Z obrzeży Awdijiwki do donieckiego lotniska, o które od miesięcy toczą się walki między oddziałami ukraińskich żołnierzy i prorosyjskimi najemnikami, jest siedem kilometrów. Ponieważ separatyści niemal bez przerwy ostrzeliwują miasto, część mieszkańców już opuściła swoje domostwa i wyjechała. Z 36 tysięcy mieszkańców w mieście pozostała połowa. Przez cztery miesiące mieszkańcy żyli bez wody i gazu. W części budynków kilka dni temu woda została podłączona, ale gazociągi wciąż nie zostały naprawione.
W ciągu ostatnich dni artyleryjskie ostrzały ze strony rebeliantów nabrały na sile. Wyrwy w jezdni, zerwane balkony, dziury po pociskach w ścianach budynków. Miejscowi spędzają teraz więcej czasu w piwnicach niż we własnych mieszkaniach. - Potrzebujemy pokoju. Rzeczywiście, nie spotka Pan tu ludzi, bo wszyscy się ukrywają. Małe dzieci rodzą się i siedzą w piwnicach - mówi jeden z mieszkańców.
- Znaleźliśmy się w przyfrontowej strefie. Miasto z kilku stron otaczają posterunki separatystów - tłumaczy Jurij Czerkasow, mer miasta Awdijiwka. - W zasadzie wojska w mieście nie ma. Ale odbywa się ostrzał budynków mieszkalnych, niesystematycznie. Do tej pory otrzymaliśmy ponad 391 zgłoszeń od mieszkańców o uszkodzonych mieszkaniach, zniszczonych domach - zaznacza.
Władze miasta przyznają, że nie są w stanie oszacować strat spowodowanych stałym ostrzałem. Na razie mieszkańcy samodzielnie próbują remontować zniszczone budynki i proszą o pomoc aktywistów z innych miast.
Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach >>>
IAR/aj