Logo Polskiego Radia
PAP
Paweł Gawlik 23.01.2011

5-godzinny maraton Schiavone z Kuzniecową

Włoska tenisistka Francesca Schiavone pokonała Rosjankę Swietłanę Kuzniecową 6:4, 1:6, 16:14 w 1/8 finału Australian Open.
Francesca SchiavoneFrancesca Schiavonefot. PAP/EPA

Był to najdłuższy pojedynek kobiecy w historii Wielkiego Szlema.

Tenisistki grały cztery godziny i 44 minuty, dłużej o 25 minut od dotychczasowego rekordu. Ustanowiły go przed rokiem, również w Melbourne, Czeszka Barbora Zahlavova-Strycova i Rosjanka Regina Kulikowa. Ta pierwsza wygrała wówczas 7:6 (7-5), 6:7 (10-12), 6:3.

Zanim Schiavone podniosła w górę ręce w geście triumfu, obroniła sześć piłek meczowych. Sama wykorzystała trzecia okazję do zakończenia spotkania.
30-letnia Włoszka w 11. starcie w Australian Open po raz pierwszy dotarła do ćwierćfinału. To jej 42. z rzędu występ w imprezie zaliczanej do Wielkiego Szlema. Pierwszy i jak dotychczas jedyny triumf w jednym czterech najważniejszych turniejów w sezonie odnotowała przed rokiem na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu.

Niedzielny awans, niezależnie od dalszych wyników, da Schiavone awans na szóste miejsce w rankingu WTA Tour, najwyższe w karierze.

Obie bohaterki tego maratonu, mimo narastającego zmęczenia, nie oszczędzały się do samego końca, grając agresywnie i ryzykownie w długich wymianach z głębi kortu. Nie odpuszczały żadnej piłki, grając często na granicy błędu.

- W takiej sytuacji, kiedy decydować może każdy, nawet przypadkowy punkt, nie można się nawet na moment zawahać. Każda wymiana jest ważna i nie można sobie pozwolić na słabość. Zresztą poziom adrenaliny i tak to uniemożliwia. Trudno opisać, jak bardzo byłam dziś zmęczona fizycznie, ale i psychicznie również. Odprężenie przychodzi dopiero po wygranym lub przegranym meczbolu. Oczywiście wolę, kiedy kończy się to tak, jak dziś - powiedziała Włoszka, która przed rokiem w Paryżu klękała i całowała kort po każdym wygranym meczu od ćwierćfinału.

- Dzisiaj tego nie zrobiłam, choć nie wiem dlaczego. Może dlatego, że to była dopiero czwarta runda. Nie wiem, co będzie dalej, ale niczego nie wykluczam - dodała.

Schiavone potwierdziła w niedzielę opinię jednej z najmocniejszych fizycznie tenisistek w Tourze. Zresztą 25-letnia Kuzniecowa również jest znana z dobrej kondycji i niesamowitej siły gry. Jedynie w ostatnich miesiącach nie zachwycała formą, która dawniej pozwoliła jej być numerem dwa na świecie. Po niedzielnej porażce przyznała, że obecnie wiele czasu poświęca na rozwijanie swojej strony duchowej.

- Jestem bardzo religijna osobą, ostatnio nawet bardziej, niż wcześniej. Wierzę w Boga i to pozwala mi w trudnych chwilach, które dotknęły mnie w poprzednim sezonie. Pomaga mi też w odrabianiu strat i powrocie do czołówki - powiedziała Rosjanka, obecnie 26. na świecie.

Kolejną rywalką Schiavone będzie we wtorek liderka rankingu WTA Tour Caroline Wozniacki. W czwartej rundzie, w ciągu 80 minut, Dunka polskiego pochodzenia pokonała Łotyszkę Anastasiję Sevastovą 6:3, 6:4.

W drugiej parze 1/4 finału wyłonionej w niedzielę zmierzą się Chinka Na Li (nr 9.) i Niemka Andrea Petkovic (30.), która wyeliminowała byłą liderkę rankingu Rosjankę Marię Szarapową (14.), triumfatorkę Australian Open z 2008 roku.
Kolejne mecze czwartej rundy zostaną rozegrane w nocy z niedzieli na poniedziałek. Na godzinę 3.30 wyznaczono spotkanie Agnieszki Radwańskiej (nr 12.) z Chinką Shuai Peng.

gaw