Z badań wynika, że 20proc. Polaków nie wie, co zrobić, by wyjazd za granicę był bezpieczny. Ma to zmienić kampania „Bezpieczna praca w wakacje”, której celem jest zwrócenie uwagi na zjawisko współczesnego niewolnictwa i handlu ludźmi.
Jaką pracę wybrać?
W poszukiwaniu pracy wakacyjnej najchętniej wyjeżdżamy do krajów zachodnich - Niemiec, Włoch i Francji. Poszukując pracy za granicą, warto w pierwszym kroku zwrócić uwagę na to, czy w ogłoszeniu widnieje nazwa firmy i czy można ją znaleźć w wyszukiwarce internetowej.
- Jeśli decydujemy się na wakacyjny wyjazd zarobkowy, na początku warto dobrze ocenić swoje możliwości językowe i realistycznie podejść do planu poszukiwań pracy. Możemy szukać solidnego pracodawcy na własną rękę albo skorzystać z pomocy agencji pośrednictwa – wówczas będziemy mieli pewność, że nic złego nam się nie stanie. Każda legalnie działająca agencja powinna mieć odpowiedni certyfikat, informacje na ten temat znajdują się na stronie internetowej Krajowego Rejestru Agencji Zatrudnienia – powiedziała Aneta Grabowska ze Stowarzyszenia PoMOC.
- Każdy, kto zdecyduje się na podjęcie pracy za granicą, musi pamiętać o wypełnieniu odpowiednich dokumentów. Ważne jest również, żeby podpisanie umowy nastąpiło w Polsce. Już na początku rozmowy o pracę powinniśmy pamiętać o zaświadczeniu o ubezpieczeniu, formularzach A1 – dodała Katarzyna Leszczyńska-Bohdan, Grupa Aterima.
Pułapki prac sezonowych
Popularnym chwytem stosowanym przez nieuczciwych pracodawców jest odmowa wydania dokumentów wymaganych prawem, które wiążą się z wyjazdem za granicę. Często oszuści wymagają od swoich pracowników pozostawienia paszportów lub dokumentów osobistych w depozycie.
- Przechowywanie paszportów jest niezgodne z prawem. Dobrze jest zrobić kopie dokumentów, które zabieramy ze sobą. Pozostawienie ich naszej najbliższej rodzinie da nam zabezpieczenie w przypadku najbardziej kryzysowych sytuacji. Przed wyjazdem warto ustalić z rodziną hasło klucz, które będzie informowało najbliższych o naszym niebezpieczeństwie – podkreśliła Aneta Grabowska.
PR24/Paulina Olak