Logo Polskiego Radia
IAR
Tomasz Owsiński 18.06.2014

ABW znowu we "Wprost". Tym razem z prokuratorem

Jak informują na Twitterze dziennikarze tygodnika, tym razem pojawiło się więcej funkcjonariuszy. Na miejscu jest również prokurator Józef Gacek. Trwa przeszukanie.
Redaktor naczelny Wprost Sylwester Latkowski (z lewej) i dziennikarz Michał MajewskiRedaktor naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski (z lewej) i dziennikarz Michał MajewskiPAP/Radek Pietruszka

W środę ABW już raz weszła do redakcji tygodnika. Prokuratura chciała, by dziennikarze "dobrowolnie" oddali nośniki, na których zarejestrowano podsłuchane rozmowy czołowych polityków. Redakcja "Wprost" odmówiła.

ABW po raz drugi we "Wprost"/AWRWprost You Tube

Redaktor naczelny Sylwester Latkowski obawia się, że straci swój komputer. Określa działanie ABW mianem bandytyzmu. - Tam są moje źródła informacji, które mogę stracić, tam są dokumenty, nagrania, jeżeli w tym kraju jest tak, że można to zrobić, to po co w ogóle są media?! - oburzał się Latkowski.

- Jacyś smutni panowie w ciemnych autach są przed redakcją, są pod dowództwem prokuratora Józefa Gacka - opowiadał dziennikarz "Wprost" Michał Majewski. Jak mówił, redakcja nie może wydać nagrań, ponieważ może to wskazywać na źródła, które zastrzegły anonimowość. Jesteśmy zobowiązani dochować tajemnicy dziennikarskiej, do tego zobowiązuje nas prawo - zaznaczył Michał Majewski.

(TVN24/x-news)

- ABW przyszło z dość dziwnym uzasadnieniem wydania nośników nagrań - powiedział Sylwester Latkowski. - Musimy chronić informatora i na razie nie możemy wydać żadnych nośników, bo źródło sobie zastrzegło tajemnicę dziennikarską - dodał.

- To forma wywierania presji - tak o wejściu ABW do redakcji mówi dziennikarz "Wprost" Michał Majewski. Jak zaznacza, prokuratura, albo ABW mogły po prostu wezwać redaktora naczelnego do siebie. Forma, którą wybrano, czyli wkroczenie trzech funkcjonariuszy do redakcji nie jest, jego zdaniem, najlepszym sposobem prowadzenia czynności. Jak dodaje, niektóre osoby w redakcji mocno się przejęły sytuacją. Działania służb, jak zaznacza Michał Majewski, są odbierane przez dziennikarzy "Wprost" jako próba wywierania presji i przeszkadzania w pracy dziennikarskiej.

Majewski opublikował zdjęcie prokuratorskiego "postanowienia o wydaniu rzeczy". Czytamy w nim, że prokuratura żąda od redaktora naczelnego i kilkorga dziennikarzy "dobrowolnego" wydania nośników zawierających treści rozmów prowadzonych podczas spotkań polityków w restauracji "Sowa&Przyjaciele" oraz w restauracji w Amber Room w Pałacyku Sobańskich w Warszawie.

Marcin Dzierżanowski o wejściu agentów ABW do redakcji "Wprost" (TVN24/x-news)

"Wprost" zapowiada publikację kolejnych materiałów w związku z aferą podsłuchową.

Afera taśmowa

Tygodnik "Wprost" ujawnił w sobotę nagrania rozmów m.in. szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem Narodowego Banku Polskiego Markiem Belką oraz b. wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza z ówczesnym ministrem transportu Sławomirem Nowakiem.

We wtorek praska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nielegalnego podsłuchiwania osób pełniących ważne funkcje publiczne, co ujawnił "Wprost". W środę ABW przekazała prokuraturze zebrane przez siebie materiały w sprawie nielegalnych podsłuchów polityków i prezesa NBP.

Kodeks karny stanowi, że grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 podlega ten, kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem specjalnym. Tej samej karze podlega, kto informację tak uzyskaną "ujawnia innej osobie".

Zawiadomienia w tej sprawie złożyli w poniedziałek szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz i Dariusz Zawadka, b. dowódca jednostki GROM, obecnie członek zarządu spółki PERN.

Na upublicznionym przez "Wprost" nagraniu słychać, jak szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz rozmawia z prezesem Narodowego Banku Polskiego Markiem Belką i byłym ministrem Sławomirem Cytryckim o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS; Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o banku centralnym. Tygodnik twierdzi, że do rozmowy doszło w lipcu 2013 roku. W listopadzie Rostowski został zdymisjonowany; pod koniec maja 2014 roku do Rady Ministrów wpłynął projekt założeń nowelizacji ustawy o NBP.

W innej nagranej rozmowie b. wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz miał mówić ówczesnemu ministrowi transportu Sławomirowi Nowakowi, że użył swych wpływów do zablokowania kontroli skarbowej u żony Nowaka. W sprawie treści tej rozmowy praska prokuratura wszczęła śledztwo już w poniedziałek.

"Dziennikarze powinni wydać nagrania"

Dziennikarze "Wprost" nie mieli racji, odmawiając ABW wydania nośników nagrań, bo żądano wydania przedmiotu przestępstwa, a nie ujawnienia informatorów - uważa profesor prawa, b. minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.
Ćwiąkalski powiedział, że tajemnica dziennikarska dotyczy tożsamości tego, kto przekazał redakcji "taśmy", a tu chodzi o wydanie przedmiotu przestępstwa, który nie jest objęty taką tajemnicą. Jego zdaniem prokuratura może teraz zarządzić przeszukanie w redakcji i zająć te materiały wbrew stanowisku redakcji.
- Tajemnica dotyczy tylko źródeł informacji, a trudno sądzić, by na taśmie nagrał się informator - dodał Ćwiąkalski.

Według Kodeksu postępowania karnego rzeczy mogące stanowić dowód w sprawie "należy wydać na żądanie sądu lub prokuratora". Osobę mającą rzecz podlegającą wydaniu wzywa się do wydania jej dobrowolnie. "W razie odmowy dobrowolnego wydania rzeczy można przeprowadzić jej odebranie" - głosi kpk.

AFERA TAŚMOWA W POLSKIM RZĄDZIE - czytaj więcej >>>

IAR, to