Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Paweł Klocek 18.06.2011

Trener Wisły: Polscy piłkarze są za drodzy

W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" Robert Maaskant, trener Wisły Kraków wyjaśnia politykę transferową mistrza Polski.
Robert MaaskantRobert Maaskant fot. Ekstraklasa

W kwietniu powiedział pan, że aby Wisła awansowała do rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów, trzeba po pierwsze zmienić taktykę, a po drugie drużynę. Podtrzymuje pan tę opinię?

ROBERT MAASKANT: Nie do końca to miałem na myśli, historia została podkręcona przez dziennikarzy. Po jednej z porażek na wiosnę Tomaą Jirsak wypowiedział podobne słowa, coś w rodzaju: „Jeśli będziemy grali tak, jak w tym meczu, nie ma mowy o Lidze Mistrzów". Jeśli jednak mowa o tych rozgrywkach, to oczywiście, potrzeba wzmocnień. A do przeciwników, z którymi przyjdzie nam zagrać, trzeba odpowiednio przygotować się pod względem taktycznym. Normalne. Jeśli gramy w ekstraklasie, to w dziewięciu na dziesięć przypadków Wisła częściej utrzymuje się przy piłce. W Lidze Mistrzów może być odwrotnie. Dlatego podczas wiosennych meczów w lidze próbowaliśmy gry w kilku ustawieniach. I również z tego powodu szukamy piłkarzy, którzy do takiej gry będą przygotowani.

Pana drużyna kończyła sezon w ustawieniu z dwoma defensywnymi pomocnikami – Cezarym Wilkiem i Radosławem Sobolewskim. Taką Wisłę kibice zobaczą w nadchodzącym sezonie?

Tak jak już wspomniałem, stosujemy trzy ustawienia taktyczne i mamy do tego wykonawców. Jeśli jest się najlepszym zespołem na świecie, nie trzeba zmieniać ustawienia. Jeśli jest się dobrym, trzeba mieć przygotowanych kilka wariantów. Nie ma się co oszukiwać – jeśli chodzi o Ligę Mistrzów, Wisła będzie gdzieś pośrodku, może nawet trochę niżej. Dlatego musimy być przygotowani do gry pod danego przeciwnika.

Ma pan wykonawców do takich wariantów? Zacznijmy od obrony, bo w tej formacji chyba jest najwięcej problemów.

Szukamy jeszcze trzech zawodników do tej formacji: lewego obrońcy, środkowego grającego lewą nogą i jak się uda – prawego. I to prezentujących wysoki poziom. Oczywiście, są zdolni zmiennicy, ale na Ligę Mistrzów potrzeba więcej. Proszę spojrzeć na lewą obronę. Jest Dragan Paljić, ale to za mało na cały sezon. Trafił zresztą do Wisły jako nominalny lewy pomocnik.

A są w polskiej lidze piłkarze, których widziałby pan w Wiśle?

Oczywiście, nawet chciałbym mieć w drużynie więcej zawodników z Polski. Niestety, są drodzy, dlatego szukamy za granicą.

Aby awansować do Ligi Mistrzów, Wisła potrzebuje piłkarzy gotowych o to walczyć.

Na przyszłość też trzeba patrzeć. To po pierwsze. A po drugie, skoro mamy awansować, to po co szukać piłkarzy w Polsce? Przecież to my jesteśmy mistrzem.

Mimo wszystko z Arki Gdynia za darmo jest do wzięcia Erik Noll. Z Lecha Poznań chce odejść Seweryn Gancarczyk. To nieźli lewi obrońcy.

Przyglądaliśmy się tym piłkarzom. Tylko jedno pytanie – jakby był pan dyrektorem technicznym Wisły albo trenerem tego klubu, czy sprowadziłby pan zawodnika, który właśnie spadł z ligi lub takiego, który w ostatnich miesiącach siedział na ławce rezerwowych?

Michael Lamey nie grał przez ostatnie miesiące...

Nie żyjemy w idealnym świecie. Czasem trzeba brać takiego zawodnika, na którego Wisła może sobie pozwolić. Dlatego to zrobiliśmy – czy z Michaelem, czy z Ivicą Ilievem. Jeśli obaj mieliby 26 lat, to nie sądzę, aby udało się ich ściągnąć do Wisły.

Co z Michaiłem Siwakowem? Czy Wisła go zatrzyma?

Cagliari nie chce podejmować decyzji dotyczącej przyszłości Michaiła przed startem sezonu. Piłkarz też ma sporo możliwości. Może iść na Ukrainę, do Rosji albo zostać we Włoszech. Mówiąc szczerze, Wisły nie stać na zapewnienie mu takiego kontraktu, jaki ma obecnie w Cagliari. Kiedy wypożyczyliśmy go zimą, oczekiwaliśmy od niego więcej. Nie pokazał pełni umiejętności i dlatego już po pierwszych meczach na wiosnę musiałem posadzić go na ławce.

Wisła chce awansu do Ligi Mistrzów, a nie wydaje pieniędzy na transfery?

Jeśli dysponuje się większą gotówką, łatwiej znaleźć zawodnika. Nie uważam jednak, że dokonujemy złych transferów. Zespół jest mocniejszy niż w zeszłym sezonie.

Transfer Ivicy Ilieva był naprawdę niezbędny? Na pozycjach, na których może grać, Wisła nie ma braków.

Wystarczy jedna kontuzja i mamy problem z przodu. Tak było, kiedy w dwóch meczach nie mógł zagrać Genkow. Potrzebowaliśmy zawodnika, który może występować na kilku pozycjach. Braki były. Genkow nie był w najwyższej formie, a musiał wskoczyć do pierwszego składu już w pierwszym spotkaniu ligowym z Arką Gdynia. Teraz mamy Ilieva. Proszę spojrzeć na nazwiska tych piłkarzy: Małecki, Iliev, Melikson, Kirm, Genkow. Mało jest drużyn, które chciałby przeciwko nim zagrać.

Chciał pan mieć skompletowaną drużynę już podczas zgrupowania w Zakopanem. Nie udało się.

Trudno. Codziennie dzwonię do Stana i pytam: „Przywieziesz mi jakiegoś piłkarza?". I tak w porównaniu do ostatniego okna transferowego jest dużo lepiej. Mam obecnie 12–14 piłkarzy do osiemnastki meczowej. Drużyna, która zdobyła mistrzostwo, jest w komplecie, nikt nie odszedł. Oprócz Erika Cikosa, ale już zdążyliśmy go zastąpić.

Możliwe jest sprzedanie zawodnika z podstawowego składu, powiedzmy Małeckiego, i wykorzystanie uzyskanych funduszy na zakupy?

Oczywiście, każdy ma cenę. Ale nie chcemy w taki sposób szukać funduszy.

pk, Przegląd Sportowy