Logo Polskiego Radia
PAP
Agnieszka Jaremczak 21.02.2015

Litwa boi się Rosji. "Jest nieobliczalna"

- Rosja jest nieobliczalna i nikt nie wie, gdzie jest ta linia, której się już nie przekroczy - mówi litewski politolog Alvydas Medalinska. Zaś minister obrony Juozas Olekas podkreśla, że Litwa musi być przygotowana "na spotkanie z wrogiem".

W tym roku wydatki Litwy na obronę wyniosą o jedną trzecią więcej niż w roku ubiegłym. Zatwierdzony budżet przewiduje, że resort otrzyma 427,5 mln euro, co stanowi równowartość 1,1 proc. Litwa kupuje sprzęt wojskowy, broń i amunicję.
Pod koniec grudnia litewski Sejm zgodził się na użycie siły przez wojsko w czasie pokoju w wypadku wystąpienia poważnego zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego. W styczniu ukazał się poradnik ze szczegółowym opisem, jak się zachować w przypadku inwazji, w jaki sposób przyłączyć się do obywatelskiego ruchu oporu. Przed kilkoma tygodniami podjęto decyzję o podniesieniu zagrożenia terrorystycznego o jeden poziom, z najniższego do niskiego.
W obawie przed tzw. wojną hybrydową, przed kilkoma dniami litewski rząd zaostrzył kary za noszenie mundurów wojskowych, a także poszczególnych części munduru bez uprawnień. W sobotę natomiast na Litwie zakończą się pięciodniowe ćwiczenia taktyczne Współdziałanie 2015 (Saveika 2015). Po raz pierwszy prawie 2 tys. litewskich żołnierzy na poligonie i w dwóch miastach ćwiczyło działania, w sytuacji gdy wróg nie prowadzi otwartych operacji wojennych.

Litewski dziennikarz: moi rodacy boją się wojny z Rosją>>>

Litewskie media bardzo dużo mówią o sytuacji na Ukrainie. To jeden z czołowych tematów litewskich gazet, portali, wiadomości telewizyjnych i radiowych. - Wreszcie zaczynamy sobie uświadamiać, że nasze bezpieczeństwo jest współzależne do bezpieczeństwa Ukrainy - mówi Medalinskas. Według niego, rząd staje na wysokości zadania i podejmuje odpowiednie decyzje dotyczące uzbrojenia.

Władze nie wykluczają rożnego rodzaju prowokacji. Zdaniem Medalinskasa "za powód do prowokacji mógłby posłużyć idący przez Litwę rosyjski tranzyt wojskowy do obwodu kaliningradzkiego, albo ostatnio wywołana w Wilnie dyskusja na temat, czy uzasadniona jest obecność na Zielonym Moście rzeźb" ustawionych tu w czasach radzieckich: pary radzieckich żołnierzy, chłopów, robotników i studentów.
- Do prowokacji mogą być wykorzystane również mniejszości narodowe, na Litwie głównie polska mniejszość, która w kraju jest najliczniejsza i dobrze zorganizowana - mówi Medalinskas. Polacy na Litwie stanowią 6,6 proc., a Rosjanie - 5,8 proc.
Pewne próby prowokacji już zaobserwowano. Kilka tygodni temu na Facebooku ukazał się profil w językach polskim i rosyjskim "Wileńska Republika Ludowa" z żądaniem wprowadzenia polskich "zielonych ludzików" na Wileńszczyznę w większości zamieszkanej przez Polaków i przeprowadzenia tam referendum w sprawie oderwania regionu od Litwy. Profil szybko został usunięty, a Prokuratura Generalna Litwy wszczęła śledztwo.
Przeprowadzony w styczniu sondaż opinii publicznej pokazuje, że prawie 70 proc. Litwinów informacje o wydarzeniach na Ukrainie czerpie z litewskich stacji telewizyjnych, natomiast większość przedstawicieli mniejszości narodowych - prawie 60 proc. - tę informację pozyskuje z transmitowanych na Litwie kanałów rosyjskich. Ten sondaż ujawnił też, że 55 proc. Litwinów za konflikt na Ukrainie obwinia Rosję i tylko 16 proc. przedstawicieli mniejszości narodowych uważa, że winna jest Rosja. Pozostali winą obarczają Ukrainę, Unię Europejską, USA.

Litwa musi być przygotowana na rózne scenariusze. - Gdy Ukraina będzie już rozbita, przyjdzie czas na innych sąsiadów - mówi duchowy przywódca litewskich konserwatystów Vytautas Landsbergis.

KRYZYS NA UKRAINIE: SERWIS SPECJALNY >>>

PAP/asop