Logo Polskiego Radia
PAP
Filip Ciszewski 27.02.2015

Nowy podatek od reklamy w witrynach. Sklepikarze oburzeni

"Delirium tax"- tak nowy podatek nazwali właściciele sklepów i lokali w Bolonii. Muszą oni go płacić od każdej informacji wywieszonej w witrynie, na przykład o wyprzedażach. Ale podatkiem objęto nawet menu w oknach restauracji i wycieraczki z nazwą sklepu
Zdjęcie ilustracyjneZdjęcie ilustracyjne freeimages.com

W Bolonii uznano, że wszystko, co widnieje w witrynie, można potraktować jako reklamę i dlatego należy rozliczyć się z tego z fiskusem. Z dodatkowej opłaty nie zwolniono nawet wywieszek, że w sklepie czy lokalu gastronomicznym można płacić kartą, czy informacji o godzinach otwarcia.

Media wskazują, że podatek ten można nałożyć dlatego, że ogólnikowe rozporządzenie, na podstawie którego jest on egzekwowany, pozostawia dużą dowolność w interpretacji tego jaki komunikat jest reklamą, a jaki nie.

Lokalna prasa, która informuje o rosnących protestach przeciwko "delirium tax", zauważa z sarkazmem, że takiej opłaty nie wymyśliłby nawet wróg Robin Hooda, czyli szeryf z Nottingham. Pojawiają się głosy, że nowy podatek to objaw szaleństwa.

Jako najbardziej kontrowersyjne przykłady zastosowania podatku, przywołuje się sprawę jubilera, któremu kazano zapłacić za wycieraczkę przed salonem tylko dlatego, że widnieje na niej nazwa sklepu. Sklep płytowy dostał wezwanie do zapłaty podatku za umieszczenie w swojej witrynie okładek płyt winylowych. Opodatkowano też restauracje za wywieszenie menu, choć to akurat jest ich obowiązkiem. Ostatnio rozesłano 1620 wezwań do zapłaty tego osobliwego podatku, a ich liczba stale rośnie.

Zirytowany właściciel apteki umieścił w witrynie otrzymane pismo z urzędu skarbowego z żądaniem zapłacenia 1500 euro. Obok przyczepił kartkę: "Za to też każcie mi zapłacić!".

W związku z nasileniem buntu bolońskich kupców i restauratorów, zarząd miasta nie wykluczył, że przyjrzy się ponownie przepisom.

PAP/fc