Konstrukcja odwróconego kredytu hipotecznego z reguły występuje na świecie w takiej postaci, że właściciel nieruchomości otrzymuje od podmiotu gospodarczego (banku, funduszu hipotecznego itp.), jednorazowo bądź w ratach, określoną sumę pieniędzy, a w zamian na rzecz tego podmiotu ustanawiana jest hipoteka. Tytuł własności przechodzi na instytucję dopiero z chwilą śmierci dotychczasowego właściciela.
- To jest standardowe rozwiązanie, korzystne dla właściciela nieruchomości. W Polsce jednak jeszcze nie funkcjonuje, choć wiele osób myśli, że tak jest. W rzeczywistości zaś jest tak, że z chwilą zawarcia umowy, dostajemy pieniądze jednorazowo albo w ratach, ale własność przechodzi od razu na bank czy fundusz - tłumaczył w "Czterech porach roku" Bartosz Bator.
Jak dodał nasz ekspert, w Polsce nie ma żadnych przepisów, które by odrębnie regulowały odwrócony kredyt hipoteczny i np. nakazywały, żeby umowa była takiej czy innej treści pod groźbą nieważności. - Dlatego bardzo istotna jest umowa, którą zawieramy z bankiem. Musimy w niej zadbać o to, żeby na naszą rzecz była ustanowiona służebność, czyli gwarancja tego, że my w tym mieszkaniu możemy pozostać aż do naszej śmierci. Nikt nie ma prawa nas wtedy usunąć, a jednostronna zmiana takiej umowy jest niemożliwa - podkreślał mecenas Bator.
Gość Jedynki przestrzegał również zainteresowanych odwróconym kredytem hipotecznym, że taka umowa jest praktycznie nieodwracalna. - Przeniesienie własności nieruchomości następuje w tym przypadku w formie aktu notarialnego. Notariusz poświadcza więc, że obie strony złożyły oświadczenie woli będąc w pełni władz umysłowych, nie znajdowały się w błędzie ani nikt im nie groził. W konsekwencji bardzo trudno podważyć później taką umowę - stwierdził Bartosz Bator.
Rozmawiał Roman Czejarek.
Porady prawne w "Czterech porach roku" w kazdą środę między godz. 9.00 a 12.00. Zapraszamy!
pg/ag