Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Klaudia Hatała 18.09.2014

Referendum niepodległościowe. "Życzę wszystkim, by w piątek rano obudzili się w niepodległej Szkocji"

Szkoci decydują, czy ich kraj po ponad 300 latach ma się stać niepodległym państwem czy powinien pozostać w Zjednoczonym Królestwie. Dla wielu Szkotów 18 września pozostanie na zawsze nowym "Dniem Niepodległości".
Trudno jest przewidzieć, jaki będzie ostateczny wynik referendum w Szkocji i jaki czynnik lub argument ostatecznie nakłoni Szkotów do oddania głosu za niepodległością lub przeciw niejTrudno jest przewidzieć, jaki będzie ostateczny wynik referendum w Szkocji i jaki czynnik lub argument ostatecznie nakłoni Szkotów do oddania głosu za niepodległością lub przeciw niejPAP/EPA/ANDY RAIN
Galeria Posłuchaj
  • Referendum niepodległościowe w Szkocji - relacja Adama Dąbrowskiego (IAR)
  • Marek Wołos, analityk z domu maklerskiego TMS Broker mówi, że potencjalne zmiany na mapie politycznej będą odczuwalne w wielu dziedzinach życia (PR 24/IAR)
  • Kluczowa wobec potencjalnej wygranej zwolenników secesji może być też reakcja Unii Europejskiej. Zdaniem Sebastiana Płóciennika z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych może być to początek niepokojącego trendu (PR 24/IAR)
  • Referendum w Szkocji: nastroje mieszkańców - relacja Adama Dąbrowskiego (IAR)
Czytaj także

Czytaj więcej o referendum w Szkocji>>>

Pierwsi wyborcy pojawili się przy urnach w Edynburgu kilka minut po otwarciu lokali wyborczych - Głosowałam na tak. Nie mam żadnych wątpliwości, że Szkocja powinna być niepodległym państwem - powiedziała jedna z uczestniczek referendum.

Lokale wyborcze w każdym z 32 okręgów wyborczych otworzyły podwoje przed prawie 4,4 milionami uprawnionych do głosowania Szkotów w wieku od 16 lat. Do udziału w referendum zarejestrowało się 97 proc. mieszkańców Szkocji, co stanowi historyczny precedens; oczekuje się bardzo wysokiej frekwencji - do 93 proc. W stolicy Szkocji chyba nie ma nikogo, kto by nie zdawał sobie sprawy z wagi czwartkowego referendum. Jak zauważają media, tak duże zainteresowanie plebiscytem jest wydarzeniem bez precedensu w historii Szkocji.

"Czy Szkocja powinna być niepodległym krajem?"

Swoje głosy w niepodległościowym referendum z samego rana oddali liderzy kampanii zarówno za oderwaniem Szkocji od brytyjskiej korony - "Yes Scotland", jak i przeciwnicy secesji "Better Together" (Razem Lepiej). Lider nacjonalistów Alex Salmond wraz z rodziną oddał głos na "tak" w Aberdeenshire; udział w referendum wziął już także były brytyjski premier, Szkot Gordon Brown.

Na ulicach Edynburga wyczuwalne są emocje związane z referendum. Szkoci często z rodzinami wchodzą do punktów wyborczych, gdzie odpowiadają na najważniejsze tego dnia pytanie, które na karcie do głosowania brzmi: "Czy Szkocja powinna być niepodległym krajem?". Przed lokalami wyborczymi gromadzą się także małe grupy aktywistów obu kampanii z transparentami i balonikami, które mają jeszcze w ostatniej chwili przed wrzuceniem głosu do urny nakłonić wyborców do zmiany decyzji.

Wszystko odbywa się zgodnie z prawem, bowiem w Szkocji w przeciwieństwie np. do Polski nie obowiązuje cisza wyborcza i zakaz agitacji w dniu głosowania. Ponadto władze miejskie Edynburga specjalnie w dniu referendum zezwoliły lokalnym pubom na działanie po północy, aż do ogłoszenia wyników, co spodziewane jest w piątek w godzinach porannych.
"Rozwód z Londynem nie będzie prosty"
W lokalach wyborczych nie brakuje zarówno tych, którzy chcą zakończenia unii z Londynem, jak i tych, dla których taki wynik oznaczałby spełnienie najgorszych koszmarów. - Zagłosowałam za niepodległością mojego kraju, chcąc w ten sposób zmniejszyć deficyt demokracji, z jakim mamy obecnie do czynienia, bowiem 85 procent Szkotów nie ma poglądów konserwatywnych, tak jak obecny rząd w Londynie - mówiła jedna z uczestniczek referendum.

Jak dodała, życzy wszystkim swoim rodakom, by w piątek rano obudzili się w niepodległej Szkocji. - To dzisiejsze głosowanie jest dla nas Dniem Niepodległości. Nie bójmy się tego, mamy potencjał by być niepodległym państwem. Rozwód z Londynem oczywiście nie będzie prosty, będzie przy tym wiele problemów i sporów, ale jest to możliwe - podkreśliła.

- Z pełnym optymizmem podchodzę do głosowania. Znam sondaże, ale rzadko kiedy się sprawdzają. Jednego jestem w zasadzie pewny, że 18 września to od jutra będzie nasz nowy Dzień Niepodległości - powiedział z kolei inny uczestnik referendum w Edynburgu. Jak zaznaczył, oddał swój głos za niepodległością, bowiem jest przekonany, że Szkocja poradzi sobie z tym wielkim wyzwaniem.

- Nie mam obaw, jak niektórzy, że nie poradzimy sobie z gospodarką, finansami, wojskiem, czy wielką światową polityką. Szkocja to wielki kraj, z ogromnym potencjałem. To referendum pomogło nam w to na nowo uwierzyć - dodał.

Nie ma realnych powodów, by burzyć tę unię

Przy urnach nie brakuje także Szkotów, którzy głęboko wierzą, że wynik z sondaży, dający przewagę zwolennikom Zjednoczonego Królestwa, powtórzy się w oficjalnym głosowaniu.

- Jestem pełen nadziei i optymizmu co do wyniku tego referendum. Wierzę, że my Szkoci okażemy się odpowiedzialni i staniemy na wysokości postawionego przed nami zadania. Wielka Brytania gwarantuje nam stabilność zarówno gospodarczą, wojskową oraz polityczną. Nie ma realnych powodów, by burzyć tę unię, która przeszło 300 lat funkcjonuje z powodzeniem - mówił zwolennik kampanii "Better Together".

Polacy też zagłosują

W historycznym plebiscycie zagłosują także Polacy mieszkający w Szkocji, którzy podobnie jak sami Szkoci są bardzo podzieleni w kwestii niepodległościowych aspiracji kraju. Według szacunków w Szkocji mieszka obecnie nawet około 60 tys. Polaków. Z tych samych danych wynika, że ponad połowa z nich - ok. 33 tys. - zarejestrowała się w komisji wyborczej (Electoral Commission) i będzie mogła głosować w referendum.

<<<"Polacy na Tak" chcą niepodległości Szkocji>>>

Wynik plebiscytu, który zakończy się o godz. 22 (23 czasu polskiego), zostanie ogłoszony prawdopodobnie wczesnym rankiem w piątek, 19 września. Oddane głosy będą liczone natychmiast po zamknięciu lokali wyborczych i przekazywane do sprawdzenia w Edynburgu. Z kolei głosy z odległych wysp będą transportowane do stolicy statkami i śmigłowcami. Stacje telewizyjne i ośrodki badania opinii publicznej zapowiedziały, że nie będzie sondaży exit poll.

Co pokazują sondaż?

Cztery, a nawet sześć punktów procentowych przewagi dają przeciwnikom niepodległości Szkocji dwa sondaże opublikowane w środę późnym wieczorem. Wśród osób, które już wiedzą, jak zagłosują, 53 proc. opowiada się za pozostaniem Szkocji w Zjednoczonym Królestwie, a 47 proc. jest temu przeciwnych - wynika z badania ośrodka sondażowego Survation. 9 proc. wszystkich pytanych wciąż się waha.

Z kolei według sondażu pracowni YouGov przeciwników szkockiej secesji wśród osób zdecydowanych jest 52 proc., a zwolenników - 48 proc. Odsetek niezdecydowanych wyniósł 6 proc. W badaniu za niepodległością na ogół częściej opowiadali się mężczyźni, a kobiety chciały, by Szkocja zachowała polityczny status quo.

Sondaż ten przeprowadzono z udziałem 3 237 osób uprawnionych do głosowania w dniach 15-17 września.

Historyczny cios?

To kolejne już badania opinii publicznej opublikowane w ostatnim dniu przed czwartkowym referendum. Pozostałe również wskazywały na niewielką przewagę zwolenników utrzymania politycznej unii między Szkocją i resztą Królestwa.

Ewentualna secesja Szkocji byłaby dla Zjednoczonego Królestwa historycznym ciosem, porównywalnym jedynie z oderwaniem się Irlandii w 1922 roku. Jeżeli Szkoci w czwartkowym referendum zagłosują za niepodległością, to ich kraj faktycznie uzyska ją dopiero 24 marca 2016 roku, bowiem przez blisko półtora roku trwać będą prace konwentu konstytucyjnego. Będzie on musiał zdecydować m.in. o kształcie systemu prawnego niepodległej Szkocji i jej walucie oraz skutecznie przeprowadzić secesyjne negocjacje z Londynem, dotyczące choćby wysokości brytyjskiego długu, jaki rząd w Edynburgu musiałby przejąć na siebie.

Kuszenie obietnicami

Ostatni dzień kampanii referendalnej w Szkocji przebiegał pod znakiem wieców i spotkań, podczas których liderzy zarówno zwolenników secesji, jak i jej przeciwników zabiegali o głosy szkockiego elektoratu. Bardziej widoczni na ulicach i placach największych szkockich miast byli popierający niepodległość kraju aktywiści "Yes Scotland", którzy - jak poinformowali - rozesłali w ostatnim tygodniu przed referendum ok. 2,5 mln ulotek.

Z kolei zwolennicy "Better Together" (Razem Lepiej) w porozumieniu z rządem Davida Camerona w ostatnich dniach kusili Szkotów obietnicami m.in. zwiększenia roli szkockiego parlamentu, w tym możliwością decydowania o wielkości udziału Szkocji w całości środków wydawanych na państwową służbę zdrowia.

Ekonomiczna przepaść?

W dniu poprzedzającym referendum były premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown na wiecu kampanii "Better Together" ponownie ostrzegł Szkotów przed ogromnym ryzykiem, jakie niesie ze sobą niepodległość. Jak mówił, przed Zjednoczonym Królestwem otwiera się "ekonomiczna przepaść", z której przez lata może nie udać jej się wydostać. Były premier pytał zwolenników secesji, jak zamierzają zaradzić utracie miliona miejsc pracy związanych z handlem z Wielką Brytanią, co będzie dalej z przemysłem stoczniowym, sektorem finansowym, spłatą zadłużenia, emeryturami, stopami procentowymi.  - Na te wszystkie problemy Szkocka Partia Narodowa (SNP) nie ma odpowiedzi - argumentował Brown.

Z kolei lider SNP Alex Salmond na konwencji w Perth w ostatnim przemówieniu przed referendum przekonywał, że Szkocja jest przygotowana na wzięcie pełnej odpowiedzialności za swoją przyszłość.  - Szkocka przyszłość musi pozostać w szkockich rękach. Jesteśmy to winni naszym przodkom, rodzicom i dzieciom. Nie możemy tej historycznej szansy zmarnować - apelował. Na zakończenie podziękował swoim zwolennikom za - jak to ujął - najbardziej demokratyczną kampanię w historii Szkocji.

USA: będziemy się przyglądać

Stany Zjednoczone będą uważnie obserwować przebieg referendum niepodległościowego w Szkocji. Waszyngton zwraca uwagę, że ewentualna secesja tej części Zjednoczonego Królestwa będzie mieć duże konsekwencje gospodarcze.

Uważamy, że silna, zjednoczona Wielka Brytania jest istotna, Zjednoczone Królestwo jest jednym z naszych najlepszych i najbardziej wiarygodnych partnerów od dłuższego czasu - powiedział Jack Lew, amerykański Sekretarz Skarbu.

IAR,PAP,kh

''