Logo Polskiego Radia
Trójka
migrator migrator 23.11.2007

Czesław Bielecki

Polska potrzebuje innej filozofii rządzenia. Premier powinien oszczędzić obywatelom samowoli administracji. Jeżeliby premier spowodował, że Polacy mieliby państwo na miarę swojej inteligencji, odwagi i miłości do swobód, to byłoby dobrze.
- Witam Państwa bardzo serdecznie. Dziś gościem "Salonu Politycznego Trójki" jest Pan Czesław Bielecki, publicysta, architekt, polityk - kiedyś szef komisji spraw zagranicznych. Dzień dobry Panu.
- Dzień dobry Państwu i dzień dobry Panu.
- Trochę to wróżenie z fusów, ale jakie będzie dziś expose premiera Donalda Tuska? Czego Pan się spodziewa? Jakich słów? Jakich zapewnień?
- Spodziewam się słów. Spodziewam się zapewnień. Ale myślę, że niestety nie będę zaskoczony. Będą to słowa dla mediów. A obecna w Polsce od 18 lat pogarda dla faktów i przekonanie, że słowa wystarczą u polityka, to jest rzecz dominująca, która już wstępnie frustruje.
- Jeśli nie będzie Pan zaskoczony, to mniej więcej wie Pan, co powie dziś Donald Tusk, czyli co powie dziś Donald Tusk?
- Premier zapowiedział, co zapowie, tak, opozycja zapowiedziała ustami szefa klubu Gosiewskiego, że najlepiej by było, żeby rząd kontynuował to, co poprzednicy. Nie. Ten rząd nie ma kontynuować tego, co robił poprzednik premier Kaczyński. Ten rząd mówi, że spowoduje przełom. Pytanie jest, czy ten rząd ma pojęcie o wyobrażeniu na czym powinien przełom wyglądać, co obchodzi nas, obywateli. Mnie się wydaje, że dlatego nie chodzi tu o zapewnienia, tylko chodzi o pewną chemię, pewne chwyty na rzeczywistość. Rzeczywistość w Polsce wygląda tak, że jest fantastyczna koniunktura gospodarcza, jest świetne społeczeństwo, inteligentne, przedsiębiorcze, które umie i doskonale sobie radzi. Natomiast bez przerwy nie radzi sobie państwo. Państwo próbuje opiekować się słabymi, co raczej niezdarnie mu wychodzi i przeszkadza silnym, żeby sobie sami radzili i pomagali państwu.
- Na czym powinien polegać ten przełom?
- Przełom powinien polegać na tym, że państwo będzie silne, ale bardzo ograniczone. Nie będzie się wtrącać do tego, co obywatele robią lepiej. Będzie regulować to, co regulować powinno, a nie będzie się wtrącać do tego, czego robić nie umie. A moim zdaniem państwo tej roli regulacyjnej w Polsce nie pełni. I nie pomaga nam tam, gdzie sami sobie tego nie rozwiążemy. Sami nie będziemy siebie sądzić, bo po to są sądy. Ja sądy są niesprawne, to państwo nie działa. Jeżeli jest w Polsce korupcja, to nie dlatego, że ludzie są nieuczciwi - bo ludzie mniej więcej skłonność do uczciwości, nieuczciwości mają podobną na całym świecie - dlatego, że państwo tak ogranicza ludzkie działania, że tradycyjnie łapówka bywa najbardziej humanitarnym sposobem wyplatania się z tych kłopotów, w które państwo wpędza obywateli.
- Spodziewa się Pan, że taki będzie rząd Donalda Tuska?
- Spodziewam się, że rząd ten będzie obiecywał. Natomiast nie zauważyłem, choćby w tym, co mówił minister Grabarczyk na temat autostrad i swojego poprzednika ministra Polaczka, żeby zapowiadała się tu jakakolwiek zasadnicza zmiana, której oczekujemy. To jest pewien niepokój, bo Polska potrzebuje nie tyle deklarowanego przełomu, co rzeczywiście kompletnie innej filozofii rządzenia. Jeżeli premier mówi, że oszczędzi na administracji, to mnie się wydaje, że powinien przede wszystkim oszczędzić obywatelom samowoli administracji. A samowola urzędników jest w Polsce widoczna. Im bardziej by premier spowodował, że nawet za porządne pieniądze, więcej lub mniej urzędników - to jest obojętne, ilość nie przechodzi tu w jakość i odwrotnie, jakość nie wiąże się w prosty sposób ze zmniejszeniem ilości - jeżeliby premier spowodował, że Polacy, by mieli państwo na miarę swojej inteligencji, odwagi i miłości do swobód, to byłoby dobrze.
- Jest Pan ani optymistą, ani pesymistą?
- Jestem sceptykiem. Po osiemnastu latach jestem sceptykiem. Uważam, że przez 18 lat Polską rządzili ludzie, którzy nie lubią rządzić - lubią panować, puszyć się, zapowiadać, tworzyć fakty medialne, nie lubią rządzić - po prostu nie umieją opanować samowoli aparatu administracyjnego. Inteligencja, którą Polacy wykazali się zwalczając komunizm i doprowadzając do upadku komunizmu, inteligencja, którą wykazali się tworząc konkurencyjną w skali globalnej gospodarkę, że do tej inteligencji nie dorosły rządy. Rządy nie dorosły do poziomu zamiłowania do wolności Polaków.
- A może ten dorośnie?
- Może. Miejmy nadzieję. Ale to jest tylko nadzieja.
- Na czym polega to rozwinięcie słów deklaracji z rzeczywistością?
- Polega na tym, że rząd, co powtarzam każdemu rządzącemu - nie ma w tym nic oryginalnego - rząd ma zaledwie sto dni, żeby dookreślić to, co premier powie za kilkadziesiąt minut i następne sto dni, żeby zająć ten teren i go zagospodarować. Jeżeli rząd zmarnuje pierwsze sto dni i nie potrafi ustalić wewnątrz swojego zespołu, precyzyjnie co zrobi nie potrafi przekonać do tego społeczeństwa, a następnie, przez kolejne sto dni nie potrafi pokonać tyranii status quo, jak mawiał niedawno zmarły liberał Milton Friedman, czyli nie potrafi pokonać oporu, nie tyle rzeczywistości, co swoich własnych funkcjonariuszy, to na ogół nie uda mu się zrealizować przełomu.
- Jeśli to Pan miałby wygłosić dziś expose, to jakie byłyby pierwsze trzy punkty?
- Ponieważ nikt z rządzących nie pyta mnie i nie prosi mnie o zdanie, a natychmiast kiedy obejmuje władzę opanowuje go taka arogancja, że minister Grabarczyk będzie szóstym ministrem infrastruktury, do którego, jeżeli już w ogóle zwrócę się z propozycją, to wyłącznie publicznie, ponieważ znudziły mi się już od ministra Syryjczyka po ministra Polaczka rozmowy z ministrami od infrastruktury, którzy nie mają pojęcia dlaczego w Polsce, mając pieniądze nie buduje się autostrad, znudziła mi się rozmowa już z nimi w gabinetach. Nie jestem petentem, jako obywatel i ekspert, niech słuchają publicznie, niech obywatele ocenią.
- Ale to nie jest expose premiera, tylko skarga obywatela.
- Nie. Ja mówię, że nie ma żadnego powodu, żebym pełnił tu rolę niechcianego doradcy.
- To nie doradztwo. Donald Tusk już napisał expose, więc z tych rad na pewno nie skorzysta. Jaki byłby ten pierwszy punkt i ta najważniejsza dziś rzecz dla Polski?
- Myślę, że najważniejszą rzeczą jest, jeżeli miałby to być przekaz naprawdę znaczący, to wydaje mi się, że trzeba Polakom powiedzieć - przyrzekam wam, że dam wam wolność pod rządami prawa, skoro umieliście wolność wywalczyć. Wolność pod rządami prawa. Tym jest esencja liberalnego konserwatyzmu.
- Tylko jakiego prawa? To jest problem Polski, że to prawo jest tak niedobrze napisane.
- Nie zgadzam się z Panem i bardzo niepokoją mnie wypowiedzi wszystkich ministrów rządu Tuska, podobnie jak ich poprzedników, od których rzekomo się bardzo różnili. To jest kompletne nieporozumienie. Proszę pamiętać, że zakończyłem moją karierę sejmową powiedzeniem - nie ma legislacyjnej viagry na impotencję władzy wykonawczej. I każda władza wykonawcza, która zaczyna od tego, że przeszkadza jej prawo po prostu nie rozumie czym jest opór rzeczywistości. Żadne prawo nie przeszkadza żadnemu z prezydentów Warszawy wyburzyć domu, który jest w środku ul. Powstańców Śląskich. Są znane procedury, jest prawo, które to reguluje - trzeba po to odwagi, zdecydowania, umiejętności przeciwstawienia się jakimś idiotycznym protestom tej, czy owej sitwy, asekuracji i asekuranctwu i punktatorstwu własnych funkcjonariuszy. Naprawdę w Polsce prawie nie ma sytuacji, w której jest to nierozwiązywalne z powodów prawnych. Kiedy widzę, w jaki sposób urzędnicy procedują - jak to się dowcipnie nazywa, czyli po prostu szukają dziury w całym, szukają pretekstu, żeby decyzja nie była podjęta - nie chcą jej podjąć, albo zachowują się w sposób wysoce dwuznaczny i znowu szukają dlatego jakiegoś - jak do się dowcipnie i kolokwialnie nazywa - 'dupochronu', jakiegoś papieru, jakiegoś opapierzenia tej decyzji. Kiedy znam to, a można powiedzieć jako praktykujący architekt widzę to od trzydziestu paru lat, to mogę powiedzieć bardzo twardo premierowi Tuskowi - dla mnie inżyniera, który działa w imieniu swoich klientów, Polska urzędnicza się niestety nie zmieniła. W Polsce się zmieniło wszystko: technologia, jesteśmy w innej cywilizacji, mamy wreszcie czyste toalety, mamy rynek, mamy bogactwo produktów, mamy kontakt ze światem, mamy paszporty. Ale nie zmieniła się relacja obywatela i urzędnika. Dla urzędnika, obywatel jest śmieciem. Nie ma to nic do prawa.
- Ma Pan taki przewidywany eksperyment dla rządu Donalda Tuska, po czym Pan pozna, czy to jest rząd dobry, czy zły? Jak co wykona, uzna Pan, że jest to dobry rząd, albo, jak czego nie wykona, albo co wykona źle, kiedy Pan uzna, że jest to rząd zły?
- Jeżeli to jest rząd, który w ciągu pierwszych dwustu dni podejmie sensowne decyzje i projekty pilotażowe i zobaczę, że one są wdrażane, to powiem tak - to jest rząd, który wie, czym jest kalendarz i zegarek. Przypomnę, że po to, żeby np. przekształcić Trasę Katowicką, którą wybudował jeszcze Gierek, w trasę ekspresową, tzn, żeby ona miała wszystkie węzły bezkolizyjne, dla człowieka, który ma jaką taką wyobraźnię i znajomość prawa, a ja ją mam, wystarcza rok, ponieważ wszystkie decyzje, które trzeba podjąć w tej dziedzinie, są praktycznie decyzjami, które mieszczą się w strefie własności i władztwa administracji. Niczego nie trzeba przeprowadzać, żadnych zmian własnościowych, trzeba umieć wybudować estakady na wszystkich kolizyjnych węzłach. Jeżeli człowiek tego nie umie i sobie nie wyobraża, niech nie rządzi Polską.
- Jedną rzecz należy odnotować, że ze stu dni, ilość dni wzrosła do dwustu.
- Nie. Sto dni na powiedzenie, co zrobi. Następne sto dni, na pokazanie, że potrafi to zrobić i zaczął wdrażać. To daje dwieście. Nie ustępuję, sto plus sto.
- Będziemy obserwować rząd. Za sto dni się spotykamy w studiu Programu III i będziemy oceniać sto dni rządu Donalda Tuska. A teraz bardzo dziękuję Panie inżynierze za rozmowę. Gościem "Salonu Politycznego Trójki" był Pan Czesław Bielecki, publicysta, architekt.
- Bardzo dziękuję Panu redaktorowi. Dziękuję Państwu.