Logo Polskiego Radia
Trójka
migrator migrator 20.11.2007

Sławomir Nowak

Nie czuję w PO instynktów łowczych. Na pewno na nikogo nie będziemy polowali. Nie będę się znęcał nad PiS i komentował kryzysu, który jest widoczny gołym okiem. Jeśli chodzi o PiS, widać, że prezes Kaczyński nie potrafi związać końca z końcem.

- Dzień dobry. Gościem "Salonu Politycznego Trójki" jest Sławomir Nowak, szef gabinetu politycznego Donalda Tuska. Dzień dobry.

- Dzień dobry Panu. Dzień dobry Państwu.

- Expose się pisze?

- Pisze się.

- Samo się nie pisze.

- Samo się nie pisze, bo samo się nic nie robi.

- Ile osób pisze?

- Pracujemy nad przygotowaniem tego expose. Expose będzie pisał pan premier Tusk, jemu będzie nadawał finalny kształt. Teraz są zbierane opracowania, zbierane są fragmenty przygotowywane przez poszczególnych ministrów. I to będzie wszystko przekładane na język expose. Finalny kształt będzie nadawał osobiście pan premier Tusk.

- A Waldemar Pawlak też będzie pisał wspólnie z premierem Tuskiem?

- Tak. Oczywiście.

- Teraz zbierane są materiały?

- Nie. Jesteśmy bardzo zaawansowani, jeśli chodzi o te prace. To jest bardzo nieatrakcyjne do opowiadania.

- Premier Tusk czymś nas zaskoczy w tym expose?

- Poczekajmy do piątku. Tak wiele dni nas nie dzieli od tego piątku, więc myślę, że możemy spokojnie poczekać.

- Czym się będzie różniło to expose, od expose premiera Marcinkiewicza czy premiera Kaczyńskiego?

- Będzie wytyczało nowe kierunki działalności polityki. Zapewne, jeśli chodzi o politykę zagraniczną, będzie się bardzo różniło od expose pana premiera Kaczyńskiego. Ale tu pan premier Tusk jest politykiem, który samodzielnie kształtuje tego rodzaju wystąpienia. Poczekajmy wszyscy do piątku.

- Będzie czytał czy z głowy będzie wygłaszał tezy - najważniejsze punkty expose?

- Poczekajmy do piątku.

- Podobno nie będzie pana prezydenta podczas expose Donalda Tuska w Sejmie.

- To nowa wiadomość. Żałuję. Zwyczaj był rzeczywiście taki, że prezydent wysłuchiwał expose starającego się o wotum zaufania Prezesa Rady Ministrów - taki był dobry zwyczaj do tej pory. W końcu to jest ten bardzo konkrety program rządu, który jest przedstawiany przez danego premiera. Troszkę się chyba do tego przyzwyczailiśmy, że my, czy ten rząd tak będzie traktowany. My przede wszystkim chcemy dobrze sprawować tę misję, którą powierzyli nam obywatele, a nie politycy. W związku z czym i na takie zachowania nie będziemy się specjalnie obrażali.

- Prezydent podobno jedzie z wizytą do Gruzji. Czy już odczuwacie pewną presję, konkurencję ze strony Pałacu w polityce zagranicznej? Spodziewacie się tego? Czy ta presja twórcza czy destrukcyjna?

- Jestem człowiekiem, który wierzy w konkurencję, również w konkurencję w polityce. Konkurencja wyzwala dobre zjawiska. Jeśli będziemy mieli do czynienia z pewną dobrą konkurencją w zakresie polityki zagranicznej, to będzie dobrze. Myślę, że nie będzie tu dochodziło - przynajmniej ze strony MSZ do próżnej próby udowadniania, że ktoś jest ważniejszy, a raczej do szukania pół współpracy. Ta wizyta pana prezydenta Kaczyńskiego jest dosyć zaskakująca, że w takim trybie jest przygotowywania - tak nagle. Ale rozumiem, że taka jest decyzja pana prezydenta. Nic nam do tego.

- "Dziennik" pisze dziś, że PO chce, by Polska, jako jeden z pierwszych krajów podpisał traktat reformujący UE. Ale ma w pamięci to, że PiS jest niechętny Karcie Praw Podstawowych. Co w takim razie z Kartą?

- Tu pan premier Tusk zapewne będzie rozmawiał osobiście w tej sprawie z przewodniczącym KE panem Barroso. Do 13 grudnia już zostało też niewiele dni, więc te konsultacje zapewne w UE będą bardzo intensywne. Te konsultacje już rozpoczął wczoraj będąc w Brukseli pan minister Radosław Sikorski. Też trzeba się zapoznać z tym, co pan minister Sikorski wczoraj ustalił, czy jakie konsultacje już przeprowadził. I możemy jeszcze te parę dni poczekać.

- Pan byłby przychylny, żeby Kartę tez podpisać?

- Ja szczęśliwie nie mam tej presji na sobie i nie muszę nic podpisywać, jeśli chodzi o traktaty europejskie. Ale nie jest przecież tajemnicą, że zarówno PO, jak i PSL są to formacje proeuropejskie i obu naszym formacjom zależy na intensyfikowaniu tej współpracy w UE, bo UE traktujemy jako swój dom, polski dom - tam jest nasze miejsce. Polacy są narodem bardzo proeuropejskim - najbardziej proeuropejskim narodem w całej UE. I to też zobowiązuje polityków. Chcielibyśmy, aby ta polityka zagraniczna trochę się zmieniła i była bardziej otwarta ma przyjaciół z UE. Myślę, że 13 grudnia, czyli podpisanie traktatu europejskiego też w Polsce się może trochę lepiej kojarzyć niż ten 13 grudnia sprzed lat. I będzie to moment gwałtownego, szybkiego rozwoju, czy decyzji polityków w UE o szybkim rozwoju UE - bardzo nam na tym zależy.

- A co, jeżeli ta Karta zatrzyma pewien rozwój gospodarczy Polski? Takie są opinie ekspertów.

- Nie demonizujmy jej znaczenia. To jest też zbiór praw, który nie zawsze jest obligatoryjny. Czasami kraje mogą się do tego stosować, czasami nie - zwłaszcza jeśli chodzi o sferę wartości. Tu też uspokajamy, tłumacząc, że małżeństwo zostanie małżeństwem, rodzina zostanie rodziną, że tu prawo UE nie ma nic do naszego prawa krajowego. Tu będziemy sobie sami stanowili to prawo. Jeśli chodzi o przepisy rozwoju gospodarczego, to myślę, że Polakom też będzie zależało na tych zapisach Karty Praw Podstawowych, w których mówi się o tym, że ludzie mają prawo do godnego życia, bo przecież mają. My też mówiliśmy w kampanii wyborczej, nieustannie to powtarzamy i będziemy to powtarzali, powiem więcej - realizowali, że nam zależy na tym, aby przywrócić wielu grupom społecznym, które dziś są niedowartościowane w sensie materialnym, żeby przywrócić im godność.

- Czy na szczyt 13 grudnia pojadą premier i prezydent? Jest taki plan? Jest to możliwe?

- Jest to możliwe, bo precedens, w krótkiej polityce zagranicznej niepodległej RP po 1989 roku, już był. Na jeden ze szczytów pojechał pan prezydent Kwaśniewski i pan premier Miller. Nie jest to - mówiąc delikatnie - praktyka standardowa, ale przecież nie będziemy kruszyć kopii o takie rzeczy, jeśli pan prezydent - z tego, co przecież publicznie mówił pan premier - zapowiadał, że tu nikomu nie musimy nic udowadniać. Jeżeli pan prezydent czuje potrzebę obecności na tym szczycie, to proszę bardzo.

- Gdzie będzie pierwsza oficjalna wizyta Donalda Tuska? Mówiło się o Wilnie. Zmieniły się plany?

- Poczekajmy. Pan premier Tusk wczoraj też nie wykluczył, że jedną z pierwszych wizyt, czy pierwszą wizytą, do której media przywiązują tak dużą wagę - symboliczną - będzie Wilno, aby podkreślić symboliczne i strategiczne relacje między Warszawą a Wilnem. Ale razem potem prawdopodobnie będzie Bruksela.

- Od kilku dni czytam w prasie, że nowy szef MSZ Radosław Sikorski przywraca urzędników, którzy za czasów Anny Fotygi popadli w niełaskę. Jak to jest? Jak PO krytykowała PiS za podobne działania, obsadzanie stanowisk swoimi ludźmi, teraz mamy sytuację odwrotną.

- PO nie obsadza swoimi ludźmi. Jeżeli pan minister Sikorski przywraca do pracy urzędników, którzy zostali zwolnieni przez panią minister Fotygę - nie wiem, czy tak jest, bo na ten temat nie rozmawialiśmy.

- Zostali odsunięci.

- Korzysta z kadr, które były odsunięte przez poprzednią ekipę. Na pewno nie dowodzi to temu, że PO kogokolwiek obsadza. Przypomnę, że PO nie sprawowała do tej pory władzy w RP. To znaczy, że albo to są kadry profesjonalne, urzędnicze, które od zawsze tam funkcjonowały, które pewnie profesjonalnie pracowały w aparacie spraw zagranicznych. Trudno jest tu cokolwiek PO zarzucać. To nie są ludzie PO. PO takich ludzi skrojonych na tę miarę nie ma, Ma wielu wspaniałych specjalistów, którzy będą pewnie też wykorzystywani i przez MSZ i przez inne resorty. Ale tu nie mamy do czynienia z tym samym, z czym mieliśmy do czynienia z panią Fotygą, czyli najpierw bezrefleksyjne czystki, a potem na chybcika szukanie byleby miał legitymację PiS-u. Tego na pewno nie będzie.

- A w pozostałych ważnych spółkach Skarbu Państwa? Na giełdzie dziennikarskiej krąży wiele nazwisk, a wiadomo - stanowisk do obsadzenia jest wiele. Będą zmiany?

- Nie czuję się na siłach odpowiadać w tak wielu sprawach, o które mnie Pan pyta. Jeżeli chodzi o sprawy resortu Skarbu Państwa, to jednakowo odsyłałbym do pana ministra Aleksandra Grada. To, o czym mówiliśmy w kampanii wyborczej - nic z tego nie straciło na aktualności - należy w Polsce przywrócić normalność. Również jeśli chodzi o funkcjonowanie Skarbu Państwa. Nie są istotne legitymacje partyjne. Istotne są kwalifikacje. I zapewne pan minister Grad będzie się kierował tylko taką wytyczną - kompetencjami i przydatnością dla danej spółki, a nie poglądami politycznymi, bo to w biznesie jest kompletne nieistotne.

- A politycy PiS-u, którzy popadli w niełaskę prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego? Podobno PO chce ich "upolować"? Podobno ok. 20 - pisze "Nasz Dziennik". To prawda? Są jakieś tajne rozmowy, telefony?

- Nie czuję w PO instynktów łowczych. Na pewno na nikogo nie będziemy polowali. Poza tym w odniesieniu do ludzi to jest takie sobie określenie. Nie będę się znęcał nad PiS. Nie będę komentował tego kryzysu, który jest widoczny gołym okiem. Partii, która przegrała trudno jest się podnieść z tej dramatycznej porażki. Widać, że prezes Jarosław Kaczyński nie potrafi związać końca z końcem, jeśli chodzi o PiS. Wypycha z tej partii ludzi, którzy inaczej niż on myślą - inaczej myślą niż ten słynny PiS-owski "zakon". To jest dowód na wielką słabość tej formacji. Ja nie zamienię się tu w żadnego wróża i nie będę opowiadał, co się może za jakiś czas stać.

- Jeśli Zalewski, Ujazdowski, Dorn zostaliby wyrzuceni z PiS-u, to Po ich przygarnie?

- To są za poważne rzeczy, żeby tak lekko o nich rozmawiać. To są politycy z jakimś dorobkiem. Nie zawsze się przecież z nimi zgadzaliśmy. Powiem więcej - z panem marszałkiem Dornem bardzo często się różniliśmy.

- Wyobrażał Pan sobie marszałka Dorna w szeregach PO?

- Trudno mi sobie to wyobrazić.

- Ale Pawła Zalewskiego już chyba łatwiej?

- Paweł Zalewski był tym politykiem, który wskutek pochwał ze strony PO, popadł w straszliwą niełaskę w PiS-ie. Wolałbym się dobrze nie wypowiadać o niektórych politykach PiS-u, bo to zawsze dla nich się kończy źle w PiS-ie, zawsze potem są źle traktowani. Uważam, że akurat ci ludzie najzwyczajniej w świecie nie zasługują. Z daleka przyglądamy się kłopotom PiS-u. Nie mamy z tego żadnej satysfakcji. Są to wewnętrzne sprawy partii, która odchodzi dziś od władzy. Jak widać - trudno jej przychodzi pogodzenie się z tą porażką. Widać, że ten kryzys zaczął się jeszcze w kampanii wyborczej, kiedy pan premier Kaczyński sromotnie przegrał debaty z Donaldem Tuskiem i ta trauma się ciągnie.

- A Jan Rokita, o którym mówi się, że dostanie propozycję objęcia posady ambasadora w jakimś ciepłym kraju?

- To dobre sformułowanie 'mówi się'. Trudno mi się też do tego specjalnie odnosić.

- Widziałby go Pan na takim stanowisku?

- Wczoraj mieliśmy widzieć Jana Rokitę w programie "Teraz My", w felietonie przygotowanym przez autorów tej audycji. Bardzo jasno wypowiedział się w sprawie jego bieżącej aktywności politycznej. Ma teraz inne priorytety w życiu i nie interesuje go aktywna polityka. To trzeba uszanować. Jan Rokita jest zbyt ważną postacią, również dla PO, żeby tak lekko i łatwo wypowiadać się na jego temat, przy okazji różnych wywiadów. Podjął taką a nie inną decyzję - jest dziś poza polityką i trzeba to uszanować.

- Na koniec. Stadion narodowy w Chorzowie czy w Warszawie? Podobno w Warszawie dopiero za rok ruszy budowa? Może jednak Chorzów?

- Na pewno po naszym zwycięstwie nad Belgami w Chorzowie dużo cieplej wszyscy myślą o Chorzowie, mimo mroźnej pogody. To przecież jeszcze nie może przesądzać o losach stadionu w Warszawie. Wiem, że to zamieszanie, które powstało na samym początku tej debaty o narodowym w Warszawie jest kompletnie niepotrzebne i wynikało z pewnych nieporozumień. Stadion narodowy zapewne powstanie w Warszawie.

- Mówił Sławomir Nowak, szef gabinetu politycznego Donalda Tuska, który był dziś gościem "Salonu Politycznego Trójki". Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję. Kłaniam się. Pozdrawiam.