Logo Polskiego Radia
PAP
Aneta Hołówek 02.05.2013

Puchar Polski. Śląsk - Legia: Perfekcyjny celownik "Sagana". Legia bliżej triumfu

We Wrocławiu w pierwszym meczu finału Pucharu Polski Śląsk Wrocław przegrał z warszawską Legią 0:2. Rewanż 8 maja w stolicy.
Marek Saganowski z Legii Warszawa fetuje strzelenie bramki Śląskowi Wrocław podczas pierwszego meczu finałowego piłkarskiego Pucharu PolskiMarek Saganowski z Legii Warszawa fetuje strzelenie bramki Śląskowi Wrocław podczas pierwszego meczu finałowego piłkarskiego Pucharu PolskiPAP/Maciej Kulczyński
Posłuchaj
  • Po meczu Saganowski nie krył radości zarówno z wygranej, jak i strzelonych bramek (IAR)
  • Marek Saganowski podkreślał, że kluczem do sukcesu było zneutralizowanie akcji zaczepnych Śląska i dobra postawa bramkarza Legii (IAR)
  • Kapitan Śląska, Sebastian Mila przyznał, że Legia odniosła zasłużone zwycięstwo. Podkreślił zarazem, że losy rywalizacji nie są jeszcze rozstrzygnięte (IAR)
Czytaj także

Wrocławianie przystąpili do meczu bez pauzującego za kartki Adama Kokoszki, ale z nadzieją na rehabilitację po ubiegłotygodniowej porażce 0:4 w ligowym spotkaniu z KGHM Zagłębiem Lubin. Dodatkowo w czwartek 55. urodziny obchodził trener mistrzów Polski Stanislav Levy. Legia przyjechała do Wrocławia bez zawieszonego za kartki Janusza Gola i kontuzjowanego Jakuba Wawrzyniaka.
Początek spotkania był bardzo wyrównanym, ale prowadzonym w dość wolnym tempie widowiskiem. Oba zespoły próbowały atakować, ale brakowało im dokładności w wykończeniu akcji. Wrocławianie już w 4. minucie mogli wyjść na prowadzenie, ale Przemysław Kaźmierczak po dobrym podaniu od Sebastiana Mili źle trafił w piłkę. Chwilę później w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Michał Kucharczyk, ale ofiarnie interweniujący Rafał Gikiewicz zdołał sparować piłkę na rzut rożny.
Na bramkę kibice musieli czekać aż do 32. minuty spotkania. Podopieczni trenera Jana Urbana kilkoma podaniami rozmontowali defensywę mistrzów Polski, a Kucharczyk dośrodkował do stojącego przed bramką Marka Saganowskiego, który mimo asysty obrońcy dał swojej drużynie prowadzenie. Goście poszli za ciosem i tuż przed przerwą Saganowski zdobył swojego drugiego gola. Napastnik Legii wykorzystał błąd Marka Wasiluka w polu karnym i strzałem z kilku metrów pokonał bezradnego Gikiewicza.
Po zmianie stron inicjatywa nadal należała do gości, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce. Cofnięci na własna połowę wrocławianie swoich szans szukali w kontratakach i kilkakrotnie bliscy byli zdobycia bramki kontaktowej. Po strzałach Łukasza Gikiewicza i Waldemara Soboty piłka przeleciała jednak tuż obok słupka.
W ostatnich minutach tempo spotkania znacznie spadło, a gra toczyła się głównie w środku pola. Mecz został przedłużony o trzy minuty, ale jego wynik nie uległ już zmianie, choć w doliczonym czasie gry Wladimir Dwaliszwili trafił jeszcze w poprzeczkę.

Po meczu powiedzieli:
Jan Urban (trener Legii Warszawa): "Wydaje mi się, że zagraliśmy najlepsze spotkanie na wiosnę i to w najbardziej odpowiednim momencie. Przyjazd do Wrocławia to zawsze wielkie wydarzenie, i dla Śląska, i dla Legii. Mecz ułożył nam się bardzo dobrze, bo potrafiliśmy zneutralizować mocne skrzydła Śląska i największą gwiazdę tej drużyny, czyli Sebastiana Milę. To zawodnik, który gdy ma miejsce, potrafi dogrywać znakomite piłki. Dzisiaj mu na to nie pozwoliliśmy. Stworzyliśmy sobie wiele sytuacji i porażka 0:2 to dla Śląska najmniejszy wymiar kary. Jesteśmy zadowoleni, ale nie myślimy o rewanżu, tylko o najbliższym meczu ligowym z Lechią Gdańsk, a co będzie później, zobaczymy".
Stanislav Levy (trener Śląska Wrocław): "Legia była dzisiaj lepsza, szybsza, bardziej agresywna i wygrała zasłużenie. My stworzyliśmy sobie 3-4 sytuacje, ale jeśli się ich nie wykorzystuje, to ciężko pomyśleć o lepszym rezultacie. Nie krytykuję publicznie żadnych zawodników, ale prawdą jest, że mieliśmy na boisku piłkarza, który nie był w optymalnej formie, a gdy nie ma się 11 zawodników w równej dyspozycji, trudno nawiązać wyrównaną walkę z Legią.
- Większym problemem niż niedokładne podania, były dzisiaj dla nas szybkie straty piłki, zwłaszcza w środku pola, po których rywale wyprowadzali niebezpieczne ataki. Do pierwszej bramki spotkanie było wyrównane, a w drugiej połowie walczyliśmy o lepszy wynik i mieliśmy swoje sytuacje, ale trzeba było je wykorzystać. Nadzieja umiera ostatnia, ale przed rewanżem mamy jeszcze mecz w niedzielę z Pogonią Szczecin. Jest on dla nas bardzo ważny i musimy zrobić wszystko, żeby ten negatywny wynik z dzisiaj zmazać".

Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 0:2 (0:2)

Bramki: Saganowski (32', 43')

Śląsk Wrocław - Rafał Gikiewicz - Mariusz Pawelec, Marek Wasiluk, Marcin Kowalczyk, Tadeusz Socha (83. Krzysztof Ostrowski) - Waldemar Sobota, Przemysław Kaźmierczak (53. Łukasz Gikiewicz), Sebastian Mila, Dalibor Stevanovic, Piotr Ćwielong - Eric Moulonungui (46. Mateusz Cetnarski).
Legia Warszawa - Wojciech Skaba - Artur Jędrzejczyk, Inaki Astiz, Tomasz Jodłowiec, Marko Suler - Michał Kucharczyk, Ivica Vrdoljak, Wladimir Dwaliszwili, Dominik Furman, Tomasz Brzyski (84. Aleksander Jagiełło) - Marek Saganowski (76. Daniel Łukasik).

Żółta kartka: Śląsk Wrocław - Mariusz Pawelec, Marek Wasiluk, Tadeusz Socha. Legia Warszawa - Ivica Vrdoljak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów: 35000.

Dwa mecze finałowe

Zarząd PZPN postanowił, że w tym sezonie triumfator Pucharu Polski zostanie wyłoniony w dwóch meczach finałowych. W kolejnych edycjach piłkarska federacja planuje powrócić do formuły jednego spotkania (na Stadionie Narodowym w Warszawie).

Piłkarze z Łazienkowskiej są absolutnymi rekordzistami tych rozgrywek

W sumie wystąpili dotychczas w finale 21 razy, a 15-krotnie sięgali po puchar. Śląsk ma z kolei "stuprocentową" skuteczność. Grał w decydującym spotkaniu dwa razy i w obu przypadkach triumfował - 1976 i 1987 roku.
Rok temu w finale w Kielcach legioniści pokonali Ruch Chorzów 3:0. Tym razem stołeczny zespół zmierzył się z "Niebieskimi" już w półfinale. W Chorzowie było 0:0, ale w rewanżu drużyna Jana Urbana wygrała 2:1. W drugiej parze Śląsk okazał się dwukrotnie lepszy od przeżywającej kryzys Wisły Kraków (2:1, 3:2).

ah