Aby ratować upadającą gospodarkę gabinet Briana Cowena chce w ciągu czterech lat zaoszczędzić 15 miliardów euro. Ma się tak stać dzięki cięciom wydatków i pensji, podwyżce podatków i znacznym ograniczeniu świadczeń socjalnych. Irlandzki rząd ogłosi po południu plan oszczędności w budżecie.
W Irlandii powszechnie uważa się, że budżet na 2011 rok będzie najcięższym od wielu lat. Oszczędności dotkną większość Irlandczyków. Dla mieszkańców zielonej wyspy cięcia są trudne do zaakceptowania również dlatego, że jeszcze kilka lat temu Irlandia była „celtyckim tygrysem”, dynamicznie rozwijającym się i drugim po Luksemburgu najbogatszym krajem w Europie.
Kryzys: początki dwa lata temu
Ekonomista z Trinity College w Dublinie Charles Larkin podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem, że irlandzki kryzys zaczął się jeszcze dwa lata temu. Jego pierwszą przyczyną był boom na rynku nieruchomości. Deweloperzy w sposób niekontrolowany stawiali setki nowych budynków i zaciągali olbrzymie kredyty. - Rynek nieruchomości był wówczas banką mydlaną, którą w dodatku wypełniono łatwymi kredytami. We wrześniu 2008 roku okazało się, że sektor bankowy zaczął mieć problem z tymi kredytami, co w rzeczywistości oznaczało problemy z wypłacalnością. Wobec tego irlandzki rząd udzielił bankom gwarancji, poręczeń majątkowych. To doprowadziło nas do tego punktu w którym jesteśmy dzisiaj. Tak więc kryzys ekonomiczny w Irlandii istnieje tak naprawdę od końcówki 2008 roku, a to, co widzimy dzisiaj, to naturalne zakończenie tamtych wydarzeń - wyjaśnia Charles Larkin.
Oprócz cięć w budżecie, Irlandia ma zaciągnąć 85 milionów euro pożyczki z Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Część z tych pieniędzy trafi do niewypłacalnych obecnie banków. Część ekspertów krytykuje rząd za to, że ten zamierza wziąć pożyczkę z Brukseli, by w ten sposób spłacić wcześniejsze pożyczki, udzielone bankom.
agkm