Logo Polskiego Radia
IAR
Petar Petrovic 06.11.2014

Brytyjczycy wyślą szkoleniowców do Iraku. "To marna pomoc"

Żołnierze, którzy walczyli w Afganistanie, mają się podzielić z lokalnym wojskiem swoimi doświadczeniami w walce z partyzantami.
Irakijczyk stoi na ruinach zniszczonej szkoły, która ucierpiała podczas walk z dżihadystami z Państwa IslamskiegoIrakijczyk stoi na ruinach zniszczonej szkoły, która ucierpiała podczas walk z dżihadystami z Państwa Islamskiego PAP/EPA/ALI MOHAMMED

Ekspert z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych nie chce umniejszać zaangażowania Wielkiej Brytanii w walkę z Państwem Islamskim, ale pozostaje dość sceptyczna. Wiadomo, że żołnierze mają doświadczenie w rozbrajaniu improwizowanych ładunków wybuchowych domowej produkcji i tym właśnie mają się dzielić z Kurdami i Irakijczykami.

WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny>>>
- Nie da się jednak ocenić na ile ważna jest to pomoc - mówi analityk.
Patrycja Sasnal w decyzji o wysłaniu żołnierzy, którzy nie będą brali udziału w starciach, dopatruje się gestu symbolizującego, że Wielka Brytania chce pomóc w walce, bo na Londyn wywierana jest presja, by mocniej zaangażował się w konflikt z dżihadystami.

Czytaj też<<<Syria: islamiści przejęli kolejną rafinerię gazu>>>
Podkreśla jednak, że nie powinno się umniejszać tej próby pomocy, gdyż wiele innych krajów nie robi nawet tyle. - Te działania to pozytywna tendencja, ale faktyczny wpływ na sytuację mają dostawy broni i naloty bombowe, nie szkolenia – oceniła Patrycja Sasnal.

Jarosław Kociszewski z Naczelnej Redakcji Publicystyki Międzynarodowej Polskiego uważa, że decyzja Brytyjczyków to krok we właściwy kierunku, ale nie spodziewa się, by wynikły z niego istotne na zmiany na froncie. - Irackim żołnierzom potrzeba szkoleń i nowej, lepszej broni, ale Amerykanie wydali już miliardy dolarów na tę armię, która i tak rozsypała się pod naporem dżihadystów - mówi dziennikarz.
Według Kociszewskiego, nierealne jest, by Brytyjczycy, bądź którekolwiek inne państwo Zachodu wysłało teraz własnych żołnierzy do bezpośredniej walki z islamistami. - Nikt nie wyśle do Iraku czy do Syrii własnych wojsk, możliwe jest najwyżej wysyłanie instruktorów czy bombardowanie z powietrza, bo nie po to Zachód z tego regionu wychodził, by teraz tam wracać - podkreśla i przypomina że samych żołnierzy na miejscu nie brak.
Dlatego też, w jego opinii, konieczne jest szkolenie lokalnych wojsk, potrzebne są także działania wywiadowcze i znalezienie sposobu na utrudnienie kontaktu za pośrednictwem internetu pomiędzy jednostkami dżihadystów. - Instruktorzy są na pewno potrzebni, ale to i tak wiele nie zmieni, ten problem nie zostanie szybko rozwiązany - podsumowuje były korespondent Polskiego Radia na Bliskim Wschodzie.
Już teraz kilkunastu brytyjskich żołnierzy szkoli w posługiwaniu się bronią kurdyjskich peszmergów. W najbliższych tygodniach do Iraku mają zostać kolejni szkoleniowcy, którzy na terenie całego kraju będą dzielić się doświadczeniami związanymi z neutralizacją improwizowanych min czy samochodów-pułapek.

pp/IAR