Logo Polskiego Radia
PolskieRadio24.pl
Jarosław Krawędkowski 07.05.2020

Puste niebo i lotniska, straty liczone w miliardach, zwolnienia. Sektor lotniczy w trybie wojny

- Trudno znaleźć dobre słowo. W tej chwili 90 proc. lotów nie funkcjonuje, a samoloty mają nawet problem z tym, gdzie mogą zaparkować - twierdzą eksperci ds. transportu o obecnej sytuacji w lotnictwie.

Nie dziwi więc, że indeks STOXX Europe Total Market Airlines, zawierający akcje europejskich linii lotniczych, spadł o 43 proc. od początku roku.

Trzeba jednak powiedzieć, że mimo drastycznych cięć w liczbie lotów - czasem nawet o ponad 90 proc. – jednak nadal latają samoloty głównych europejskich linii lotniczych, jak British Airways, KLM, Air France, SAS, Lufthansa czy Alitalia. Działają też niektóre tanie linie, choć również w bardzo okrojonym wymiarze.

Ryanair uziemił 99 proc. swojej floty i oferuje niemal wyłącznie połączenia z lotniskami w Irlandii i Wielkiej Brytanii (wyjątki to np. loty do Berlina, Amsterdamu czy Brukseli).

EasyJet obecnie nie lata, choć przyjmuje rezerwacje na loty od końca maja. Najambitniejsze plany ma jednak Wizz Air, który od maja wznowi loty z Wiednia i Londynu-Luton do ponad 20 portów lotniczych, w tym np. Walencji i Mediolanu.

Na Heathrow zamiast 1000… tylko 2 samoloty na godzinę

Na największych europejskich lotniskach ruch niemal ustał. Przed nastaniem pandemii koronawirusa przez londyńskie lotnisko Heathrow przewijało się ponad 200 tys. pasażerów dziennie, a lądowało i startowało ponad 1000 samolotów.

Dziś pojemne hale najruchliwszego lotniska Europy świecą pustkami, a każdej godziny lądują nie więcej niż 2-3 samoloty. Przylatują głównie z ograniczonej liczby lotnisk europejskich takich jak: Frankfurt, Helsinki, Lizbona, Madryt, Rzym, Dublin, Zurych, Amsterdam.

Jak informuje rzecznik lotniska Heathrow Alexandra Connor, ruch pasażerski zmniejszył się w marcu o 52 proc., a w kwietniu spadek ma wynieść nawet 90 proc. Za to w ubiegłym tygodniu lotnisko zanotowało ponad 10-krotnie większą liczbę samolotów frachtowych. - Spadek popytu na loty pasażerskie pociągnie za sobą długotrwałe i znaczące efekty dla całego przemysłu - zaznacza Connor.

Lotnisko Schiphol: spadek lotów o 75 procent

Podobna sytuacja jest na innych europejskich lotniskach-gigantach. Jak podały służby prasowe amsterdamskiego lotniska Schiphol, liczba obsługiwanych pasażerów spadła o 80 proc., a lotów o 75 proc. Wiele z terminali lotniska zostało zamkniętych, a teren wokół nich służy za parking dla samolotów.


samolot pxhere.jpg
IATA: straty linii lotniczych, większe niż przewidywano. Może zniknąć 25 mln miejsc pracy

Lotnisko Charles'a de Gaulle'a jak miasto duchów

Pustkami świeci też paryskie lotnisko Charles'a de Gaulle'a. - Wyglądało jak miasto duchów. Ogromne lotnisko całkowicie puste, wszystkie sklepy zamknięte. Surrealizm - tak opisuje swoje wrażenia z Paryża Neil, Kanadyjczyk który pod koniec marca odbył lot repatriancki z Tbilisi do Calgary, z czterema międzylądowaniami.

Linie lotnicze stracą z powodu koronawirusa 314 mld dolarów

Eksperci przewidują, że pełnego powrotu do normalności nie będzie jeszcze długo, nawet w miarę znoszenia przez kolejne kraje restrykcji na podróże.

Według Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA), obecny kryzys może kosztować linie lotnicze nawet 314 miliardów dolarów. Zaś komisarz UE ds. transportu Adina Valean zapowiada, że niemożliwym jest przewidzieć, kiedy przemysł lotniczy będzie mógł w pełni wznowić pełną funkcjonalność operacyjną.

- Spodziewamy się, że kryzys z nami zostanie, tak samo, jak zostanie z nami wirus - powiedziała unijna komisarz.

- Ruch lotniczy może nie wrócić do poziomu sprzed kryzysu przez długi czas – tłumaczyła szefowa Air France Anne Rigali na łamach dziennika "Les Echos".

LOT przedłuża zawieszenie ruchu lotniczego

Z powodu niestabilnej sytuacji na międzynarodowych rynkach lotniczych oraz licznych obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa, Zarząd PLL lot podjął decyzję o przedłużeniu zawieszenia połączeń lotniczych.

Wszystkie rejsy pasażerskie LOT, krajowe i międzynarodowe, zaplanowane do dnia 31 maja włącznie, zostały odwołane. W komunikacie przewoźnik zastrzegł, że o kolejnych zmianach będzie informować na bieżąco.

Tym samym spółka ponownie przedłużyła zawieszenie rejsów. Regularne loty zostały zawieszone w połowie marca.

Polskie Linie Lotnicze LOT 6 marca wprowadziły bezpłatną możliwość zmiany daty podróży dla pasażerów. Zmiany rezerwacji można dokonać poprzez lot Contact Center, a także za  pośrednictwem wiadomości na Facebooku (Messenger).

Linie Brussels Airlines przedłużają tymczasowe zawieszenie lotów

Belgijskie linii lotnicze Brussels Airlines zdecydowały o przedłużeniu zawieszenia działalności o kolejne dwa tygodnie. Operacje lotnicze nie zostaną wznowione przed 1 czerwca - podaje przewoźnik na swojej stronie internetowej.

Spółka tłumaczy tę decyzję ograniczeniami w podróżach na całym świecie i wynikającym z tego "niskim lub zerowym" zapotrzebowaniem na loty.

Linie podały, że tymczasowe bezrobocie techniczne dla wszystkich 4200 pracowników Brussels Airlines zostanie również przedłużone do 31 maja. Wcześniej zawieszenie lotów obowiązywało do 15 maja.

- W oparciu o obecnie dostępne dane sektor lotniczy oczekuje jedynie stopniowego ożywienia popytu na podróże lotnicze. Z tego powodu planujemy również stopniowe rozbudowywanie naszej sieci i oferty lotów. Świat podróży po kryzysie koronawirusowym będzie wyglądał inaczej niż wcześniej. Przygotowujemy się na tę nową rzeczywistość. Kiedy świat będzie gotowy, by wznowić loty, my też będziemy - powiedział Dieter Vranckx, prezes Brussels Airlines.

Linie lotnicze zapowiadają zwolnienia, redukcje pensji i oszczędności

Brak pasażerów i lotów oznacza wielkie straty dla przewoźników. Te zapowiadają redukcje personelu, obniżanie pensji i redukcję zakupów samolotów.

Brytyjskie linie Virgin Atlantic poinformowały, że zwolnią 3 150 pracowników, czyli prawie jedną trzecią wszystkich zatrudnionych, oraz wycofają się z londyńskiego lotniska Gatwick, drugiego pod względem ruchu pasażerskiego w Wielkiej Brytanii.

 NEWS: @VirginAtlantic has announced plans to cut 3,150 jobs at the airline. #coronavirus pic.twitter.com/QW5dncERma

 Podobnie największy brytyjski przewoźnik British Airways, który zapowiedział, że zwolni 12 tys. spośród 42 tys. obecnie zatrudnionych. Linia przekazała również pracownikom, że po wznowieniu ruchu lotniczego po pandemii może nie wrócić na lotnisko Gatwick.

- Od czasu naszego pierwszego lotu 36 lat temu przeżyliśmy wiele burz, ale żadna z nich nie była tak niszczycielska jak COVID-19 (...). Teraz nadszedł czas na dalsze działania mające na celu obniżenie naszych kosztów, zachowanie zasobów finansowych i ochronę jak największej liczby miejsc pracy" - oświadczył Shai Weiss, prezes zarządu Virgin Atlantic.

 - Istotne jest, abyśmy w 2021 r. z powrotem osiągnęli rentowność. Będzie to oznaczało podjęcie kroków mających na celu przekształcenie i dostosowanie Virgin Atlantic do popytu - dodał.

Linia, która ubiega się o kredyt rządowy, poinformowała, że rozpoczęła 45-dniowy okres konsultacyjny ze związkami zawodowymi w sprawie zwolnień. Objęci nimi mają być pracownicy ze wszystkich szczebli i, jak sprecyzowano, zatrudnieni w różnych krajach, a nie tylko w Wielkiej Brytanii. Virgin Atlantic, która w 51 proc. należy do brytyjskiego miliardera Richarda Bransona, a w 49 proc. do amerykańskiej linii Delta Air Lines, zatrudnia obecnie ok. 10 tys. pracowników.

W ramach podjętych działań oszczędnościowych linia zamierza przenieść wszystkie loty z Gatwick na Heathrow, choć z możliwością powrotu, jeśli za jakiś czas popyt na loty wzrośnie, a także zredukować wielkość swojej floty, wycofując z użytku siedem Boeingów 747-400 i, co było już wcześniej zaplanowane na rok 2022, cztery Airbusy A330-200. W efekcie liczba samolotów zmniejszy się do 35. Już wcześniej linia zawiesiła kilkanaście tras.

Virgin Atlantic ma nadzieję, że do końca 2020 r. liczba przewożonych przez nią pasażerów wzrośnie do ok. 60 proc. poziomu sprzed epidemii.

Richard Branson zaoferował wyspę jako zabezpieczenie pożyczki dla Virgin Atlantic

Brytyjski miliarder Richard Branson zaoferował należącą do niego wyspę na Karaibach jako zabezpieczenie rządowej pożyczki dla linii Virgin Atlantic, która, podobnie jak cała branża lotnicza, odczuwa skutki epidemii koronawirusa.

Branson w liście do pracowników podkreślił, że nie zabiega o bezzwrotną pomoc, lecz o pożyczkę na zasadach komercyjnych. -Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby utrzymać linię - ale będziemy potrzebowali wsparcia rządowego, aby to osiągnąć wobec poważnej niepewności związanej z podróżowaniem i nie wiedząc, na jak długo samoloty będą uziemione - napisał.

- Byłaby to pożyczka komercyjna - nie byłyby to darmowe pieniądze, a linia spłaciłaby je (tak jak EasyJet zrobi to w przypadku pożyczki w wysokości 600 mln funtów, której niedawno udzielił im rząd)" - dodał Branson, który jest właścicielem 51 proc. udziałów w Virgin Atlantic. Jak się uważa, chodzi o pożyczkę w wysokości 500 mln funtów.

Jako zabezpieczenie pożyczki zaoferował wchodzącą w skład Brytyjskich Wysp Dziewiczych 30-hektarową wyspę Neckar Island, która od ponad 40 lat jest jego własnością. Branson na niej mieszka, ale mieści się na niej także luksusowy ośrodek turystyczny dla maksymalnie 30 osób.

Nikt nie chce kupować samolotów - 500 mln euro strat Airbusa w pierwszym kwartale

Kryzys  w branży nie oznacza tylko wielkich strat przewoźników i lotnisk. To również cios w producentów samolotów, którzy nie tylko, że nie mogą liczyć na nowe zamówienia, ale muszą sobie również poradzić z napływającymi rezygnacjami z nowego sprzętu, zgłaszanymi przez linie lotnicze.

Konsorcjum lotnicze Airbus poinformowało w środę o stracie netto w ujęciu rocznym na poziomie 481 mln euro w I kwartale 2020 roku z powodu koronawirusa. Zdaniem komentatorów wyniki finansowe firmy świadczą o tym, że lotniczy gigant "został rzucony na kolana".

Airbus wstrzymał dostawy zamówionych 251 samolotów A380 do 14 klientów.

Jak oceniają eksperci w "Le Figaro", atmosfera wokół giganta lotniczego przypomina tę z lat 70. wokół francuskiego samolotu ponaddźwiękowego Concorde, którego produkcja okazała się nierentowna - ocenia "Le Figaro".

- Linie lotnicze w pierwszej kolejności pozbędą się najmniej wydajnych i najstarszych samolotów. Pytanie o sensowność produkcji A380 pojawi się wkrótce, chociaż pierwszy lot samolotu odbył się zaledwie 15 lat temu - przewiduje ekspert w dziedzinie transportu lotniczego w firmie Archery Strategy Consulting Guillaume Hue, cytowany przez dziennik "Le Figaro".

Pierwszymi ofiarami będą duże samoloty odrzutowe (B747, A340), a zwłaszcza A380 - uważa z kolei konsultant lotniczy w Cirium Rob Morris, cytowany przez ten sam dziennik.

Niemiecka Lufthansa ogłosiła na początku kwietnia, że zmniejszy swoją flotę, w szczególności planuje wycofać sześć maszyn A380.

Linie Air France KLM planowały również wycofać do 2022 r. kilka takich samolotów. "A380 zużywa od 20 do 25 proc. więcej paliwa (...) niż samoloty nowej generacji i emituje więcej CO2" - uzasadniły swoją decyzje francuskie linie.

- Czy sensowne jest przywrócenie ich do eksploatacji? - pytał dyrektor generalny Air France KLM Ben Smith, w wywiadzie dla dziennika "Les Echos".

Tymczasem rząd francuski zdecydował o pomocy publicznej dla Air France na poziomie 7 mld euro.

LOT wdraża nadzwyczajne rozwiązania, by przetrwać kryzys wywołany koronawirusem

Wstrzymanie inwestycji, niższe wynagrodzenia, negocjacje z leasingodawcami ws. zoptymalizowania kontraktów za samoloty - to niektóre nadzwyczajne działania, jakie wdraża PLL LOT, by przetrwać kryzys wywołany epidemią koronawirusa - poinformował rzecznik spółki Michał Czernicki.

- COVID-19 spowodował największy kryzys w ponad 100-letniej historii lotnictwa cywilnego. By go przetrwać, wdrażamy nadzwyczajne rozwiązania. Przede wszystkim wstrzymane zostały inwestycje, które nie są niezbędne dla kontynuacji działalności spółki - powiedział Czernicki.

Narodowy przewoźnik zrezygnował m.in. z wymiany floty służbowych pojazdów kadry kierowniczej i zarządu oraz wstrzymał planowane realizacje remontów i przebudowy budynków.

Kolejnym działaniem LOT są rozmowy z leasingodawcami samolotów. Większość maszyn we flocie polskiego przewoźnika jest finansowana właśnie w ten sposób.

- Istotnym elementem kosztów stałych przedsiębiorstwa są leasingi samolotów. Prawie 80 proc. naszych maszyn jest finansowana właśnie w ten sposób. Dlatego prowadzimy intensywne rozmowy z leasingodawcami, aby zoptymalizować kontrakty i dostosować je do obecnej sytuacji w branży. Prowadzony jest też przegląd działań administracyjnych firmy. W ramach tego przeglądu dyrektorzy mają za zadanie zminimalizować koszty pośrednie działalności - tłumaczy.

LOT nie chce zwalniać pracowników

Czernicki zapewnia, że LOT chce utrzymać zatrudnienie swoich załóg. Nowe rozwiązania płacowe obejmą 850 załóg pokładowych i pilotów zatrudnionych na etat, a także 1700 członków personelu latającego współpracujących z LOT Crew i LOT Cabin Crew w formule B2B - obie spółki należą do grupy kapitałowej LOT.

- Większość linii lotniczych w Europie, które znalazły się w takiej samej sytuacji jak my, zwalnia teraz pracowników, gdyż dla wielu pilotów i członków personelu pokładowego dziś po prostu nie ma pracy i najbliższe miesiące spędzą oni w domu. My jednak chcemy utrzymać zatrudnienie ponad 2500 osób i innych pracowników LOT - powiedział.

 Jak tłumaczy, wynagrodzenie załóg składa się z podstawy, czyli pensum, plus wylatane dodatkowe godziny.

- Pensum, to liczba gwarantowanych godzin w miesiącu, jaką musi wylatać personel pokładowy i lotniczy. Przyjęliśmy, że pensum będzie wynosiło pewną liczbę godzin, za które spółka zapłaci, mimo że nie będą one wylatane. Sama w sobie stawka godzinowa nie została zmieniona. Czyli jeżeli ktoś poleci w ramach np. zleceń rejsów cargo i będzie miał przepracowane więcej godzin niż założone pensum, to za każdą dodatkową godzinę dostanie wynagrodzenie zgodnie z dotychczasową stawką godzinową - powiedział rzecznik.

Czernicki wyjaśnił, że takie rozwiązanie pozwala na utrzymanie wszystkich miejsc pracy i po wznowieniu działalności operacyjnej powrót do poziomów wynagrodzeń sprzed wstrzymania rejsów.
- Pamiętajmy, że personel rozliczany jest w systemie wynagrodzenia za godziny pracy, dlatego biorąc pod uwagę fakt, że otrzymujący je nie wykonują obowiązków służbowych, otrzymywanie przez nich świadczeń jest pewnym wyjątkiem dzisiaj branży lotniczej, która generalnie dąży do redukcji personelu - wskazał.

Jak przekazał Czernicki, dodatkowo, począwszy od drugiego kwartału, zawieszone zostały systemy premiowe personelu naziemnego i biurowego.

- Osoby, które posiadają jeszcze zaległe urlopy, a ich obecność w firmie nie jest w tym momencie absolutnie wymagana, zostały poproszone przez managerów o ich wykorzystanie - powiedział.

Rzecznik przekazał, że w poniedziałek odbyła się wideokonferencja zarządu z pracownikami, w której udział wzięło 1300 osób. Przedstawiciel zarządu przedstawił załodze nowe propozycje i odpowiadał na pytania.

Czernicki tłumaczy, że powrót LOT do siatki połączeń będzie etapowy. - Przygotowujemy się na wszystkie scenariusze. Branża lotnicza musi powrócić do sytuacji operacyjnej sprzed tego kryzysu. Zdajemy sobie sprawę, że może być on także powolny i potrwać nawet rok. Wraz ze powrotem siatki połączeń nalot naszego personelu będzie rósł, a wraz z nim wynagrodzenie - powiedział.

LOT w ub. roku przewiózł ponad 10 mln pasażerów, czyli o 1,1 mln więcej niż rok wcześniej.

Komisja Europejska - linie lotnicze powinny zwracać pieniądze za bilety

Linie lotnicze powinny zwracać pieniądze za niewykorzystane bilety w związku z pandemią koronawirusa i odwołane loty. Komisja Europejska przypomniała, że to pasażerowie zdecydują, czy wybiorą zwrot środków, czy vouchery.

Wykładnia Brukseli związana jest z wieloma zażaleniami od klientów, w związku z przedłużającymi się zwrotami za bilety.
Od kilku tygodni linie lotnicze odwołują loty w związku z zamykanymi lotniskami i granicami oraz wprowadzanymi ograniczeniami. Pasażerowie mają prawo do zwrotu pieniędzy, nawet jeśli bilety były kupowane w najtańszej taryfie, w normalnych okolicznościach, nieupoważniających do zwrotu kosztów.

Wiele linii lotniczych zwleka jednak z wypłatami, bo zwrot kosztów wszystkim klientom od razu może spowodować poważne problemy finansowe przewoźników. Stąd sugestie skorzystania z voucherów.

Rzecznik Komisji Europejskiej podkreślił, że prawa pasażerów są chronione przez unijne prawo i muszą być przestrzegane. - Linie lotnicze muszą zaoferować pasażerom wybór - albo zwrot pieniędzy za bilet, albo zmiana trasy. W związku z tym, że obecnie nie zawsze jest możliwa zmiana trasy, pasażerowie muszą otrzymać zwrot pieniędzy - powiedział Stefan de Keersmaecker.

Rzecznik dodał, że przewoźnicy mogą oferować klientom vouchery na bilety zamiast zwrotu kosztów, co może być w niektórych przypadkach lepszą ofertą finansową, ale za każdym razem pasażer musi wyrazić na to zgodę.

PAP, IAR, Reuters, jk