ryzyk, za niewielką składkę. Rozkłada się to wtedy na wszystkich ubezpieczonych. Gdyby polisy były powszechne  –  zawierałyby wszystkie ryzyka, byłyby tańsze, i ludzie by się na pewno ubezpieczali – dodaje.

Być może to zbyt oczywiste rozwiązanie i dlatego nie jest zbyt popularne. Jednak każdy kto jeszcze się zastanawia, czy wykupić  ubezpieczenie, powinien pomyśleć nie tylko o tym ile musi wydać, ale ile może stracić w razie szkody.

Andrzej Ilczuk/MB