Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Jarosław Krawędkowski 08.05.2018

Czy Warszawiacy zapłacą za śmieciowy monopol?

Urząd Miasta Warszawy zamierza powierzyć od 2019 roku Miejskiemu Przedsiębiorstwu Oczyszczania Miasta zbiórkę odpadów od wszystkich gospodarstw domowych w stolicy. Bez przetargu Ratusz odda warty pól miliarda złotych rynek przedsiębiorstwu, które i tak miało i ma problemy z realizacją zadań w obsługiwanych przez siebie regionach Warszawy.

Sytuacja na rynku odpadów komunalnych pokazuje, że sprawdzają się czarne scenariusze, których przy wprowadzeniu w 2013 roku tzw. „rewolucji śmieciowej”, nakładającej na lokalne władze odpowiedzialność za zbiórkę odpadów i ich przetwarzanie, ustawodawca nie wziął pod uwagę.

Kontrowersje wokół przetargów in-house

Ogłoszona w czerwcu 2016 roku nowelizacja ustawy o zamówieniach publicznych, która wprowadziła możliwość stosowania w gospodarce odpadami zamówień in-house (zamawiający zamiast organizować przetarg na wolnym rynku, w konkurencyjnych trybach przewidzianych w ustawie Prawo zamówień publicznych, zleca wykonanie zadań zależnym od siebie spółkom), może doprowadzić do monopolizacji rynku odbioru i zagospodarowania odpadów komunalnych w naszym kraju. Rynku, który z założenia miał być konkurencyjny.

Najpierw Tarnów, teraz Warszawa

Na udzielenie zamówienia w trybie in-house zdecydował się w ubiegłym roku Tarnów i już są z tego powodu kłopoty. Teraz z możliwości zlecenia z wolnej ręki zadań związanych z odbiorem odpadów z całego miasta własnemu przedsiębiorstwu, chcą skorzystać władze samorządowe Warszawy, które zarazem nie wykazały zasadności odstąpienia od konkurencyjnego trybu wyboru wykonawcy.

Ratusz podrzuca śmierdzące jajo swoim następcom

Organizacja zbiórki odpadów, która decyzją Ratusza ma obowiązywać do końca 2018 roku, rozdzielona jest pomiędzy trzy firmy: MPO, Lekaro i SUEZ, obsługujące miasto podzielone na 9 sektorów geograficznych. W sumie odbierają one odpady z około 200 tysięcy pojemników. Jeden sektor jest obsługiwany przez jedną firmę. Dzięki temu liczba samochodów potrzebna do obsługi każdego sektora jest ograniczona do minimum. Przed podjęciem decyzji o wyborze trybu in-house i powierzeniu MPO organizacji zbiórki odpadów, Miasto nie tylko nie przeprowadziło żadnych konsultacji z rynkiem, ale przede wszystkim z mieszkańcami miasta stołecznego Warszawy, którzy będą musieli sfinansować nowy sprzęt - niezbędny do realizacji nowego zadania. Na przykład na Mokotowie, który obecnie przypada firmie Lekaro, jedna śmieciarka zbiera wszystkie odpady od mieszkańców, sklepów i przedsiębiorstw z jednej ulicy. Projekt przekazania w ramach in-house odbioru odpadów mieszkańców przez MPO oznacza, że na tę samą ulicę na Mokotowie będą musiały wjechać dwie śmieciarki dziennie. Jedna - należąca do MPO zabierze śmieci od mieszkańców, a druga - śmieciarka Lekaroabierze pozostałe odpady. Decyzja Miasta nie uwzględnia interesów dotychczasowych wykonawców, dla których posiadane zasoby sprzętowe staną się bezużyteczne i skutkuje zarazem koniecznością zakupu przez warszawskie przedsiębiorstwo 100 dodatkowych śmieciarek.

Nowe zasady to większe koszty dla firm, więcej spalin

Do końca roku MPO będzie musiało zwiększyć posiadany tabor śmieciobusów za kwotę ok. 80 mln zł. Ale to nie jedyna cena, jaką będą musieli zapłacić Warszawiacy. Liczba pracowników do jego obsługi będzie musiała wzrosnąć o 250 osób, co oznacza wzrost kosztów pracowniczych w przedsiębiorstwie o 10 mln zł. Nowe pojazdy będą musiały pokonać po ulicach miasta o 340 tys. kilometrów rocznie więcej niż obecnie. Zwiększony ruch spotęguje dyskomfort i tak już zakorkowanego miasta, a roczna ilość dwutlenku węgla wytworzona przez te pojazdy zwiększy się o 150 tys. kg. Miasto ma obowiązek zapewnić mieszkańcom nie tylko wysokiej jakości usługę odbioru odpadów i utrzymanie czystości, po zoptymalizowanej cenie, ale także poszanowanie środowiska.

Miasto nie ma gwarancji czy MPO poradzi sobie z wyzwaniem

Będąca własnością miasta spółka MPO jest obecnie odbiorcą odpadów od mieszkańców i firm, instytucji, restauracji z dzielnic Bemowo, Białołęka, Bielany, Ochota, Targówek, Ursus, Włochy, Wola, Żoliborz oraz Śródmieście. W związku z problemami w realizacji tych zadań MPO jest codziennie zasypywane setkami skarg od niezadowolonych mieszkańców.

MPO jest też właścicielem Zakładu Unieszkodliwiania Stałych Odpadów Komunalnych na Targówku – instalacji do utylizacji i spalania odpadów, której rozbudowa jest priorytetowym projektem dla stolicy. Ma to być jedna z najnowocześniejszych tego typu instalacji w Europie. MPO przeznaczy na ten cel 999,55 mln zł. Rozbudowany zakład ma pozwolić efektywnie odzyskiwać energię z odpadów i zmienić sposób ich zagospodarowywania, który do tej pory jest prowadzony w instalacji MBP (mechaniczno-biologicznej) w Radiowie, obsługującej stolicę od ponad 60 lat. Z górą śmieci w Radiowie MPO boryka się od 10 lat i na razie skończyło się na obietnicach szybkiego rozwiązania problemu. Warszawiacy będą musieli jeszcze poczekać przynajmniej 3 lata zanim spalarnię wybudują wybrani w przetargu najtańsi Chińczycy, za 1,1 mld zł.

Miasto, decydując się na powierzenie MPO nowych obowiązków związanych z odbiorem odpadów powinno zdawać sobie sprawę z faktu, że firma zwyczajnie nie jest do tego przygotowana. Ani strukturalnie, ani finansowo. To niemalże gwarantuje problemy w odbiorze i zagospodarowywaniu odpadów. Potwierdzeniem tego jest zachowanie poufności na toczącej się przed Krajową Izbą Odwoławczą rozprawie, w odniesieniu do całej dokumentacji, która miała udowodnić spełnienie formalnych warunków zamówienia. Dzięki temu zabiegowi Miasto uniemożliwia weryfikację dokumentacji przez dotychczasowych wykonawców kontraktów.

Neapol w Warszawie?

Jednocześnie Urząd Miasta „wylewa dziecko z kąpielą” eliminując z rynku operatorów, którzy mają odpowiedni potencjał, skutecznie realizują odbiór śmieci, są efektywni i korzystni cenowo. Zamówienie z wolnej ręki jest trybem szczególnym, stosowanym w sytuacjach, gdy zastosowanie konkurencyjnego trybu postępowania nie jest możliwe. Dopuszczalne wtedy, gdy okoliczność, iż zamówienie może wykonać tylko jeden wykonawca, ma charakter obiektywny, wynika z nie budzących wątpliwości faktów, z poszanowaniem zasad uczciwej konkurencji. Udzielenie zamówienia MPO z wolnej ręki na okres 4 lat, ta ewidentna patologia na styku Ratusz i jego przedsiębiorstwo, dowodzi, że zamiarem Miasta jest bezpowrotna rekomunalizacja rynku warszawskich odpadów komunalnych. Po tak długim czasie konkurencja nie będzie w stanie się odrodzić. Za tę kontrowersyjną decyzję urzędników zapłacą mieszkańcy miasta, bo monopolizacja rynku przez MPO będzie nieuchronnie prowadzić do drastycznego wzrostu cen, jakie mieszkańcy muszą płacić za wywóz śmieci. No i nie trudno wyobrazić sobie paraliż miasta spowodowany strajkiem pracowników MPO. Czyżby komuś w Ratuszu „zamarzył się” Neapol w Warszawie? Miasto, które na skutek błędów popełnionych przez polityków przy organizacji wywozu śmieci stało się jednym wielkim śmietnikiem.

Kazimierz Krupa dla portalu gospodarka.polskieradio.pl