Logo Polskiego Radia
Trójka
migrator migrator 29.06.2009

Mirosław Drzewiecki, PO

Jak ja bym traktował wszystko, co mówi opozycja, bardzo serio, to bym uznał, że w Polsce nie ma już ani jednego drzewa, wszystko jest wycięte w pień, trzeba uciekać z tego kraju.
Posłuchaj
  • TRÓJKA 29 czerwica 2009
Czytaj także

Gościem Krystiana Hanke jest minister sportu Mirosław Drzewiecki.

Jest pan w studiu w Łodzi, więc pewnie był pan wczoraj na meczu Ligi Światowej Polska – Brazylia w Łodzi właśnie?

Wczoraj byłem w Warszawie, ale byłem przedwczoraj – wynik ten sam, tak że tak jak bym był jednego i drugiego dnia.

Ale organizacyjnie podobno sukces. Nawet Brazylijczycy chwalili i halę, i to, co tam się działo, i kibiców przede wszystkim. To taki przedsmak tego, co będzie się działo jesienią, bo czekają nas dwie ważne imprezy: Mistrzostwa Europy w Siatkówce Kobiet …

To prawda, kibice rewelacyjni, hala wspaniała i cieszę się bardzo też, że wreszcie w Polsce takie hale powstają.

Tylko pytanie o te imprezy – dobiegały nas informacje, że trudno znaleźć głównego sponsora i dla Mistrzostw Europy w Siatkówce i dla Mistrzostw Europy w Koszykówce. Czy to kryzys?

To jednak kryzys. Bo jeżeli siatkówka szuka głównego sponsora, to prosta odpowiedź jest taka, że kryzys zapukał do Europy… Jakoś to będzie.

A sponsorami ME w Koszykówce mają być spółki skarbu państwa. W dobie cięć budżetowych, to ja się trochę niepokoję, panie ministrze.

A ja się nie niepokoję. Wczoraj właśnie na siatkówce widziałem, jaki dobry interes robi na siatkówce Plus. Jak jest to wszystko „obrandowane” firmą, spółką skarbu państwa, skądinąd w dużej części. Sport dla firm potrafi być dobrym interesem, tylko muszą być dobre adresowane pieniądze. Jeżeli wydaje się na imprezę rangi Mistrzostw Europy, Mistrzostw Świata, to się nigdy nie traci. Jest trochę inna sytuacja, jak spółki skarbu państwa, niewiadomo dlaczego płacą dziesięć razy więcej drużynie niż wszystkie inne drużyny otrzymują, bo to jest zawsze podejrzenie, że te pieniądze to SA nie tylko sportowe, a jeszcze inne. Minister skarbu Aleksander Grad wydał zarządzenie, które mówi dokładnie o tym, że dzisiaj odpowiedzialność za drogę tych pieniędzy mają m.in. rady nadzorcze, które mają sprawdzać, czy to są sensowne wydatki. Bo jeżeli Plus z pieniędzy zainwestowanych w polską siatkówkę odzyskuje 5,50, to ja przyznam szczerze, że takie interesy każdy by chciał robić.

Czyli może pan zagwarantować, że budżety tych dwóch jesiennych imprez są niezagrożone?

Są niezagrożone. Poza tym to gwarantuje jeszcze jedną rzecz, że mądrze wydawane pieniądze przez spółki skarbu państwa – daj Boże, żeby tak było – to są dobre inwestycje i to jest dobry biznes. Jesteśmy przyzwyczajeni do czegoś takiego, że spółki skarbu państwa dają pieniądze tak bezsensownie, że ta spółka nic z tego nie ma i tylko wypływają pieniądze. Trzeba mądrze inwestować pieniądze i wydawać na sport – to wtedy one przynoszą efekt w drugą stronę również.

Prezes PZPŚ Janusz Przedpełski mówi, że marzyło nam się, aby te Mistrzostwa Europy były imprezą, o której dowie się każdy mieszkaniec starego kontynentu… że zabrakło pieniędzy na promocję, krótko mówiąc.

Prezes Przedpełski to jest bardzo ambitny człowiek – i dobrze, bo to świadczy dobrze o nim, a poza tym każdy musi mieć marzenia i chcieć zrobić rzeczy wyjątkowe. Siatkówka w tej chwili to jest druga dyscyplina sportu na świecie – jest piłka nożna, później siatkówka, później koszykówka. Rzeczywiście prezesowi Przedpełskiemu marzyło się, żeby to była oprawa niemal jak ME w Piłce Nożnej. Ale jednak w innej i drugiej dyscyplinie są inne budżety…

Będą gościć uczestników imprezy

Czyli musi się obejść smakiem trochę?

Nie, nie. Ja nie zwalniam prezesa Przedpełskiego, z którym mam częsty kontakt, z tego, żeby był aktywny i szukał pieniędzy na specjalną promocję, na imprezy towarzyszące. Proszę pamiętać też, że miasta, które są gospodarzami tych Mistrzostw, powinny chcieć się promować w Europie za pośrednictwem Mistrzostw Europy w Siatkówce.

Czyli mniej więcej tak jak w Euro 2012, kiedy Polska wywalczyła sobie to, że miasta, które będą gościć uczestników imprezy, będą mogły podpisywać własne umowy sponsorskie, tak?

Samo się nie stało oczywiście, ale to bardzo dobry sygnał, że w umowach z czterema miastami będziemy mieli taką sytuację, że każde z tych miast będzie mogło mieć czterech swoich dużych sponsorów lokalnych – polskich. To jest ważne o tyle, że to jest miejsce do tego, żeby miasta sobie wycofywały pewne nakłady, które poniosły, przygotowując się do Euro 2012.

Nie obawia się pan, że jeżeli losy ustawy medialnej tak się potoczą, to nie będzie miał kto transmitować Euro 2012?

Nie, nie obawiam się.

Opozycja grzmi, że to upadek mediów publicznych, Platforma pogrzebała media publiczne…

Jak ja bym traktował wszystko, co mówi opozycja, bardzo serio, to bym uznał, że w Polsce nie ma już ani jednego drzewa, wszystko jest wycięte w pień, trzeba uciekać z tego kraju. A jakoś, jak się budzę rano, wstaję i jadę do pracy, to w dalszym ciągu Krakowskie Przedmieście jest piękne, Warszawa piękna, ale nie tylko Warszawa… Jakoś to idzie do przodu. Na tle innych krajów w Europie, i nie tylko w Europie, Polska dzisiaj jest oazą pewnego szczęścia w stosunku do depresyjnych stanów w innych częściach Europy.

A jednak premier szuka oszczędności… Był pan już u ministra finansów albo u premiera w sprawie cieć w Ministerstwie Sportu?

Nie byłem, ale ja bardzo świadomie do tego podchodzę. Jeżeli chodzi o oszczędności, których jeszcze szukamy – 3 mld złotych – to nie jest duża skala oszczędności i na moje Ministerstwo to są niewielkie pieniądze.

Znajdą się w Ministerstwie Sportu takie oszczędności jeszcze? Administracyjne…

Administracyjne już są cięte. To jest tak, jakby trzeba było ludziom powiedzieć, że mają nagle pracować za dużo mniejsze pieniądze, bo to jest przecież administracja państwowa, to są urzędnicy, i myślę, że oni niekoniecznie muszą pracować za najmniejsze pieniądze, bo to jest bardzo odpowiedzialna praca. Natomiast istnieje możliwość przesunięcia pewnych środków w ten sposób, żeby na przykład inwestycje zaplanowane na 2010-11 rok, zaczynające się w tym roku…

Jakie to mogą być inwestycje, jeśli chodzi o Ministerstwo Sportu?

My się opieramy o priorytety i wiemy, co jest ważne dla sportu. Jak podejmujemy takie decyzje, to one nie będą miały wpływu na to, co zostało zaplanowane.

I na zobowiązania?

Na zobowiązania również, oczywiście.

Zaskoczony jest pan decyzją PZPN, który nie uchwalił ustawy abolicyjnej w sobotę?

Tak, zaskoczony.

Pozytywnie? Negatywnie?

Ja akurat w sobotę byłem na Orliku, gdzie był finał wielkiego turnieju piłki nożnej. Tam była cała masa dzieciaków, które grały. To bardzo sympatyczne. I pomyślałem sobie, że tak naprawdę przyszłość piłki nożnej nie jest zależna od tego, co się dzieje w Sheratonie, na zjazdach PZPN. Przyszłość polskiej piłki nożnej to są Orliki – tam przyszłość jest „wykopywana”... To wczorajsze zderzenie dwóch opcji, dwóch obozów świadczy o tym, że

PZPN to jednak jeszcze jest instytucja, która będzie się musiała zmieniać wymaga trochę czasu, dlatego, że te stare, złe nawyki wracają.

A co jest złym nawykiem w tym, że nie uchwalono ustawy abolicyjnej?

Ja nie o tym. Ja bardziej mówię o tym, że prezes Lato, z którym mi się dobrze współpracuje…

To on chciał abolicji właśnie…

Tak, ale prezes Lato myślał, że to wszystko jest łatwiejsze w PZPN. I myślę, że dzisiaj Grzegorz Lato wie, że łatwiej było robić dobry wynik i rządzić na boisku, jak się miało dobrą formę, i było się wybitnym piłkarzem. Natomiast PZPN to kiwanie trwa i jest trudno ograć tych ludzi, którzy jeszcze w dalszym ciągu stanowią chyba dużą część członków walnego zgromadzenia delegatów.

Dobrze, że nie uchwalono abolicji? Że nadal kluby będą karane?

Powiem szczerze, że my w ogóle jesteśmy w trudnej sytuacji. To jest w ogóle chore. Ja bardzo precyzyjnie patrzyłem na kilka przykładów… Na przykład Widzew – ma być ukarany klub, gdzie jest kompletnie inny właściciel, inni trenerzy, inni zawodnicy… nawet nie wiem, czy człowiek, który otwiera bramę jest tym samym człowiekiem, być może nie. I teraz spada kara na Widzew – ci ludzie konkretnie niczego nie zrobili.

Ale Zagłębie, Arka, Korona też wymieniły ludzi...

Oczywiście, podałem przykład Widzewa, bo on jest mi bliższy, jestem łodzianinem. Natomiast gdzie jest poczucie sprawiedliwości? Co mają powiedzieć młodzi chłopcy, którzy zrobili wynik sportowy i nagle są karani za błędy, złe rzeczy z przeszłości, ale nie własne, nie ich trenera?

Zgoda, panie ministrze. Ale co mają powiedzieć w Lublinie, Gdyni czy w Kielcach? Oni już odpokutowali? Należą im się odszkodowania?

Tutaj zgoda, tylko na tej zasadzie możemy ciągnąć wszystko w nieskończoność. Jeżeli pewne rzeczy się nie przedawniają – a się nie przedawniają – to może się okazać, że za trzydzieści lat byśmy się obudzili i dalej będziemy coś karali. No nie! Gdzieś trzeba zdrowy rozsądek zachować i podjąć trudne decyzje, ale takie, które jednak powodują, że startujemy bez nadbagaży, bo to nie pomaga polskiej piłce.

Tak, tylko że te kluby, które już zostały ukarane, przecież nie ich wina, że prokuratura we Wrocławiu najpierw zajęła się właśnie tymi klubami…

Ale to ja podam jeszcze inny przykład: jeżeli tych klubów w Polsce, (których według ostatnich danych było ponad siedemdziesiąt), w stosunku do których toczą się postępowania, to jak będzie jeszcze Widzew, jeszcze jedna drużyna, to jednym się udało, a innym się miałoby nie udać… To jest pytanie. Jak będziemy ciągnęli – a będziemy ciągnęli do końca – bo każdego człowieka, któremu będziemy mogli postawić zarzuty korupcyjne, będziemy stawiali przed sądem, żeby on odpowiadał za to, co zrobił.

W tej chwili obowiązuje poprzednia uchwała, która mówi, że jak będą jakieś zarzuty, to klub będzie karany, ale już nie degradacją, już na przykład karą grzywny i ujemnymi punktami.

Uważam, że to zdecydowanie lepiej, dlatego, że mówimy o rzeczach z przeszłości. Odpowiedzialność się rozmywa i kto inny zawinił. I chyba to jest jakaś metoda. A wracając do zjazdu PZPN, ja byłem wtedy na Orliku i sobie pomyślałem, że nawet Grzegorz Lato, który jest mocnym prezesem, też się przeliczył, bo uważał, że łatwiej się rządzi w PZPN.

Czyli jednak po cichu kibicuje pan działaczom, którzy będą nadal karać korupcję… choć problem jest.

Jest problem i oczu nie można zamykać. Trzeba być odpowiedzialnym za to, co się dzieje.

Jak w takim razie będzie wyglądał start ekstraklasy i kiedy on będzie? Bo tak naprawdę wciąż nic niewiadomo. Kto ma grać? W jakiej klasie? Będzie pan jakoś interweniował?

Nie, nie. Bardzo dobra decyzja – i mnie też na tym zależało – żeby baraże były przesunięte. Powód – bardzo prosty: jeżeliby pojechało z barażami, to dzisiaj byśmy byli w takiej sytuacji, że fakty byłyby obok, a obok byłyby ewentualne decyzje sądu administracyjnego, który, mam nadzieję, szybko wyda decyzję…

A jak nie wyda właśnie? Trybunał w sprawie Widzewa nie wiadomo, kiedy wyda, bo nie dostał dokumentów z Sądy Najwyższego…

Ale myślę, że w ciągu miesiąca one się pojawią, czyli na dniach uzasadnienie powinno się pojawić w sprawie Widzewa.

Czyli niewykluczone, że tak jak w tamtym roku start będzie trochę przesunięty?

Nie. Bo dzisiaj jesteśmy w lipcu, do startu ligi jest jeszcze trochę czasu – na tyle dużo, że wystarczy chyba na jedną i na drugą decyzję. Tak że ja tu jestem optymistą.