Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
Aneta Hołówek 29.08.2014

MŚ siatkarzy: kibice gwarantują siatkarski spektakl, oby nasi siatkarze zgrali się z nimi

W sobotę rozpoczną się mistrzostwa świata w siatkówce. Jakie szanse na medal mają Polacy? - Po nas także nie spodziewali się, że zdobędziemy mistrzostwo - mówi Edward Skorek, kapitan polskiej reprezentacji mistrzostw w 1974 roku.
Kibice Biało-Czerwonych przed Halą Kraków ArenaKibice Biało-Czerwonych przed Halą Kraków ArenaPAP/Jacek Bednarczyk
Galeria Posłuchaj
  • MŚ siatkarzy: kibice zapewnią siatkarski spektakl, oby nasi siatkarze zgrali się z nimi. Rozmowa z Edwardem Skorkiem (IAR)
Czytaj także

Najbardziej utytułowaną polską drużyną w historii tej dyscypliny była ta prowadzona przez Huberta Jerzego Wagnera - mistrzowie świata z Meksyku (1974 r.) i mistrzowie olimpijscy z Montrealu (1976 r.). Z kapitanem tego legendarnego zespołu, Edwardem Skorkiem, w zbliżającą się 40. rocznicę ich triumfu w mistrzostwach świata rozmawiał Krzysztof Kuzak.

KRZYSZTOF KUZAK: Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień, można powiedzieć...

EDWARD SKOREK: No tak. W nawiązaniu do piosenki, tak rzeczywiście jest. My również nie zdajemy sobie sprawy, że to tak dawno było, ale mamy dowody na to, że ludzie ciągle pamiętają, ciągle nas zaczepiają, cięgle wspominają tamte wydarzenia. Zostało to w sercach Polaków i w umysłach bardzo głęboko i na wiele, wiele lat. Tym bardziej jest nam bardzo miło.

KK: Rozmawiamy, w przededniu rozpoczęcia jednej z największych imprez w historii polskiego sportu - mistrzostw świata w siatkówce. I chciałoby się wyczarować, aby te magiczne dni z 1974 roku powróciły.

ES: Nikt się nie spodziewał, że Polska zdobędzie mistrzostwo świata, chociaż jechaliśmy na te mistrzostwa i byliśmy zaliczani do grona faworytów. Niemniej jednak wszyscy stawiali na Związek Radziecki, Japonię. Tym bardziej było to zaskoczenie, że wygraliśmy te mistrzostwa świata.

KK: To były niesamowite mecze. Wygraliśmy dwa razy ze Związkiem Radzieckim, i dwa razy z bardzo silną drużyną NRD. Nie było finału, bo to była grupa finałowa i zagraliście ostatni mecz decydujący z Japonią. On musiał zostać wygrany, bo przy porażce to Związek Radziecki mógł zostać mistrzem świata.

ES: Tak, rzeczywiście tak było. Musieliśmy wygrać mecz z Japończykami. Wygraliśmy spotkanie 3:1. Niemniej jednak w czwartym secie prowadziliśmy wysoko, chyba 12:3 i wydawało się, że już jest po meczu. Japończycy doprowadzili do stany 13:12. W końcu wygraliśmy tego czwartego seta.

KK: Teraz wróćmy do dnia dzisiejszego. Czy widzi Pan jakieś analogie w powstawaniu, w tworzeniu się waszej drużyny, z tą drużyną, którą teraz prowadzi Stephane Antiga. Hubert Wagner był czynnym zawodnikiem kiedy obejmował reprezentację Polski. To też było dla wielu zaskoczenie.

ES: To chyba jest jedyna analogia, którą możemy przytoczyć, bo wszystkie pozostałe parametry jeżeli chodzi o zawodników, to niestety tutaj mamy wprost odwrotnie. Ten zespół faktycznie jest budowany w tym roku przez bardzo krótki okres czasu, bo Antiga miał w zasadzie dwa, trzy miesiące, żeby przygotować zespół. Natomiast Jurek obejmując reprezentację miał na to wuęcej czasu. Co najmniej dwa lata, żeby przygotować druzynę do mistrzostw świata, no i cztery lata do igrzysk olimpijskich. Z kolei my na wszystkich turniejach, które graliśmy pod wodzą Jurka, zajmowaliśmy najdalej drugie miejsce, nigdy nie zajmowaliśmy ostatniego, ani nie wypadaliśmy gdzieś tam z grupy. Ten zespół ma niestety troszeczkę inny bilans, także nie ma tu zupełnie żadnej analogii z naszym zespołem.

KK: Przewidywania? Trzeba po prostu awansować do kolejnej fazy turnieju.

ES: No jeżeli mówimy i myślimy w ogóle o jakimkolwiek medalu na tych mistrzostwach to musimy wygrywać, bo nie możemy sobie pozwalać na porażki. Ta pierwsza część turnieju jest dosyć łatwa, bo do dalszej gry przechodzą cztery zespoły. Oczywiście najlepiej wyjść z pierwszego miejsca, bo wtedy jest troszeczkę inaczej ustawiana cała kolejka. Nie mniej jednak wpadamy następnie na bardzo trudną grupę: USA, Włochy, Iran, Francja. Naprawdę trzeba grać dobrze, bo tutaj nie ma słabych drużyn. Zresztą poziom się bardzo wyrównał i tutaj niekiedy decydują - jedna, dwie zagrywki, błąd przeciwnika - o wygraniu seta i całego spotkania.

KK: Inauguracyjne spotkanie z Serbią na Stadionie Narodowym...

ES: Ja myślę, że jest ogromna promocja tej dyscypliny. Tym bardziej, że pójdzie to na cały świat. Po raz pierwszy będzie tyle osób oglądało mecz otwarcia, w ogóle mecz siatkówki i będzie to ogromna promocja. Myślę, że na pewno nie zawiedzie publiczność. Będzie spektakl, który stworzą kibice. Oby do tego spektaklu dopasowali się nasi siatkarze i wygrali to spotkanie. Wszyscy życzylibyśmy sobie, aby Polacy zagrali w finale i wygrali to mistrzostwo świata, bo byłaby to piękna impreza, organizowana w Polsce, ukoronowana złotym medalem mistrzostw świata.

 

Mecz otwarcia Polska - Serbia w sobotę o godz. 20.15.

 

W niedzielę podopieczni Stephane'a Antigi przeniosą się do Wrocławia. A tam zmierzą się kolejno z Australią (2 września, godz. 20.15), Wenezuelą (4.09, 20.15), Kamerunem (6.09, 20.15) i Argentyną (7.09, 16.30).

(ah)