Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Anna Borys 03.01.2016

Roman Przasnyski, Gerda Broker: prognozy na 2016 rok

Dotychczasowe tendencje, podobnie jak większość prognoz, wskazują że nadchodzący rok może być pomyślny dla polskiej gospodarki.

Mniej optymistycznie rysują się perspektywy finansów państwa. W wielu dziedzinach możliwe jest wystąpienie napięć, powodowanych zarówno czynnikami wewnętrznymi, jak i wpływem otoczenia.

Obserwując zachowanie większości parametrów makroekonomicznych, przed polską gospodarką rysują się w nadchodzącym roku dobre perspektywy. Utrzymanie tempa wzrostu zbliżonego do 3,5 proc. jest scenariuszem bardzo realnym. Osiągnięcie wyższej dynamiki, bliskiej założonemu w projekcie budżetu poziomowi 3,8 proc. jest możliwe, choć zależeć będzie od wystąpienia splotu korzystnych czynników, także związanych z sytuacją w globalnej gospodarce. Nie wydaje się realne pojawienie się dodatkowych efektów wynikających z działań rządu, poza zwiększeniem popytu wewnętrznego w zawiązku z uruchomieniem programów socjalnych. Na ewentualne pobudzenie inwestycji można będzie liczyć najwcześniej pod koniec roku. Niewiadomą jest tempo rozpoczynania projektów współfinansowanych ze środków Unii Europejskiej. W tym zakresie możliwe są opóźnienia związane z wymianą kadry urzędniczej i zarządzającej, przeglądem priorytetów oraz organizacją przetargów i konkursów.

Wśród prognoz zarówno krajowych, jak i zagranicznych ekonomistów, trudno znaleźć optymistów, spodziewających się w 2016 r. tempa wzrostu wyższego niż 3,5 proc. Wynika to jednak głównie z dość ostrożnych szacunków dotyczących dynamiki globalnej gospodarki, a w szczególności obaw związanych z dalszym hamowaniem wzrostu w Chinach.

Z eksportem damy radę

Obserwowane od dłuższego czasu bardzo korzystne tendencje w eksporcie polskich towarów i usług pozwalają mieć niemal pewność, że saldo wymiany handlowej będzie dodatnie i nadal będzie w znaczącym stopniu wspierało dynamikę PKB. Eksport rośnie o wiele bardziej dynamicznie niż import i taka tendencja powinna utrzymać się w przyszłości. Po dziesięciu miesiącach 2015 r. eksport wzrósł o 6,7 proc. przy 3,2 proc. zwyżce importu. Nawet prawdopodobne przyspieszenie importu, związane ze wzrostem inwestycji, nie powinno jej zakłócić. Pewnym zagrożeniem może być jedynie znaczące pogorszenie się sytuacji w globalnej gospodarce, choć na negatywne wpływy światowej koniunktury w tym zakresie polskie firmy są dość odporne. Według prognoz między innymi Oxford Economics, przygotowanych na zlecenie HSBC, banku specjalizującego się w gospodarkach krajów rozwijających się, nasz eksport będzie w ciągu najbliższych kilkunastu lat rósł w tempie 5-6 proc. (w ujęciu dolarowym) rocznie, przewyższając dynamikę eksportu gospodarczych potentatów. Ekonomiści zwracają jednocześnie uwagę, że równie szybko będzie zwiększał się polski import, nie tylko w związku z inwestycjami, ale także rosnącym popytem naszych konsumentów. Warunkiem przyspieszenia w eksporcie może być zwiększenie udziału odbiorców z grona krajów najszybciej rozwijających się, głównie azjatyckich.

Inwestycje przyspieszą za rok

Wysokie, sięgające od 11 do 17 proc. tempo wzrostu nakładów inwestycyjnych utrzymuje się w naszej gospodarce już od siedmiu kwartałów. Z wyższą dynamiką mieliśmy do czynienia jedynie w szczytowym okresie boomu gospodarczego w 2007 r., a inwestycyjna euforia trwała zaledwie Na razie na dużo większe przyspieszenie trudno więc liczyć, ale utrzymanie się dotychczasowej tendencji byłoby w zupełności wystarczające. Warto też zwrócić uwagę na wciąż nietrwałe podstawy inwestycyjnego ożywienia, głównie w związku z sytuacją w globalnej gospodarce. W drugim i trzecim kwartale 2015 r. dynamika nakładów inwestycyjnych nieznacznie się zmniejszyła (do 11-12 proc.), w porównaniu do 2014 r. (14-16 proc.). Ambitne polityczne zapowiedzi dalekie są jeszcze od przełożenia na konkretne rządowe plany, a i od ich przyjęcia do realizacji i pierwszych efektów zwykle droga bywa bardzo daleka. Warto przy tym pamiętać, że większa część nakładów inwestycyjnych ponoszona jest przez firmy, których decyzje w tej kwestii zależne są nie od decyzji rządowych, a od warunków panujących na rynku i to nie tylko wewnętrznym. W bliższej perspektywie możliwe jest przyspieszenie inwestycji w związku z uruchamianiem projektów współfinansowanych ze środków Unii Europejskiej, ale te na większą skalę ruszą prawdopodobnie dopiero od 2017 r.

Przemysł nie zaszaleje

Od wiosny 2013 r. obserwujemy wyraźne ożywienie w naszym przemyśle. Tendencja ta przebiega jednak z przejściowymi zakłóceniami, jak choćby te z połowy 2014 r., gdy w sierpniu produkcja przemysłowa zanotowała prawie 2 proc. spadek. Obecna faza wzrostu dynamiki jest już dość zaawansowana, w związku z czym zwiększa się prawdopodobieństwo kolejnego cyklicznego osłabienia, które może nastąpić już w pierwszych miesiącach 2016 r. Dłuższe spowolnienie produkcji raczej jednak nam nie grozi, pod warunkiem stabilnej sytuacji w otoczeniu, zaś wysoka dynamika inwestycji w przemyśle sygnalizuje, że firmy szykują się na poważniejsze ożywienie w kolejnych latach. Optymalnym scenariuszem na drugą połowę przyszłego roku byłoby utrzymanie stabilnego tempa wzrostu produkcji na poziomie 6-8 proc., jak miało to miejsce choćby w 2011 r. Bez zdecydowanego ożywienia na świecie, trudno liczyć na dynamikę przekraczającą 10 proc., obserwowaną 2006-2008.

Na rynku pracy stabilnie

Poprawa sytuacji na rynku pracy jest jednym z najbardziej spektakularnych zjawisk w polskiej gospodarce. Od początku 2013 r., a więc w ciągu trzech lat stopa bezrobocia obniżyła się z 14,3 do 9,6 proc., a liczba zarejestrowanych bezrobotnych zmniejszyła się z 2,3 do 1,5 mln, czyli o ponad jedną trzecią, osiągając poziom najniższy od 2008 r. Wszystko wskazuje na to, że po sezonowym wzroście bezrobocia na przełomie 2015/2016, będziemy świadkami kontynuacji poprawy kondycji rynku pracy, choć jej tempo nie powinno już być tak imponujące jak w poprzednich latach. Z badań ankietowych wynika, że prawie połowa firm planuje utrzymać zatrudnienie na dotychczasowym poziomie, a 40 proc. zamierza zwiększyć liczbę pracowników. Choć rząd zapowiada działania mające na celu poprawę sytuacji, to jak wynika z założeń budżetowych na 2016 r. optymizmem nie tryska, zakładając, że na koniec przyszłego roku stopa bezrobocia wyniesie 9,7 proc., czyli tyle samo, co w listopadzie 2015 r. Rzeczywistość powinna okazać się lepsza od tych założeń. Trzeba jednak pamiętać, że z jednej strony na poprawę wpływać powinny działania na rzecz aktywizacji zawodowej, w tym programy wsparcia dla firm zatrudniających nowych pracowników, z drugiej jednak należy się liczyć z niekorzystnymi konsekwencjami podwyższenia płacy minimalnej, czy wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej. Najwięcej jednak powinno zależeć od koniunktury w gospodarce.

Konsumenci powinni się ożywić

O ile eksport zdecydowanie wspiera dynamikę naszego PKB, to mijający rok przyniósł osłabienie popytu krajowego. Jego dynamika obniżyła się z 3,8-5 proc. w poszczególnych kwartałach 2014 r. do 2,9-3,1 proc., a stabilizatorem były wydatki gospodarstw domowych, rosnące w cenach stałych o 3,1 proc. Rola tego czynnika w 2016 r. powinna wyraźnie się zwiększyć, głownie za sprawą wprowadzanych programów socjalnych, ale także poprawy sytuacji na rynku pracy i zmniejszenia obaw dotyczących przyszłej kondycji gospodarki. Rządowe szacunki, mówiące że sam program 500 zł na dziecko spowoduje zwiększenie PKB o 0,5 punktu procentowego są prawdopodobnie zbyt optymistyczne, ale generalnie wzrost aktywności konsumpcyjnej gospodarstw domowych powinien mocniej ujawnić swój pozytywny wpływ na koniunkturę w gospodarce. W ciągu ostatnich siedmiu lat wydatki konsumentów nieco mocniej rosły jedynie w pierwszej połowie 2011 r., więc po dość długim okresie pokryzysowej ostrożności, zwiększa się prawdopodobieństwo, że gospodarstwa domowe śmielej przystąpią do wydawania pieniędzy, tym bardziej że wciąż sprzyjają temu niskie stopy procentowe, tanie paliwo i brak inflacji.

Możliwe napięcia w budżecie

Wbrew wcześniejszym sygnałom zarówno ze strony polityków, jak i przedstawicieli nowego rządu, wskazującym że utrzymanie w ryzach deficytu budżetowego nie jest priorytetowym celem, projekt ustawy budżetowej na 2016 r., zakładający deficyt w wysokości 2,8 proc. robi wrażenie aż nadto poprawnego. Szanse na jego utrzymanie do końca roku wydają się jednak niewielkie, szczególnie jeśli ma się na względzie niemałe wydatki, związane z realizację wyborczych obietnic. Szanse na ich zrównoważenie przychodami z planowanych podatków od instytucji finansowych i sieci handlowych są niewielkie, podobnie jak rachuby związane z istotną poprawą ściągalności pozostałych podatków, w tym VAT. Pogarszające się wyniki finansowe największych polskich firm stawiają pod znakiem zapytania wzrost przychodów z CIT, a także z tytułu dywidend. Przede wszystkim jednak wątpliwości budzą przyjęte założenia makroekonomiczne, czyli 3,8 proc. wzrost PKB oraz średnioroczna inflacja na poziomie 1,7 proc. Dodatkowe podejrzenia wiążą się z rozmiękczeniem tzw. reguły wydatkowej, sugerując możliwość jego wykorzystania do zwiększenia wydatków. Obszarem, który będzie najpilniej obserwowany przez inwestorów, w tym także zagranicznych, będzie z pewnością relacja wydatków i dochodów budżetu państwa w poszczególnych miesiącach. Pojawienie się napięć w tym zakresie może mieć znaczący wpływ na ocenę wiarygodności finansowej państwa, a tym samym notowania obligacji skarbowych i kurs złotego. Przy niekorzystnym rozwoju sytuacji, możliwości, jakie daje stosowanie kreatywnej budżetowej księgowości, mogą ulec wyczerpaniu pod koniec roku i wówczas deklaracje o tym, że niewielkie przekroczenie przez deficyt bariery 3 proc. nie powinno stanowić problemu, mogą okazać się znów aktualne.

Roman Przasnyski, Gerda Broker