Obaj trenerzy znają się na wylot. Villas-Boas był asystentem Mourinho od 2002 roku przez siedem lat. Pod koniec pracy "The Special One" w Interze Mediolan (2009 rok) Villas-Boas postanowił rozpocząć działalność na własną rękę. Zadzwonił wtedy do Mourinho i powiedział mu, że zamierza odejść ze sztabu i budować swoją własną markę.
- Nie ma sprawy, powodzenia - odpowiedział krótko Mourinho.
W dzisiejszym meczu nie zabrakło czysto sportowych emocji, pozbawionych drugiego dna. Pierwsza połowa należała do Tottenhamu, któremu momentami udawało się zepchnąc Chelsea do defensywy. W 19 minucie po świetnej akcji Eriksena wynik otworzył Gylfi Sigurdsson.
Tottenham miał jeszcze swoje sytuacje, ale nie podopiecznym Villas-Boasa nie udało się ich wykorzystać. W drugiej połowie Mourinho zdecydował się wprowadzić na boisko Juana Mate i okazało się to strzałem w dziesiątkę.
Hiszpan ożywił grę "The Blues", miał asystę przy wyrównującej bramce. Głowwą uderzył kapitan John Terry i zanosiło się na to, że Chelsea pójdzie za ciosem.
W drugiej połowie miała bezdyskusyjną przewagę aż do czerwonej kartki, którą zobaczył Fernando Torres. Była to konsekwencja dwóch żółtych kartek.
Tottenham poczuł, że może sięgnąć po zwycięstwo, jednak mimo kilku okazji nie udało się go osiągńąć.
Tottenham - Chelsea - 1:1 (1:0)
Bramki: Sigurdsson 1:0 (19), Terry 1:1 (64)
Tottenham: Lloris - Walker, Dawson, Vertonghen, Naughton - Paulinho, Dembele - Townsend, Eriksen, Sigurdsson - Soldado
Chelsea: Cech - Ivanović, Luiz, Terry, Cole - Lampard, Mikel - Ramires, Oscar, Hazard - Torres
(ah, ps.pl)