Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Juliusz Urbanowicz 26.11.2015

Generał USA: potrzebujemy wojskowej "strefy Schengen"

- Potrzebujemy wojskowej strefy Schengen w Europie, by umożliwić swobodę przepływu oddziałów potrzebnych do naszej wspólnej obrony – powiedział w Warszawie gen. Ben Hodges, dowódca sił USA w Europie.
Posłuchaj
  • Generał USA: nie porzucimy Ukrainy. Relacja Wojciecha Cegielskiego (IAR)
  • Generał Ben Hodges: to będzie pokaz naszych globalnych możliwości i część ćwiczeń „Swift Response”, połączonych z „Anakondą”. Prawdopodobnie zatem w czerwcu, w tym samym czasie w Polsce i krajach bałtyckich będzie obecnych 10-15 tysięcy żołnierzy Stanów Zjednoczonych” (IAR)
Czytaj także

Jak mówi amerykański dowódca, obecnie na obszarze Unii Europejskiej „ łatwiej jest poruszać się uchodźcom niż konwojom naszych wojsk”.

Prowokacyjne ćwiczenia Rosji

Ułatwienie przemieszczania wojsk jest potrzebne, by NATO, najsilniejszy sojusz wojskowy świata, mógł skuteczniej pokazywać swoją zdolność do odstraszania potencjalnego wroga i w ten sposób wzmocnić ochronę terytoriów swoich państw członkowskich, przekonywał Hodges.

Zdaniem amerykańskiego generała, jest to potrzebne tym bardziej, że Rosja systematycznie organizuje niezapowiadane ćwiczenia wojskowe w bezpośrednim sąsiedztwie państw NATO i Unii Europejskiej. Cele tych ćwiczeń trudno uznać za przyjazne.

Sojusz zwiększa siłę odstraszania

NATO właśnie jest w trakcie zwiększania obecności wojskowej na swojej tzw. wschodniej flance, czyli w państwach Europy Środkowo-Wschodniej, w tym w Polsce oraz krajach nadbałtyckich. Chodzi o rozmieszczanie na tym obszarze jednostek, które w żargonie Sojuszu są określane jako „rotacyjne”. Już w czerwcu przyszłego roku do Polski trafi kilkanaście tysięcy amerykańskich żołnierzy, którzy przyjadą tu na ćwiczenia „Anakonda”. Towarzyszyć im będzie operacja powietrznodesantowa.

Razem te manewry mają stanowić demonstrację zdolności militarnych NATO, której celem jest odstraszanie potencjalnego przeciwnika.

Część z przybyłych żołnierzy i sprzętu zostanie u nas na dłużej, w tym ok. 600 pojazdów.

UE powinna działać

Właśnie dla usprawnienia tego typu ruchów wojsk potrzebne są ułatwienia w ruchu transgranicznym. Generał tłumaczył, że obecnie przeszkodę stanowią skomplikowane i wymagające czasu uzgodnienia dyplomatyczne. To wszystko sprawia, że w praktyce trudno mówić o tym, że na obszarze europejskim mogą działać siły szybkiego reagowania.

Z punktu widzenia obrony, przyspieszenie decyzji o przemieszczaniu wojsk w razie potrzeby, sprawiłoby, że Sojusz byłby w stanie podejmować wyprzedzające ruchy o charakterze prewencyjnym, a nie tylko reagować na posunięcia Rosji.

Dyrektor warszawskiego oddziału amerykańskiej fundacji German Marshall Michał Baranowski podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem, że kwestia poruszania się transportów wojskowych po Europie jest teraz bardzo poważnym problemem biurokratycznym. „Jeżeli coś by się wydarzyło na polskiej granicy i potrzebowaliśmy czołgu, który jest we Francji, to taki transport wojskowy musiałby prosić o pozwolenia przejeżdżając przez każdy kraj, a nawet przez dany land niemiecki. Nie może być tak, że w razie kryzysu tygodniami czekamy na transport militarny” – mówi Baranowski.

Prezes Fundacji Kazimierza Pułaskiego Zbigniew Pisarski dodaje w rozmowie z Polskim Radiem, że tym problemem powinna zająć się Bruksela. „Powinny być porozumienia na poziomie Unii Europejskiej. Jeżeli przyjmiemy, że jednym z głównych gwarantów bezpieczeństwa UE jest wsparcie militarne Stanów Zjednoczonych, to trudno byśmy sami utrudniali przemieszczanie się tych jednostek” – wyjaśnia Zbigniew Pisarski.

Po agresji Rosji na Ukrainę NATO zwiększyło liczebność sił szybkiego reagowania z 13 do 40 tysięcy żołnierzy. Utworzono też tzw. szpicę czyli oddział sił super-szybkiego reagowania, zdolny przemieścić się w ciągu dwóch dni.


"Luka suwalska" zagrożona?

Od pewnego czasu NATO uznaje, że jednym z obszarów potencjalnie zagrożonych jest tzw. luka suwalska, gdzie zaledwie 95 km dzieli obszar Białorusi (de facto wasala Rosji), od Kaliningradu, a więc rosyjskiej eksklawy nad Bałtykiem.

Zatem m.in. w celu skutecznej obrony "luki suwalskiej" potrzebne jest przyspieszenie procedur przerzutu wojsk.

Jedność jest najważniejsza                            

Generał Hodges przekonywał, że o sile Sojuszu stanowi jedność jego członków i podkreślał, że konieczne jest jej podtrzymywanie na przekór tym wszystkim przeciwnikom, którym zależy właśnie na dzieleniu państw zachodnich. Utrzymywanie jedności jest potrzebne zwłaszcza w obliczu mnożących się zagrożeń z różnych kierunków, godzących w spójność  sojuszników.                                                                                                                                                                

Gen. Hodges przypomniał w Warszawie, że na szczycie NATO w Newport w Walii we wrześniu 2014 r. wszystkie kraje Sojuszu zgodnie uznały, że zmiana siłą ogólnie uznanych granic na Ukrainie jest nie do przyjęcia. - "Stany Zjednoczone nie dadzą się odciągnąć tym, co dzieje się gdziekolwiek indziej na świecie, od tego, że Rosja nadal musi wywiązać się ze swoich zobowiązań i szanować międzynarodowe normy" - podkreślił generał.

Jesteśmy "krzyżowcami"

- Okupowanie suwerennego terytorium ukraińskiego musi się zakończyć. Nasza uwaga nie zostanie odwrócona od tego tym, co dzieje się w Syrii - dodał. Opowiedział się za utrzymywanie sankcji nałożonych na Rosję i nieustannym naciskaniem na jej władze, by wykazywały się przejrzystością i działały na rzecz odbudowy  utraconego zaufania ze strony NATO.

Wedle amerykańskiego dowódcy, to jedność NATO i UE oraz dodatkowe porozumienia, np. z krajami arabskimi, są również najlepszą receptą na zagrożenie ze strony Państwa Islamskiego. W opinii Hodgesa nie wystarczy zabijać liderów dżihadystów na polu walki. Znacznie więcej ma do zrobienia dyplomacja. - Jesteśmy postrzegani na Bliskim Wschodzie jako "krzyżowcy". Żeby to zmienić, musimy bliżej współpracować z państwami arabskimi, wpływać na muzułmańskich kaznodziejów i nauczycieli- podkreślił dowódca armii USA w Europie na spotkaniu zorganizowanym przez Center for European Policy Analysis.

Żołnierz, jakim jest gen. Hodges, zdaje sobie sprawę jak ograniczone są możliwości oddziaływania wyłącznie środkami militarnymi. Dlatego podkreśla, że dopiero odcięcie ekstremistów od źródeł finansowania i możliwości pozyskiwania rekrutów może doprowadzić do zwycięstwa nad dżihadystami. Samo zabijanie ich liderów nie wystarczy.

Juliusz Urbanowicz, PolskieRadio.pl, wcg