Już po rozpoczęciu sobotniego spotkania kibice Zagłębia odpalili race. Jeden z nich wszedł na ogrodzenie oddzielające sektor gości od reszty trybun i zaczął wymachiwać odpaloną racą. Po kilku sekundach przy sektorze Zagłębia pojawili się ochroniarze.
Jeden z nich, chcąc ugasić płonącą racę, zamiast użyć gaśnicy zastosował łatwopalny gaz. Mężczyzna trzymający "miotacz ognia" na ułamek sekundy stanął w płomieniach.
Michał Mazur, rzecznik prasowy Śląska Wrocław po meczu podkreślał, że kibic Zagłębia z zasłoniętą twarzą wszedł na płot i odpalił racę co jest złamaniem prawa. - Ochroniarz - co do zasady - zareagował słusznie. Nie mógł przecież dopuścić do tego, że kibic przeskoczy przez płot, a istniało takie ryzyko - mówił Mazur i dodawał, że ochroniarz oczywiście zachował się źle, bo powinien podejść do mężczyzny z gaśnicą, a nie z gazem, który jest łatwopalny.
(ah, ekstraklasa.net, Gazeta wrocławska)