Logo Polskiego Radia
PAP
Anna Borys 27.03.2011

Do Egiptu wracają turyści

Angielski, rosyjski, polski - głównie takie języki można usłyszeć na ulicach Sharm el Sheikh. Zwabieni słońcem turyści przyjeżdżają do Egiptu nie tylko wypocząć - są też ciekawi, jak wygląda ten kraj po rewolucji.
Do Egiptu wracają turyścifot. Maksim/Wikimedia Commons/CC

Jest ich jednak mniej niż w poprzednich latach.

Adam i Justyna z Warszawy w Egipcie są piąty raz.

- Wcześniej jeździliśmy do Hurgady i do miejscowości, w których można nurkować. Tym razem postanowiliśmy sprawdzić Sharm el Sheikh. Planowaliśmy to zrobić w czerwcu, ale znaleźliśmy stosunkowo tanią ofertę i zdecydowaliśmy się na wyjazd teraz - powiedziała Justyna.


Pytana, czy nie obawiała się o swoje bezpieczeństwo, przyjeżdżając tu po rewolucji odparła, że kraj ten w ostatnich latach wprowadził szczególne środki ochrony turystów.

-Chcemy jechać na wycieczkę do Kairu. Zapewniono nas, że takie wyjazdy ponownie zaczęto organizować. Będziemy eskortowani przez policję turystyczną, która już od kilku lat ochrania w trakcie podróży - mówi.
Efekty przemian po rewolucji Adam widzi u samych Egipcjan.

- Widzę, jak bardzo są teraz chłonni zmian i jak bardzo im zależy na pracy. A oni głównie utrzymują się z nas, turystów - mówi. Jako przykład podaje ceny w sklepach.

- Podczas targowania się z nimi, są w stanie dać bardzo duży upust cenowy, czego wcześniej nie zauważałem. Jest to forma zachęty, by wrócić do tego sklepu - dodaje.
John i Mary z Londynu przyjechali do Egiptu z 5-letnią córeczką. Wydarzenia z ostatnich tygodni, jakie rozgrywały się w tym kraju, śledzili w telewizji.

- Egipcjan czeka teraz trudny czas. Będą starali się pokazać, że Egipt nadal jest bardzo atrakcyjnym miejscem dla turystów. Jesteśmy tutaj prawie tydzień i czujemy się bardzo bezpieczni, czego dowodem jest to, że przyjechaliśmy z dzieckiem - powiedziała Mary.
Pierwszy raz w Sharm el Sheikh są Sasza i Michaił z Leningradu.

- U nas jest problem z Czeczenami; ostatnio mieliśmy zamach w Moskwie, a tutaj nic nam nie grozi, czujemy się bardzo bezpiecznie - opowiada Michaił. Cieszy się, że właściciel hotelu, w którym się zatrzymali, w ramach promocji udostępnił im pokój z widokiem na morze, czego nie było w standardzie, na jaki się zdecydowali.
Na ulicach Sharm el Sheikh nie widać jednak tłumów. Ulice są wyludnione, w sklepach nie ma kolejek; kelnerzy z restauracji zapraszają do środka, oferując zniżki na potrawy. Sami Egipcjanie mówią, że turyści do nich wracają powoli.


- Gdy porównuję liczbę turystów sprzed roku, zdecydowanie jest ich teraz mniej. Bez wątpienia wpływ na to mają wydarzenia kairskie. Ale liczymy na to, że w sezonie odwiedzi nas znaczna liczba wczasowiczów, choć może nie być tyle samo osób co w ubiegłym roku - powiedział Tamir Maher, przedstawiciel jednego z egipskich biur podróży.
Według wyliczeń hotelarzy z Sharm el Sheikh, od początku roku liczba urlopowiczów spadła o 60 proc. w porównaniu z 2010 r.

- Oferujemy klientom dodatkowe atrakcje, zapewniamy np. pełne wyżywienie czy zniżki na wycieczki - powiedział Joseph, menadżer jednego z hoteli o wyższym standardzie.
Jego zdaniem większość mieszkańców czuje się pokrzywdzona z powodu sposobu relacjonowania wydarzeń egipskich.

- W mediach relacje były znacznie wypaczone. Sharm el Sheikh leży bardzo daleko od Kairu, tutaj było i jest bezpiecznie - powiedział. Wyjaśnił, że do Kairu jest ok. 500 km, czyli ok. 6 godzin jazdy samochodem.
Tamir przyznaje, że Polacy licznie odwiedzają Sharm el Sheikh.

- Kiedy w sezonie idzie się ulicami, słychać głównie język polski - mówi. Na pytanie, jak nasi rodacy najbardziej lubią spędzać czas, wymienia: wycieczki, alkohol i leżenie na plaży.
Powiedział, że w ostatnim roku ok. 4 tys. naszych rodaków co tydzień przyjeżdżało do tego kurortu. Dodał, że turystyka stanowi w Egipcie 12 proc. PKB.

PAP/ab