Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Beata Krowicka 29.08.2014

Ukraińska armia nie skorzysta z korytarzy humanitarnych separatystów

Rzecznik ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) Andrij Łysenko powiedział, że Ukraina nie padnie na kolana przed agresorem.

- Niezależnie od tego, w jak pięknych barwach opisywano by te korytarze, o których mówią w Federacji Rosyjskiej i w mediach ugrupowań terrorystycznych, tak naprawdę ich nie ma - powiedział na konferencji prasowej Łysenko.
Jak zaznaczył, wbrew temu, czgo oczekują przeciwnicy, ukraińskie wojska, które walczą w Donbasie, nie poddadzą się. - Ukraina nie jest gotowa do składania broni i padania na kolana przed agresorem. Będziemy walczyć do końca i zwyciężymy - ostrzegł.
Prezydent Rosji Władimir Putin zaapelował do rebeliantów o otwarcie korytarza humanitarnego dla otoczonych oddziałów armii ukraińskiej w nocy z czwartku na piątek. Wkrótce po tym przywódca prorosyjskich separatystów w Donbasie Ołeksandr Zacharczenko zgodził się na otwarcie takiego korytarza, jednak pod warunkiem, że ukraińscy żołnierze oddadzą ciężką broń i amunicję.

Ukraińska armia wycofuje się z kolejnych miast na wschodzie kraju [relacja] >>>

W piątek Putin mówił o sytuacji ukraińskich żołnierzy na spotkaniu z uczestnikami 10. Ogólnorosyjskiego Forum Młodzieżowego nad jeziorem Seliger koło Tweru, 170 km na północny zachód od Moskwy.
- Wielu z nich siedzi tam bez wody i prowiantu od kilku dni. Skończyła im się amunicja. Dajcie im możliwość wyjścia z okrążenia. Według najnowszych informacji, dowództwo armii ukraińskiej zdecydowało się nie wyciągać ich z tego kotła i próbować przedrzeć się przez siły ochotników. Myślę, że to wielki błąd, który doprowadzi do wielu ofiar - powiedział prezydent Rosji.

Siły ukraińskie otoczone są od kilku dni przez oddziały prorosyjskie w Iłowajsku w obwodzie donieckim. Są to przede wszystkim ochotnicze bataliony. Władze obiecują wsparcie dla osaczonych żołnierzy, jednak ci twierdzą, że go nie otrzymują. W Kijowie przeprowadzono kilka demonstracji, na których domagano się udzielenia żołnierzom natychmiastowej pomocy.
- Nikt nie mówi, że jest tam lekko, ale nie trzeba dramatyzować: gdy tylko będzie możliwość - a ciągle jej szukamy - chłopaki na pewno dostaną wszystko, czego potrzebują, w tym także wsparcie - powiedział Łysenko.

Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>

Relacjonując walki na wschodzie kraju, rzecznik poinformował, że najcięższe toczą się w okolicach wsi Zołote i Hirske w obwodzie ługańskim, na przedmieściach Ługańska, w rejonie miejscowości Nowoswitliwka i Chriaszczuwate oraz wokół Doniecka, Iłowajska, Marjinki, Starobieszewa i Ołeniwki w obwodzie donieckim.
Do starć dochodzi także w południowo-wschodniej części obwodu donieckiego, w okolicach zajętego przez Rosjan w czwartek Nowoazowska nad Morzem Azowskim.

Jak relacjonuje polski dziennikarz Paweł Pieniążek, przy wjeździe do miasta stoją czołgi z flagami nieuznawanej republiki "Noworosja". Są też uzbrojeni bojownicy w mundurach.
W położonym 44 km na zachód od tego przygranicznego miasta portowym Mariupolu siły ukraińskie z pomocą mieszkańców budują linie obrony i okopy. Według Łysenki mieszkańcy Mariupola masowo zgłaszają się do wojskowych komend uzupełnień, "wyrażając chęć obrony swego miasta przed inwazją rosyjskiej armii".
Mariupol leży na trasie od granicy z Federacją Rosyjską do okupowanego przez nią od marca ukraińskiego Krymu.

IAR, PAP, bk