Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Martin Ruszkiewicz 05.04.2016

Nowe informacje ws. afery "Panama Papers". Prokuratura wszczyna śledztwo

Panamska prokuratura zapowiedziała otwarcie śledztwa w sprawie skandalu związanego z wyciekiem ponad 11,5 mln dokumentów dotyczących ukrywania pieniędzy przed fiskusem przez polityków, znanych sportowców i biznesmenów.
Posłuchaj
  • Hiszpania ściga osoby wymienione w "dokumentach panamskich". Relacja Ewy Wysockiej (IAR)
  • Żądają odejścia premiera i rozpisania przedterminowych wyborów. Mówią, że stracili zaufanie do tego rządu. Jest tu naprawdę mnóstwo ludzi. Wszedłem na dach, więc widzę dużo więcej niż z placu przed parlamentem. Zapowiadano, że na plac przyjdzie około siedmiu tysięcy osób - relacjonuje reporter Axel Kronholm (IAR)
  • Rosyjska prokuratura sprawdzi, kto ma konta w rajach podatkowych. Relacja Macieja Jastrzębskiego (IAR)
Czytaj także

"Fakty opisane w światowych mediach pod hasłem Panama Papers będą przedmiotem śledztwa" - napisano w komunikacie. Celem dochodzenia jest ustalenie, czy zostały popełnione nadużycia i przez kogo.

Chodzi także o oszacowanie ewentualnych strat finansowych - podała prokuratura.

Zwróciła uwagę na "bezprecedensową złożoność i zakres ujawnionych informacji", ale zapewniła, że dla dobra śledztwa "zastosuje wszelkie możliwe środki".

Z kancelarii Mossack Fonseca w Panamie wyciekły miliony dokumentów, które pokazują, jak znani i bogaci ukrywają przed fiskusem pieniądze w rajach podatkowych.

Mossack Fonseca należy do największych na świecie placówek oferujących klientom zakładanie i prowadzenie firm offshore w tzw. rajach podatkowych. Panamska kancelaria założyła dotąd ponad 200 tys. takich fasadowych firm (shell companies), które jedynie zarządzają włożonymi pieniędzmi, ukrywając, kto jest ich właścicielem. Potwierdziła, że dokumenty są autentyczne, a ich wyciek to dzieło hakerów.

Kancelaria nazwała doniesienia mediów "przestępstwem" i "atakiem" na Panamę, której systematycznie zarzuca się, że jest rajem podatkowym, czemu zaprzeczają władze.

Według mediów te dokumenty z lat 1977-2015, ujawnione w niedzielę m.in. dzięki Międzynarodowemu Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ), sugerują, iż 140 polityków i innych osobistości oficjalnych z całego świata, w tym 12 obecnych i byłych szefów państw oraz rodziny bądź krąg przyjaciół 60 dalszych, ma powiązania z tajnymi firmami offshore.

"Panama Papers" wskazują, między innymi, na Władimira Putina jako posiadacza aktywów w rajach podatkowych, wycenianych na 2 miliardy dolarów. Wśród innych polityków są: Nawaz Sharif - premier Pakistanu, były premier Iraku Ayad Allawi, Petro Poroszenko - prezydent Ukrainy, Alla Mubarak - syn byłego dyktatora Egiptu, Bidzina Iwaniszwili - były premier Gruzji, a także premier Islandii Sigmundur Gunnlaugsson.

W aferze pojawiają się również nazwiska ze świata sportu. Z kancelarią Mossack Fonseca współpracowało także ponad 500 banków.

Źródło: RUPTLY/x-news

Śledztwa w sprawie dokumentów z Panamy wszczęły także prokuratury z Rosji, Francji, Hiszpanii i Australii. Sprawą zajął się też amerykański Departament Sprawiedliwości.

Francuskie ministerstwo finansów informowało wcześniej, że rząd będzie domagał się dostępu do dokumentów. Zaznaczyło, że przestępcy podatkowi powinni zostać ukarani.

Australijscy eksperci podatkowi podejrzewają, że z usług kancelarii, której dokumenty wyciekły bezkarnie skorzystało od czterdziestu lat ponad 800 Australijczyków.

W Stanach Zjednoczonych dokumenty z Panamy sprawdza Departament Sprawiedliwości. Robi to pod kątem ewentualnych przypadków korupcji.

Wcześniej Biały Dom odmawiał komentarza w tej sprawie i odsyłał właśnie do amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości.

Dokumenty z Panamy zdecydowały się też sprawdzić urzędy skarbowe wielu krajów - między innymi Austrii, Holandii, Szwecji i Norwegii.

Źródło: RUPTLY/x-news

Polski wątek

Czytaj więcej
Wiesław Jasiński 1200.jpg
Afera "Panama Papers". Polskie wątki pod lupą resortu finansów i prokuratury

Z kolei polskie wątki "Panama Papers" sprawdzi Ministerstwo Finansów. Chodzi o ukrywanie majątków i unikanie opodatkowania.

Generalny Inspektor Informacji Finansowej Wiesław Jasiński poinformował w poniedziałek dziennikarzy, że analiza resortu będzie dotyczyć osób i podmiotów z Polski, wymienionych w publikacjach medialnych. Taką analizę umożliwia ustawa o praniu brudnych pieniędzy i finansowaniu terroryzmu.

Inspektor zapowiada dynamiczną pracę i analizę dostępnych w tej sprawie baz danych, zarówno w Polsce jak i za granicą. Przedstawiciel rządu dodał, że administracja zwróciła się też o pomoc do zagranicznych podmiotów. Wiesław Jasiński powiedział, że Polska w styczniu 2015 roku podpisała odpowiednie porozumienie z Panamą.

Podsekretarz stanu zapowiada też wykorzystanie podobnych porozumień z innymi państwami stosującymi szkodliwą konkurencję podatkową.

Złość Islandczyków

W sprawie "Panama Papers" protestują natomiast Islandczycy. Tak dużej demonstracji w Reykjaviku nie było od 2008 roku, kiedy to w wyniku światowego kryzysu finansowego upadły trzy główne banki Islandii, a kraj znalazł się na krawędzie bankructwa.

W poniedziałek złość Islandczyków skierowała się przeciwko obecnemu premierowi, który karierę polityczną zrobił właśnie na na fali gniewu wobec bankowców. Tymczasem okazało się, że Sigmundur David Gunnlaugsson jest zamieszany w aferę "Panama Papers".

Przed siedzibą islandzkiego parlamentu, Altingu, zebrały się wieczorem tłumy mieszkańców, domagających się ustąpienia nie tylko premiera, ale całego rządu - bo niejasne interesy za pośrednictwem panamskiej kancelarii prawnej mieli też prowadzić niektórzy ministrowie.

Jak relacjonował z Reykjaviku reporter szwedzkiego radia publicznego, demonstrujący - których było wiele tysięcy - żądali rozpisania przedterminowych wyborów. Mówili, że stracili zaufanie do obecnego rządu. Demonstracja przebiegła spokojnie, chociaż budynek parlamentu obrzucono rolkami papieru toaletowego, jajkami, puszkami z piwem i kubeczkami z jogurtem.

Z ujawnionych w niedzielę dokumentów wynika, że premier Gunnlaugsson w 2007 roku kupił wspólnie z żoną w raju podatkowym na brytyjskich Wyspach Dziewiczych firmę, która miała służyć do ukrywania milionowych inwestycji. Sam premier był formalnie współwłaścicielem firmy do końca 2009 roku, kiedy to pozbył się udziałów w spółce - za jednego dolara - na rzecz swojej małżonki.

Szef islandzkiego rządu stanowczo odmawia podania się do dymisji. Powiedział agencji Reutera, że nie widzi powodów do rezygnacji. Według niego, z ujawnionych dokumentów wynika, że jego żona zawsze płaciła podatki. A inwestowała za granicą, żeby - jako małżonka polityka - uniknąć konfliktu interesów. Premier Gunnlaugsson zapewnił, że "dobro narodu islandzkiego jest dla niego najważniejsze - nawet jeśli odbywa się to ze stratą dla jego rodziny".

Poza wyciekiem, nie ma na razie innych dowodów, że Gunnlaugsson dopuścił się oszustw podatkowych, jednak jego przeciwnicy domagają się natychmiastowej dymisji premiera. Opozycja zapowiedziała, że wystąpi o wotum nieufności wobec niego jeszcze w tym tygodniu.

mr