Logo Polskiego Radia
Jedynka
Tomasz Jaremczak 25.09.2013

Program "Mieszkanie dla Młodych". Nie każde i nie dla wszystkich

Do historii przechodzi program "Rodzina na swoim". Czas na MdM, czyli "Mieszkanie dla Młodych". Ten rządowy program dofinansowania zakupu pierwszego mieszkania ma wejść w życie na początku przyszłego roku, ale już teraz wywołuje kontrowersje.
Program Mieszkanie dla Młodych. Nie każde i nie dla wszystkichGlow Images/East News

Z programu "Rodzina na swoim" skorzystało 170 tys. osób, a suma rządowych dopłat wyniosła 1,5 mld złotych. Program miał jednak zasadniczą wadę. - Pomoc, która powinna trafiać wyłącznie do rodzin poszukujących swojego pierwszego mieszkania, trafiała często do osób, które widziały w nim możliwość dofinansowania, chociaż go nie potrzebowały. Często byli to inwestorzy - wyjaśnił Marcin Jańczuk z firmy "Metrohouse".

Przyczyniło się to do zakończenia  programu, a w jego miejsce zaproponowano "Mieszkanie dla Młodych". O ile jednak "Rodzina na swoim" umożliwiała dofinansowanie zakupu mieszkania z rynku pierwotnego i wtórnego, to MdM ogranicza się tylko do mieszkań nowych. - 70 proc. polskich miast opiera się tylko na rynku wtórnym. Ta część potencjalnych nabywców zostanie odcięta od dofinansowania w ramach MdM - tłumaczy Jańczuk. Programem może być też objęta budowa domu. Po warunkiem jednak, że musi go postawić deweloper. - W tłumaczeniach rządu deweloperzy są siłą napędowa budownictwa w Polsce, rynek deweloperski stanowi silne ogniwo gospodarki i generuje miejsca pracy - dodał Jańczuk.

Innego zdania jest Ryszard Kowalski, prezes Związku Pracodawców Materiałów dla Budownictwa. Twierdzi, że rząd chce pomóc wyłącznie deweloperom, a skierowany do Sejmu projekt zawiera rozwiązania absurdalne. Jego zadaniem nie jest nawet programem gospodarczym, tylko politycznym, czysto wizerunkowym. - Uwierzmy na moment rządowi, że celem ustawy jest ułatwianie nabycia mieszkań przez młodych ludzi. Te mieszkania na rynku wtórnym z reguły są tańsze. Dlaczego ograniczamy to tylko do rynku pierwotnego - zastanawia się Kowalski.

Najbardziej zainteresowani programem powinni być ludzie młodzi. 30-letni Paweł z Warszawy słyszał o programie "Mieszkanie dla Młodych", ale nie chce czekać na ustawę. - Rynek sam się napędza. W momencie, kiedy wejdą dopłaty do mieszkań, to ich ceny na pewno pójdą w górę. Może lepiej teraz kupić mieszkanie bez dopłat - powiedział. Paweł ma też ograniczone zaufanie do banków. Jego zdaniem i tak muszą one wyjść na swoje i to bez względu na to, czy państwo dopłaca, czy też nie.

Program "Mieszkanie dla Młodych" skierowany jest do osób i rodzin w wieku do 35-roku życia. Dopłatą, wyliczoną m.in. na podstawie tzw. wartości odtworzeniowej metra kwadratowego mieszkania lub domu, ma być objętych maksymalnie 50 metrów kwadratowych. Natomiast mieszkanie i dom mają mieć ograniczoną ustawowo powierzchnię. Dla mieszkania ma to być 85 metrów kwadratowych i 110 metrów powierzchni użytkowej dla domu.

Rodziny bezdzietne i single będą mogli dostać 10 proc. dopłaty. Rodziny lub osoby samotnie wychowujące jedno lub więcej dzieci 15 proc., a jeżeli w ciągu pięciu lat od zakupu lokalu na świat przyjdzie trzecie lub kolejne dziecko, to będą mogli dostać 5 proc. Nowością projektu jest fakt, że dopłata może być wliczana do wkładu własnego, wymaganego przez banki do udzielenia kredytu.

tj

"Sygnały dnia" na antenie Jedynki od poniedziałku do soboty między godz. 6.00 a 9.00. Zapraszamy!