Logo Polskiego Radia
Trójka
migrator migrator 31.01.2007

Zbigniew Chlebowski

Tej partii i tego człowieka już dawno nie powinno być w rządzie, który dużo mówi o odnowie moralnej, o odnowie życia publicznego i społecznego.

- Gościem jest Pan Zbigniew Chlebowski - PO. Dzień dobry.

- Dzień dobry Państwu. Dzień dobry Panu.

- Ekspert PO od finansów, właściwie minister finansów w gabinecie cieni, tak? Dobrze mówię?

- Jeden ze współtwórców gabinetu cieni. Tak, odpowiedzialny za finanse.

- Prezes Marcinkiewicz - to jest chyba ładna nazwa. Ale prezes czego? Według "Dziennika" Kazimierz Marcinkiewicz zostanie szefem PKO BP. A według "Gazety Wyborczej" premier bardziej wolałby, żeby były szef rządu objął stanowisko prezesa Lotosu, niż PKO BP. Pana zdaniem, gdzie bardziej pasowałby Kazimierz Marcinkiewicz.

- Tak naprawdę Kazimierz Marcinkiewicz to sympatyczny polityk, który cieszy się zaufaniem. I to mówię z pełnym uznaniem. Natomiast jest to człowiek, który nigdy nie sprawował żadnej funkcji menedżerskiej, nigdy nie zarządzał żadną spółką, żadną korporacją. Niestety nie ma doświadczenia również w pracy w sektorze bankowym. Więc tak naprawdę - moim zdaniem - nie ma uprawnień, nie ma kompetencji, żeby kierować jednym z największych polskich banków. Mam duże wątpliwości czy poradziłby sobie z firmą Lotos. Ma duże doświadczenie polityczne, ale nigdy nie pracował na żadnym stanowisku, więc nie sprawdził się jako menedżer, czy ktoś, kto byłby w stanie kierować tak dużym bankiem.

- A której gazecie bardziej Pan wierzy? Dzisiaj mamy poznać decyzję rady nadzorczej banku. Ale czy to będzie decyzja na tak, czy na nie? Jak Pan sądzi?

- Źle się dzieje, że właściwie rozmawiamy o typach gazet, dziennikarzy, a przecież PiS w kampanii wyborczej zapowiadało, że obsada najważniejszych funkcji w państwie, również np. prezesów największych polskich spółek, polskich firm, będzie się odbywała na zasadzie otwartego konkursu, w którym będą się liczyć przede wszystkim merytoryczne przygotowanie, kompetencje, doświadczenie, wiedza. A tak nie jest.

- A czyż to nie jest konkurs? To, przez co przechodzi Kazimierz Marcinkiewicz?

- Tak. Tylko jeżeli popatrzymy np. na kandydatów, którzy startują w konkursie na prezesa PKO, to widać wyraźnie, że jest przynajmniej kilku, którzy mają zdecydowanie lepsze przygotowanie, wiedzę, doświadczenie i byliby bez wątpienia lepszymi prezesami tejże instytucji.

- Komu Pan bardziej wierzy? Będzie Kazimierz Marcinkiewicz szefem tego banku?

- To jest decyzja niestety nie merytoryczna, a polityczna. I wszystko na to wskazuje, że najprawdopodobniej tak.

- A jeżeli tak, to czy wtedy Kazimierz Marcinkiewicz może łączyć tę swoją funkcję z funkcją polityczną, z zasiadaniem w radzie politycznej, w komitecie politycznym PiS?

- Nie powinien tego czynić. Jeżeli zostałby prezesem banku, uważam, że powinien w jakimś sensie zawiesić swoją działalność polityczną. Pamiętajmy, że jest to spółka giełdowa i spółka, która jest ważna - strategiczna spółka. I dlatego tutaj powinien być prezes pozbawiony jakichkolwiek daleko idących powiązań politycznych. To może źle się odbijać na akcjonariuszach.

- Ale np. pan Jan Krzysztof Bielecki w jakiś sposób w życiu publicznym - to prawda, że trochę z oddali, to prawda, że nieco na marginesie - na pewno uczestniczy. Czy taka forma wypowiedzi publicznych np. na tematy bieżące jest dopuszczalna?

- Oczywiście, że tak.

- Jak to rozróżnić? Gdzie się zaczyna polityka, a gdzie się kończy to zaangażowanie w sprawy publiczne?

- Oczywiście, że to cienka linia. Natomiast jestem pewny, że pan Krzysztof Bielecki nigdy tej cienkiej linii nie przekroczył. Myślę, że to jest trudne gdzieś na końcu do oceny.

- Może Kazimierz Marcinkiewicz też nie przekroczy?

- No zobaczymy. Zobaczymy.

- Ale jak Pan myśli, będzie miał z tym problemy?

- W tej chwili widać wyraźnie, że w jakimś sensie politycy PiS-u, szefowie PiS-u dystansują się od Kazimierza Marcinkiewicza - przynajmniej ja mam takie wrażenie. Sądzę, że podobnie jest z samym Kazimierzem Marcinkiewiczem. Więc mam nadzieję, że nie będzie miał z tym problemu.

- Jedni twierdzą, że to Marcinkiewicz dystansuje się od swoich byłych kolegów. Ale zgadzam się i chyba słuchacze też, że efekt jest bardzo podobny. Kazimierz Marcinkiewicz nie podlega już przeglądowi resortów. Przeglądowi, który się opóźnia i który premier Jarosław Kaczyński przesunął o kilka dni. A jak Pan dokonuje takiego przeglądu resortów, tych PiS-owskich, tych rządowych, to kogo by Pan w pierwszym rzędzie pogonił?

- Na pewno PO złożyła wniosek i konsekwentnie będziemy dążyli do odwołania przede wszystkim wicepremiera Andrzeja Leppera - ministra rolnictwa. Na pewno bardzo słabo oceniamy funkcjonowanie i rozważamy możliwość złożenia takiego wniosku, jeżeli chodzi o ministra transportu, ministra Polaczka. Ten rok, jeżeli chodzi o budowę dróg w Polsce, autostrad, to absolutnie czas stracony. Podobnie źle też oceniamy panią minister Kalatę, która z jednej strony korzysta z tego, że polska gospodarka dobrze się rozwija, że spada bezrobocie, ale z drugiej strony wiemy o tym doskonale, że ten resort przez nią kierowany ma ciągle jakieś złe, nieodpowiedzialne pomysły. I to jest również jeden z najsłabszych ministrów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.

- A kto najlepszy w takim razie?

- Bez wątpienia w jakimś sensie wybija się minister rozwoju regionalnego, pani minister Gęsicka. Jednak sprawa wykorzystania funduszy europejskich w 2006 roku, to był jeden z najlepszych okresów od momentu, kiedy jesteśmy w UE. Zarówno jeżeli chodzi o wykorzystanie środków przez samorządy, jak i przedsiębiorców. Dużo w tym zakresie zrobiono - ułatwiono procedury. Jeszcze trochę trzeba zrobić, ale bez wątpienia wydaje się, że ten resort jest najlepszy.

- To była ta europejska górka. Ale czeka nas świńska górka. I ciekawa sytuacja, bo jeszcze w poniedziałek, pani wicepremier Zyta Gilowska mówiła w "Salonie Politycznym Trójki", że ona sobie nie wyobraża dodatkowych pieniędzy na skup żywca, ale teraz się okazuje, że być może wyrazi zgodę i chyba te pieniądze pojawią się. 70-80 tys. ton żywca ma zostać skupionych. Czy stać nas to? Skąd te pieniądze? Może one są w tym budżecie? Jak Pan ocenia?

- Przypomnę, że pani prof. Zyta Gilowska często zmienia zdanie. Często niestety składa pewne deklaracje, które odpuszcza. Tak było, kiedy rok temu obiecała, że będą w Polsce mniejsze podatki, mniejsze koszty pracy, a później słowa nie dotrzymała i wycofała się i rząd się wycofał z tych propozycji. Sytuacja nie tylko trudna jest w tej chwili w rolnictwie. Przede wszystkim uważam, że równie trudna, a może znacznie ważniejsza jest również jeżeli chodzi o służbę zdrowia, o to, co się dzieje po decyzji TK, kiedy komornicy weszli na drugi dzień na konta szpitali i wiele szpitali np. klinicznych na Dolnym Śląsku, ale również w Łódzkiem, w Lubuskiem, wiele szpitali wojewódzkich czy powiatowych stoi na skraju natychmiastowego zamknięcia.

- Bo działa rynek.

- To nie jest rynek. To jest bardzo poważny problem. Uważam, że to jest problem zagrożenia życia i zdrowia ludzkiego.

- Ale czy minister Religa powinien zmienić swoje zdanie i jednak postarać się o oddłużenie tych szpitali? Bo dziś w prasie mówi, że nie ma o tym mowy.

- Minister Religa musi pamiętać, że w 2001 roku oddano np. szpitale kliniczne akademiom medycznym z ogromnymi długami. I od tego czasu ciągną się problemy szpitali klinicznych, wojewódzkich.

- Panie pośle, czyli Pan jest za oddłużeniem szpitali, a przeciwko skupowi - rozumiem, tak? Te pieniądze przesunąć?

- Nie. Ja jestem za naprawą sytuacji w służbie zdrowia. Natomiast również za mądrą polityką w zakresie rolnictwa i polityką zwłaszcza skupową. Dziwię się tylko, że ministerstwo rolnictwa i wicepremier Lepper nie był w stanie przewidzieć tej trudnej sytuacji, którą dzisiaj rolnicy mają.

- Czyli to on zawinił?

- W dużej mierze resort rolnictwa, który powinien monitorować sytuację. Wiem o tym doskonale, że nie potrafimy sobie poradzić z eksportem do Rosji. Ciągle nie potrafimy udrożnić naszej wschodniej granicy.

- Nie chcę być złośliwy, ale mam wrażenie, że żaden minister nie poradziłby sobie z eksportem do Rosji, bo żaden minister rolnictwa - i tutaj słowo obrony dla Andrzeja Leppera. Powrócę do wcześniejszego pytania. Czy my mamy pieniądze na ten skup? Skąd weźmiemy te miliony?

- Według moich informacji wiem, że takich pieniędzy w budżecie nie ma. Jest pewna rezerwa w dyspozycji Rady Ministrów, jest też pewna rezerwa w dyspozycji niektórych ministrów. Ale na skup - tak, jak Lepper żąda 80 tys. ton - takich pieniędzy nie ma, bo to wymaga ok. 400 mln zł. Przyznam się szczerze, że nie wiem, skąd rząd te pieniądze chce wziąć.

- Czy Pana zdaniem Andrzej Lepper wychodzi z seks afery? Będzie badanie jego DNA przez prokuraturę. Ale wydaje się, że sondaże też nieco drgnęły. Plus 3 punkty dla Samoobrony. Jak będzie dalej z tą partią?

- Społeczeństwo już trochę się przyzwyczaja już do tej sprawy. Dla mnie jest ona wielce bulwersująca. Dla mnie w ogóle podejrzenie wicepremiera rządu o udział w seks aferze, zamieszanie i poważne zarzuty, które stawia prokuratura i jego najbliższych współpracownikom, to dowód na to, że tej partii i tego człowieka już dawno nie powinno być w rządzie. I to w rządzie, który dużo mówi o odnowie moralnej, o odnowie życia publicznego, społecznego. A tak naprawdę w najbliższym otoczeniu tego rządu właśnie takie osoby się znajdują.

- Ale jest i będzie? Pytałem raczej o ten efekt.

- Niestety najprawdopodobniej jest i będzie.

- Dziękuję bardzo. Zbigniew Chlebowski był dziś gościem "Salonu Politycznego Trójki".

- Dziękuję.