Logo Polskiego Radia
migracja
migrator migrator 23.04.2010

Legia wygrywa z Piastem

Legia Warszawa - Piast Gliwice 3:0 (2:0). Bramki: 1:0 Marcin Mięciel (3), 2:0 Maciej Iwański (41-wolny), 3:0 Bartłomiej Grzelak (61).
Żółta kartka - Legia Warszawa: Dickson Choto. Czerwona kartka - Piast Gliwice: Maciej Nalepa (37-faul).

Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok). Widzów 3˙500.

Legia Warszawa: Jan Mucha - Wojciech Szala, Dickson Choto, Pance Kumbev, Tomasz Kiełbowicz - Sebastian Szałachowski, Maciej Iwański, Tomasz Jarzębowski (46. Ariel Borysiuk), Maciej Rybus (46. Marcin Smoliński) - Marcin Mięciel (72. Maciej Górski), Bartłomiej Grzelak.

Piast Gliwice: Maciej Nalepa - Maciej Michniewicz, Kamil Glik, Paweł Gamla, Lumir Sedlacek - Bartosz Iwan (40. Tomasz Kasprzik), Mariusz Muszalik, Mariusz Zganiacz, Jakub Smektała (46. Marcin Pietroń), Jakub Biskup - Kamil Wilczek (75. Sebastian Olszar).

Dzięki zwycięstwu nad grającym ponad połowę w osłabieniu Piastem Gliwice wicemistrzowie Polski przynajmniej do niedzieli wrócili na trzecie miejsce w tabeli.

Już pierwszy atak przyniósł gospodarzom prowadzenie. W trzeciej minucie Tomasz Jarzębowski zagrał daleką piłkę w kierunku Marcina Mięciela. Obrońcy gości zastawili nieudaną pułapkę offsajdową i doświadczony napastnik technicznym uderzeniem przerzucił piłkę nad Maciejem Nalepą.

Odpowiedź Piasta mogła być natychmiastowa - w szóstej minucie błąd w defensywie popełnił Maciej Rybus i Mariusz Zganiacz wbiegł niepilnowany w pole karne. Zamiast strzelać, były legionista zdecydował się na podanie wzdłuż linii końcowej i nie znalazło ono adresata.

W kolejnych minutach Legia oddała inicjatywę rywalom, którzy długo utrzymywali się przy piłce. Niefrasobliwość, czy wręcz festiwal błędów Legii, mógł przynieść Piastowi nawet kilka goli. W 18. minucie w sytuacji sam na sam z Janem Muchą znalazł się Kamil Wilczek. Napastnik gości nie zachował jednak zimnej krwi i praktycznie podał do słowackiego bramkarza. Pięć minut później, po nie pierwszym już błędzie Dicksona Choto, niecelnie uderzył Jakub Biskup. Po chwili pojedynek z Wilczkiem ponownie wygrał Mucha.

Wszystko zmieniło się w 37. minucie. Doskonale z głębi pola zagrał Sebastian Szałachowski i Grzelak biegł sam w kierunku Nalepy. Bramkarz gości ratował się faulem przed polem karnym, a sędzia Hubert Siejewicz bez wahania ukarał go czerwoną kartką. W jego miejsce na boisku pojawił się 17-letni Tomasz Kasprzik, który zadebiutował w ekstraklasie.

Nierozgrzany brat grającego w Lechu Grzegorza Kasprzika od razu musiał wyjmować piłkę z siatki, a strzałem z rzutu wolnego zaskoczył go Maciej Iwański, który do tego momentu był najsłabszym z legionistów. Dwie minuty później rezerwowy bramkarz popisał się refleksem broniąc uderzenie Grzelaka. Z kolei po rzucie rożnym od kolejnego gola - tym razem po strzale Choto - uratowała gości poprzeczka.

Po zmianie stron nie widać było przewagi liczebnej Legii, ale piłkarze Piasta nie atakowali już tak odważnie jak w pierwszej odsłonie i wynik był praktycznie niezagrożony.

Wicemistrzowie kraju prowadzili grę, ale głównie wymieniali piłkę w środkowej strefie boiska, z rzadka przyspieszając i atakując. Wywołało to pomruki niezadowolenia i gwizdy na trybunach. Mimo to doczekali się oni trzeciego gola - w 61. minucie obrońcy gości nie upilnowali w polu karnym Grzelaka, a ten precyzyjnym strzałem ustalił wynik na 3:0.

Po meczu powiedzieli:

Ryszard Wieczorek (trener Piasta): Gratuluję Legii trzech punktów. Zwycięstwo jednak za wysokie w stosunku do tego, co oglądaliśmy na boisku. Legia ma takich napastników, którzy z jednej, dwóch sytuacji potrafią zdobyć bramkę. My też mieliśmy okazje, ale nie strzeliliśmy. Zagraliśmy lepiej niż w poprzedniej kolejce, ale nie ustrzegliśmy się błędów. Mecz pokazał, że jest duża nadzieja na utrzymanie w ekstraklasie.

Stefan Białas (trener Legii): Jesteśmy zadowoleni z trzech punktów, z trzech bramek. W pierwszej połowie graliśmy słabo, ale zdaje się, że piłkarze mieli jeszcze w nogach poprzedni mecz. Mieliśmy dużo szczęścia, ponieważ Piast zdominował nas w pierwszej połowie. O sukcesie przesądziło doświadczenie piłkarzy, choć wszyscy zagrali poniżej swojego poziomu.
dp, PAP