Logo Polskiego Radia
PolskieRadio 24
Dominik Panek 31.10.2017

Magdalena Brzeska: moja rodzina była nękana przez właścicieli

Były próby włamania do mieszkania rodziców; jakość ich życia, po zwrocie kamienicy, pogorszyła się - zeznała przed komisją weryfikacyjną córka działaczki lokatorskiej Jolanty Brzeskiej - Magdalena. Jak dodała, nowy właściciel Nabielaka 9 chciał m.in. by lokatorzy płacili za dojście do budynku. Transmisja w Polskim Radiu 24.

Słuchaj transmisji w Polskim Radiu 24

Córka Jolanty Brzeskiej - Magdalena zeznaje we wtorek przed komisją weryfikacyjną w sprawie kamienicy przy Nabielaka 9, gdzie mieszkali jej rodzice. Decyzja zwrotowa, dotycząca tej kamienicy z lokatorami, wydana została wobec spadkobierców dawnych właścicieli i znanego "kupca roszczeń" Marka M. Brzeska, zginęła w 2011 r. w niewyjaśnionych okolicznościach.

Jej córka poinformował komisję, że jej rodzina mieszkała przy Nabielaka 9 od 1951 roku. Mówiła o szykanach stosowanych wobec jej rodziców; obawach, które czuli - po zwrocie kamienicy. Oceniła, że celem nowych właścicieli "było pozbycie się lokatorów". 

- Pierwszą informację o tym, że budynek został zwrócony dostaliśmy w maju 2006 roku od ZGN Mokotów. Było tam wyraźnie napisane, że nasze prawa jako lokatorów są takie same - powiedziała i dodała, że przed długim weekendem majowym współwłaściciel kamienicy Marek M. poinformował rodzinę Brzeskich, że umowa najmu jest nieważna i muszą się wyprowadzić oraz zapłacić karę za bezumowne korzystanie z lokalu.

Córka Brzeskiej podkreślała, że po przekazaniu kamienicy, zdrowie jej rodziców się pogorszyło, "tata dużo mówił, że przestał sypiać po nocach, mama to samo". Mówiła też, że po śmierci ojca, jej matka przeniosła swoje wszystkie kosztowności do mieszkania córki, "bo bała się włamania". Przyznała, że do takich prób dochodziło. "Sztaby antywłamaniowe były przecinane diaksem" - zeznała.

Relacjonowała też, że po zwrocie kamienicy, jej matka dostała m.in. pismo o opróżnienie piwnicy. - Dostała też informację, że nie może przechodzić pomiędzy wejściem do budynku a chodnikiem i, że za to przejście - tam jest z 1,5 metra może 2 metry - musi uiszczać 500 zł miesięcznie - mówiła.

Jak dodała, "pierwsze, co zrobił w budynku Marek M." to wycięcie ogrodzenia, zlikwidowanie chodnika i postawienie ogrodzenie z "ociosanych sosnowych desek".

Świadek zaznaczyła, że jej matka była jedyną osobą, która nie otrzymała propozycji mieszkania socjalnego; pytana, czy w momencie eksmisji jej matka nie miałaby gdzie mieszkać, odpowiedziała twierdząco.. 

Polskie Radio 24/IAR