Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
Marek Jurczyński 29.04.2015

Prawy Sektor ćwiczy. "Za miesiąc to będzie zupełnie inna jednostka"

Na teren bazy nacjonalistycznego Ukraińskiego Korpusu Ochotniczego Prawy Sektor wjeżdża kolumna pojazdów: dżipów, furgonetek i ciężarówek pełnych broni i różnego rodzaju ekwipunku. A na nich bojownicy z karabinami, w kamizelkach kuloodpornych, wielu z nich zakurzonych i brudnych. To plutony szturmowe Prawego Sektora, które opuściły pozycje w Piskach pod Donieckiem i właśnie dotarły do bazy.
Oddziały Prawego Sektora wymagają dofinansowania i dozbrojeniaOddziały Prawego Sektora wymagają dofinansowania i dozbrojeniaPAP/EPA/OLEG PETRASYUK

Głównym powodem wycofania się nacjonalistów jest porozumienie z Mińska, które zabrania udziału oddziałów paramilitarnych w konflikcie na Donbasie. Prawy Sektor jest największą i jedną z nielicznych już grup, która nie podporządkowała się Kijowowi. Ukraińskie siły zdecydowały się na wycofanie ochotników mimo, że w ostatnich dniach sytuacja pod Donieckiem znacznie się zaostrzyła.

KRYZYS UKRAIŃSKI: serwis specjalny >>>

Jak mówi "Rut", który wraz z kolumną pojazdów przyjechał z Pisków, w ostatnich dniach separatyści bardzo zbliżyli się do pozycji ukraińskich. - Na dzień przed naszym wyjazdem ciągle strzelał po nas czołg. Budynek, w którym mieszkaliśmy został poważnie uszkodzony - mówi.

- Bez nas Pisky padną. Daję im kilka dni - mówi jeden z bojowników, Ołeh. Zgodnie z jego słowami, wojskowi, którzy zastąpili ich na pozycjach są przerażeni, nieprzygotowani i z małą ilością amunicji. – Nasi chłopcy oddali im nawet swoje termowizjery, bo tamci ich nie mieli - twierdzi. Na razie jednak armia odpiera ataki separatystów.

Autonomiczni w armii

Prawy Sektor ma opuścić pozycje i będzie mógł wrócić dopiero wtedy, gdy stanie się oficjalną strukturą. Jednak nie zapowiada się, aby szybko tak się stało. - Oni chcą, żeby nasi bojownicy weszli w skład kilku różnych batalionów, nas taka propozycja nie satysfakcjonuje - mówi zastępca dowódcy sztabu piątego oddzielnego batalionu Ukraińskiego Korpusu Ochotniczego "Bohulnyk".

Prawy Sektor liczy na to, że jego oddziały staną się oficjalną strukturą podległą Sztabowi Generalnemu, ale ze znacznie większą autonomią niż w przypadku innych batalionów, także tych, które wcześniej były oddziałami ochotniczymi.Chcieliby oni zachować swoje dowództwo, które - tak jak do tej pory - ustalałoby swoje działania z wojskiem.

Nie chcą jednak być od niego całkowicie zależni, bo stosunek Prawego Sektora do Sztabu Generalnego jest negatywny. Armia jest tu krytykowana na każdym kroku niemal za wszystko - brak stanowczości i woli walki, nieodpowiedzialne rozkazy, złe przygotowanie. Nie ma tu znaczenia, że armia dysponuje ciężką artylerią i sprzętem wojskowym, bez których trudno się opierać separatystom. Ponadto jest znacznie liczniejsza. W Prawym Sektorze panuje przekonanie, że armia powinna składać się z ochotników, którzy chcą walczyć. O tchórzostwie i bezużyteczności zmobilizowanych żołnierzy, którzy marzą tylko o tym, żeby wrócić do domu, krąży niezliczona liczba historii. Ile z nich jest przesadzona, trudno ocenić.

Nie wszyscy chcą do wojska

Wielu bojowników nie jest zadowolonych z perspektywy wcielenia do regularnej armii. - Ja wówczas prawdopodobnie odejdę. Poszedłem do Prawego Sektora właśnie ze względu na wolność, gdybym chciał dyscypliny jak w wojsku, to wstąpiłbym do armii - mówi "Rut".

Bojownicy także kategorycznie nie zgadzają się na to, aby tak jak większość batalionów podlegać Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. - Nie chcemy mieć nic wspólnego z milicją - mówi Konstantyn, który pracuje w oddziale prasowym Prawego Sektora. Wielu z bojowników wywodzi się jeszcze z Majdanu, przeciw któremu stały kordony funkcjonariuszy. Pamięć o działaniach milicji przeciwko demonstrantom w Prawym Sektorze wciąż pozostaje żywa.

Kto wesprze Prawy Sektor?

Aby jednak Prawy Sektor stał się legalną jednostką wojskową, potrzebne jest nowe prawo. Zgodnie z obecnym prawodawstwem powołanie takiej formacji jest niemożliwe. Póki co nic jednak nie wskazuje na to, aby zostało uchwalone w najbliższym czasie.

Wycofanie na tyły Prawy Sektor chce wykorzystać na poprawienie zdolności bojowej. Po raz pierwszy od dłuższego czasu wszyscy bojownicy są w jednym miejscu i nie walczą. Oddział nacjonalistów przez niemal dziewięć miesięcy walczył się między innymi w Piskach. - Za miesiąc to będzie zupełnie nowa jednostka - przekonuje dowódca batalionu "Czarny".

Mniej optymizmu wykazują bojownicy niżsi rangą. Przede wszystkim wymieniają problemy natury finansowej. Wcześniej pomagał im oligarcha Ihor Kołomojski, który niedawno został zwolniony z posady gubernatora obwodu dniepropietrowskiego. Do tej pory to dzięki jego decyzji miejsce, w którym znajduje się ich baza, było udostępniane bezpłatnie. Teraz sytuacja może się zmienić. Ponadto Prawy Sektor, jako że jest nieoficjalną strukturą, nie dostaje broni od państwa, a jego członkowie nie dostają żołdu. Możliwe więc, że finanse i dozbrojenie będą decydującymi czynnikami w negocjacjach między wojskiem a bojownikami.

Paweł Pieniążek/Polskie Radio