Logo Polskiego Radia
PAP
Marcin Nowak 25.06.2013

Wimbledon. Przysiężny: starałem się dziś dominować na korcie

Michał Przysiężny pokonał Niemca Philippa Petzschnera 6:3, 7:6 (8-6), 6:0 i jest w 2. rundzie wielkoszlemowego Wimbledonu (pula nagród 22,56 mln funtów).
Michał PrzysiężnyMichał Przysiężny PAP/EPA/KERIM OKTEN
Posłuchaj
  • Trener Michała Przysiężnego - Aleksander Charpantidis o kolejnym rywalu swojego podopiecznego na Wimbledonie - Kevinie Andersonie (IAR)
  • Trener Michała Przysiężnego - Aleksander Charpantidis o kolejnych meczach swojego podopiecznego na Wimbledonie (IAR)
  • Relacja Cezarego Gurjewa (Naczelna Redakcja Sportowa) z drugiego dnia zmagań w Wimbledonie (Jedynka/Kronika sportowa)
Czytaj także

Polski tenisista przeszedł wcześniej trzy rundy kwalifikacji. To polski tenisista prowadził grę i kontrolował rozwój wydarzeń na korcie.
- Na pewno starałem się dziś dominować na korcie, choć w drugiej części drugiego seta cały czas czekałem, aż zacznie grać krótszego slajsa. Trochę za dużo odgrywałem mu na forhend, zamiast częściej na bekhend. No i mogło się trochę szybciej skończyć, ale niepotrzebnie straciłem swój serwis na początku drugiego seta. Ale dobrze się skończyło i wygrałem w tie-breaku. To dobrze, bo gdy robi się po jeden w setach, to dalej może być zawsze różnie - powiedział po meczu Przysiężny.
Do wygranej w pierwszej partii wystarczyło Polakowi jedno przełamanie serwisu rywala w czwartym gemie. W drugiej prowadził 2:0, nim przeciwnik odrobił straty, a potem w tie-breaku obronił dwa setbole, zdobywając cztery kolejne punkty od stanu 4-6. Potem nie stracił już gema. Przy meczbolu Petzschner próbował wymusić na sędzim decyzję o aucie, choć zagranie przeciwnika trafiło w sam narożnik kortu. Widownia zareagowała śmiechem, a chwilę później zaczęła bić brawo, gdy padła zwyczajowa komenda "gem, set, mecz".

Rywal lubi się pokłócić?
- Piłka była dobra, choć może wyglądała jakby miała wylecieć. Ale on już stanął i czekał aż sędzia wykrzyczy aut, a ona wpadła w kort, więc musiał się trochę pokłócić. On chyba po prostu tak lubi, choć może nie będę się wypowiadał na ten temat, bo za bardzo go nie znam - ocenił Przysiężny.
W ten sposób 29-latek z Głogowa dołączył do Jerzego Janowicza (nr 24.) i Łukasza Kubota, którzy swoje pierwsze mecze w tegorocznym Wimbledonie wygrali w poniedziałek. W tym samym składzie tenisiści ci znaleźli się przed miesiącem w drugiej rundzie wielkoszlemowego Roland Garros. Przy czym Przysiężny, zarówno w Paryżu, jak i w Londynie, musiał się przebijać przez kwalifikacje.
- Fajnie, że udało mi się tu też przejść eliminacje, no i dzisiaj pierwszą rundę. Znów mamy trzech Polaków w drugiej rundzie, co tym bardziej cieszy. Na pewno występ w eliminacjach pomaga, bo zagrałem w nich w sumie dziesięć setów, a przy okazji mogłem sporo trenować na trawie. Co prawda trawa w Roehampton jest trochę inna, ale w tym roku korty były tam naprawdę dobrze przygotowane, no i nie wiało jak zazwyczaj. Pogoda była fajna, tak jak tutaj, po prostu zero wiatru, więc dobrze się grało - powiedział Przysiężny, często nękany w ostatnich latach przez kontuzje.
Przysiężny świetnie przygotowany do turnieju
- Od dłuższego czasu zdrowotnie jest u mnie dobrze. Przez długi okres czasu nic mnie nie boli i gram dobrze. Mniej trenuję, za to gram częściej turnieje pod rząd, co też swoje robi. Na pewno pomogło mi też to, że znów zacząłem pracować z Alkiem Charpantidisem, który miał już udział we wcześniejszych moich sukcesach. Po dzisiejszej wygranej będę pewnie najwyżej, gdzieś 115., w rankingu, więc przydałoby się jeszcze tu wygrać jakiś mecz, może dwa. Tym bardziej, że zaraz po Wimbledonie zagram jeszcze na trawie w Newport - dodał.
Kolejnym rywalem Polaka, 127. będzie w Londynie Kevin Anderson z RPA, rozstawiony z numerem 23. Jeszcze ze sobą nie grali.
- Na pewno on będzie grał mocniej z bekhendu i forhendu, bo nie używa zupełnie slajsa. Będzie też mocniej serwował, więc ważne będzie utrzymywać swój serwis i wykorzystać każdą szansę na przełamanie jego - uważa Przysiężny, który za awans do drugiej rundy zarobił 38 tys. funtów, dwukrotnie więcej, niż wypłacano przed rokiem.
- Dobrze, że podniesiono trochę premie w Wielkim Szlemie, choć czytałem kiedyś artykuł o tym, że tenisiści dużo zarabiają. To trochę jest śmieszne, że kogoś, kto jest np. 80. w rankingu ATP, nie stać na podróżowanie przez cały rok z trenerem i jeszcze płacenie mu normalnej pensji. Spójrzmy jakie miliony zarabia, dajmy na to, setny piłkarz na świecie - dodał.

man