Logo Polskiego Radia
PAP
migrator migrator 28.02.2010

Rekordowe dla Polski zimowe igrzyska zakończone! Mamy 6. medali

Medale dla Polski zdobyli: Justyna Kowalczyk, Adam Małysz i panczenistki. To najlepsze zimowe igrzyska w historii dla Polski.
Złoty medal olimpijski Vancouver 2010Złoty medal olimpijski Vancouver 2010 (fot.VANOC/COVAN)

21. Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Vancouver przechodzą do historii. Były udane pod względem sportowym, zwłaszcza dla polskiej ekipy, nie brakowało jednak wpadek organizacyjnych.

Polacy jechali do Kanady pełni nadziei, po świetnych występach w Pucharze Świata Justyny Kowalczyk i z medalowymi szansami Adama Małysza, którego forma rosła z dnia na dzień oraz Tomasza Sikory. Prezes PKOl Piotr Nurowski mówił skromnie, że chciałby, aby liczba polskich medali w igrzyskach zimowych była wreszcie dwucyfrowa - przed Vancouver biało-czerwoni stali na podium osiem razy.

Sukces jest jednak zaskakująco duży. Polscy sportowcy zdobyli sześć medali, w tym jeden najcenniejszy - Kowalczyk w biegu na 30 km. Tym samym, 38 lat po zdobyciu złotego medalu przez Wojciecha Fortunę, Polska doczekała się drugiego "zimowego" mistrza olimpijskiego.

Początek olimpijskich zmagań nie wróżył jednak podopiecznej trenera Aleksandra Wierietielnego aż takiego sukcesu. Biegaczka z Kasiny Wielkiej zaczęła od piątego miejsca na 10 km, a później zdobyła srebrny medal w sprincie i brązowy w biegu łączonym, ale na trasach w Whistler królowała Norweżka Marit Bjoergen. Dominacja rywalki wywoływała nerwowe reakcje w polskim obozie - narzekano na zbyt łatwe trasy, zarzucano Skandynawce wspomaganie się lekami na astmę.

Przedostatni dzień igrzysk przyniósł jednak odpowiedź na pytanie, która z tych wielkich zawodniczek może się tytułować "królową nart". Po pasjonującej walce, która na trwałe przejdzie do historii polskiego sportu, Kowalczyk minimalnie pokonała Bjoergen i sięgnęła po upragnione złoto. Norweżka zdobyła w Whistler pięć medali, w tym trzy złote, ale najbardziej prestiżową konkurencję biegową wygrała Polka.

Do trzech medali Kowalczyk dwa srebrne dorzucił Małysz. "Orzeł z Wisły" przed igrzyskami powoli dochodził do szczytu formy, ale mało kto przypuszczał, że uda mu się pokonać koalicję Austriaków. Tymczasem Małysz skakał jak natchniony i nie pozostawił wątpliwości, że nadal należy do światowej czołówki. Przegrał tylko z fenomenalnym Szwajcarem Simonem Ammannem, który podobnie jak przed ośmioma laty w Salt Lake City zdobył dwa złote medale.

Największą niespodziankę sprawiły panczenistki. Katarzyna Bachleda-Curuś, Katarzyna Woźniak i Luiza Złotkowska wywalczyły olimpijski brąz w drużynowym wyścigu na dochodzenie. Wcześniej, w konkurencjach indywidualnych na torze Richmond Oval, spisywały się słabo, trudno więc było liczyć na ich wysokie miejsce w rywalizacji zespołowej.

Przedostatniego dnia igrzysk stoczyły dwa porywające pojedynki. Najpierw w półfinale z Japonkami były bliskie zapewnienia sobie co najmniej srebra - przegrały tylko o 0,19 s. W wyścigu o trzecie miejsce początkowo ustępowały Amerykankom, ale jechały bardzo dobrze taktycznie. Rywalki nie wytrzymały narzuconego przez siebie tempa i w końcówce przegrały miejsce na podium. To pierwszy olimpijski medal polskich panczenów od pół wieku. Na igrzyskach w Squaw Valley w 1960 roku Elwira Seroczyńska była druga, a Helena Pilejczyk - trzecia w wyścigu na 1500 metrów.

Większe, chociaż niezbyt uzasadnione wcześniejszymi występami nadzieje, wiązano z Tomaszem Sikorą. Najlepszy polski biathlonista walczył dzielnie, zajmował miejsca w okolicy pierwszej dziesiątki, ale kiepskie strzelanie nie pozwoliło mu stanąć na podium. Miłą niespodziankę sprawiły natomiast jego koleżanki. Weronika Nowakowska była piąta, a Agnieszka Cyl siódma w biegu na 15 km. W sztafecie, gdzie przyznawano im największe szanse, Polki były dopiero 12.

dp