Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Klaudia Hatała 07.05.2014

Karambol na S8. Prokuratura bada działania służb ratunkowych. Pogotowie: warunki ekstremalne, ale akcja sprawna

Śledczy zainteresowali się sprawą po opublikowaniu w mediach treści rozmów dyspozytora pogotowia ratunkowego z zespołami karetek - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną wypadku były trudne warunki pogodoweZe wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną wypadku były trudne warunki pogodowestraz.lodz.pl
Galeria Posłuchaj
  • Chaos na miejscu wypadku na S8 - relacja Mariusza Pieśniewskiego (IAR)
  • Bartosz Arłukowicz powiedział, że przy działaniu służb ratownictwa medycznego podczas tego wypadku pojawiły się pewne wątpliwości (IAR)
  • Ewa Kopacz powiedziała, że od wyników kontroli będzie zależało to, czy w procedurach ratunkowych trzeba coś poprawić (IAR)
  • Aleksander Hepner (FALCK): dopiero czwarty zespół ratowników, który dotarł na miejsce wypadku przeprowadził podstawowe czynności (IAR)
  • Dyrektor Wojewódzkiej stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi Bogusław Tyka powiedział, że akcja została przeprowadzona sprawnie (Radio Łódź/IAR)
  • Prokurator rejonowy w Rawie Mazowieckiej Andrzej Nowak o śledztwie ws. karambolu na S8 (PR Łódź/IAR)
Czytaj także

Wypadek miał miejsce z soboty na niedzielę w miejscowości Kowiesy na pasie w kierunku Wrocławia. Na drodze panowała wówczas gęsta mgła. W karambolu brało udział 11 samochodów, w tym dwa tiry. W wypadku zginęły trzy osoby, w tym małe dziecko, podróżujące subaru na czeskich numerach rejestracyjnych. Pomocy medycznej udzielono 25 rannym osobom. Dziewięcioro z nich trafiło do szpitali

Jak powiedział Kopania, sprawę wyjaśnia prokuratura w Rawie Mazowieckiej. Zabezpieczone zostały zapisy rozmów zespołów pogotowia, śledczy planują przesłuchanie pracowników służb medycznych. Kopania zaznaczył, że prokuratura będzie również chciała skorzystać z wyników kontroli przeprowadzonej przez ministerstwo zdrowia.

Według rzecznika, śledczy chcą sprawdzić, czy akcja była przeprowadzona prawidłowo, czy ewentualne "niedociągnięcia" w akcji miały wpływ na udzielenie skutecznej pomocy, czy mogły doprowadzić do poważniejszych skutków dotyczących zdrowia poszkodowanych i czy naraziły te osoby na powstanie takich skutków.

"Znam trud pracy w karetce"

W związku z tą sprawą również minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zlecił w środę kontrolę działań medycznych służb ratunkowych przy karambolu na S8. Minister powiedział, że w związku z działaniami służb ratownictwa medycznego podczas tego wypadku pojawiły się pewne wątpliwości. Arłukowicz tłumaczył, że po zapoznaniu się z wynikami kontroli, podejmie stosowne decyzje.

Zaznaczył jednak, że na obecnym etapie nie chce niczego przesądzać. - Znam trud pracy w karetce i wiem, że czasem w ekstremalnych warunkach pracuje się bardzo trudno - mówił szef resortu zdrowia, który przez wiele lat pracował jako lekarz.

TVN24/x-news

Marszałek Sejmu i była minister zdrowia powiedziała z kolei, że na razie trzeba poczekać na wyniki kontroli zleconej przez resort zdrowia. - Nie ferujmy wyroków. Od wyników kontroli będzie zależało to, czy w procedurach ratunkowych trzeba coś poprawić. Życie pisze scenariusze (...) można pewne procedury poprawiać, udoskonalać, ale w tej chwili nie chciałabym na wyrost przesądzać, że coś nie zadziałało - powiedziała.

Godzinę czekali na pomoc?

Rzecznik FALCK mówi, że na miejscu sobotniego wypadku na S8 panował chaos wśród służb ratunkowych. Aleksander Hepner w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową wyjaśnia, że ratownicy firmy, której karetka była na miejscu zdarzenia jako czwarta, rozpoczęli segregację rannych. To zwykle pierwsza czynność na miejscu wypadku, w którym jest wielu rannych z obrażeniami o różnej ciężkości. Jego słowa są potwierdzenie doniesień medialnych w tej sprawie.

Aleksander Hepner mówi też, że karetka FALCK przyjechała po to, by zabrać i przetransportować pacjenta, a okazało się, że trzeba na miejscu ratować ludzi.

Łódzkie pogotowie: akcja została przeprowadzona sprawnie

Dyrektor Wojewódzkiej stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi Bogusław Tyka powiedział, że akcja została przeprowadzona sprawnie.

- Przy tych warunkach atmosferycznych, przy tej sytuacji drogowej, gdzie było 11 praktycznie zezłomowanych samochodów, wiszących jeden na drugim, w warunkach kiedy było widać na pół metra i nie było żadnego oświetlenia ,działanie ratownictwa było "po omacku". To były warunki ekstremalne - powiedział Tyka.

- To, że dyspozytor zadysponował zespołami z dwóch stron, dając możliwość szybkiego dotarcia zespołów od strony Warszawy i od strony Skierniewic, spowodowało to, że akcja została przeprowadzona bardzo sprawnie. Nie ma ofiar, które by wynikały z nieprawidłowego prowadzenia tej akcji - dodał dyrektor.

Doniesienia o "chaosie"

To "Dziennik Łódzki", poinformował w środę , że po karambolu doszło do "chaosu". Gazeta napisała, że pierwsze zgłoszenie o wypadku wpłynęło do Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Łodzi o godz. 23.27, a pierwsza karetka pojawiła się na miejscu dopiero o godz. 23.57. Według gazety, wynikało to m.in. z tego, że przez blisko trzy minuty operator i dyspozytor ustalali między sobą dokładną lokalizację miejsca wypadku. Dyspozytor z Łodzi wysłał na miejsce karetkę specjalistyczną ze Skierniewic, pierwsza na miejsce dojechała jednak karetka podstawowa z Białej Rawskiej.

Potem - według gazety - przyjechały dwa zespoły specjalistyczne - z Rawy Mazowieckiej i ze Skierniewic (ambulans łódzkiego pogotowia) a lekarz z łódzkiej karetki przekazał informację, że nie potrzeba już na miejscu więcej karetek. Dyspozytor z Łodzi zgodził się na zawrócenie karetki Falcka z Żyrardowa. Z nagrań rozmów wynika też, że na miejscu nie przeprowadzono triażu, czyli segregowania rannych, w pewnym momencie zabrakło też lekarza, który by koordynował pracę ratowników medycznych na miejscu.

Zarzuty dla kierowcy TIR-a

Po wypadku zatrzymano 28-letniego obywatela Białorusi - kierowcę TIR-a, który jako ostatni uderzył w samochody biorące udział w karambolu. Mężczyzna był trzeźwy, podobnie jak pozostali kierowcy, ale z odczytu tachografu wynikało, że jechał z prędkością ok. 95 km na godzinę. Tymczasem gęsta mgła ograniczała widoczność zaledwie do kilku metrów.

Jak podał we wtorek rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania, Prokuratura w Rawie Mazowieckiej przedstawiała kierowcy zarzut spowodowania wypadku drogowego, w wyniku którego wielu złamań doznała pasażerka samochodu renault trafic. Mężczyźnie grozi za to kara do trzech lat pozbawienia wolności.

28-latek chce dobrowolnie poddać się karze 1 roku i 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, 4 tys. złotych nawiązki i trzyletniemu zakazowi prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. O ostatecznej karze zdecyduje sąd. Po przesłuchaniu śledczy zastosowali wobec niego kaucję w wysokości 7 tys. zł.

- Na obecnym etapie śledztwa nie udało się wykazać, by uderzenie przez kierowcę TIR-a doprowadziło do powstania innych skutków, zwłaszcza śmierci trójki osób jadących subaru. Zgodnie ze wstępną opinią biegłego niewykluczone, że zginęli oni w związku z uderzeniem w tył TIR-a, który stał przed nimi - wyjaśnił Kopania.

Prokuratura bada okoliczności karambolu i nie wyklucza, że kolejne osoby usłyszą zarzuty w tej sprawie.

IAR,PAP,kh