Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 28.01.2010

Czy Tusk może poprzeć Cimoszewicza?

Do gry o prezydenturę – i to z poparciem premiera – może wrócić niezależny senator lewicy Włodzimierz Cimoszewicz. Czy będzie kolejna polityczna sensacja?

Po niespodziewanej rezygnacji Donalda Tuska z walki o najwyższe stanowisko w państwie, to nie politycy Platformy Obywatelskiej – Bronisław Komorowski czy Radosław Sikorski mogą zostać „namaszczeni” jako kandydaci PO w wyborach prezydenckich.

Do gry – i to z poparciem premiera – może wrócić niezależny senator lewicy Włodzimierz Cimoszewicz. Czy będzie kolejna polityczna sensacja?

Palikotowi się wyrwało?

Taką możliwość sugeruje wypowiedź zazwyczaj dobrze poinformowanego posła Janusza Palikota.

Po ogłoszeniu przez Donalda Tuska decyzji, że jednak nie staje do boju o urząd prezydenta Palikot zaapelował o przeprowadzenie w PO prawyborów i dodał, że nie blokowałby udziału w takich prawyborach politykom spoza Platformy np. Włodzimierzowi Cimoszewiczowi lub Andrzejowi Olechowskiemu.

A trzeba pamiętać, że w potoku wielu komentarzy poseł Palikot przemyca często istotne informacje. To właśnie on pierwszy zasugerował publicznie, że premier Tusk nie powinien kandydować na prezydenta. Kilka miesięcy temu to wezwanie wywoływało uśmiechy komentatorów. Teraz apel Palikota właśnie się ziścił.

Byle nie Kaczyński

Włodzimierz Cimoszewicz od dawna deklaruje, że poprze każdego, kto będzie mógł zablokować Lecha Kaczyńskiego. Jeszcze w połowie stycznia Włodzimierz Cimoszewicz zapewnił, że nie wystartuje w wyborach prezydenckich, że nic i nikt nie zmieni jego decyzji.

Ale wtedy oczywistym i najsilniejszym kontrkandydatem prezydenta Kaczyńskiego był premier Donald Tusk – lider sondaży opinii publicznej.

Teraz sytuacja może się zmienić. Sondaże opinii publicznej od miesięcy pokazują, że Włodzimierz Cimoszewicz, mimo deklarowanej niechęci do kandydowania, wciąż ma spore szanse w walce o pałac prezydencki. I gdyby przeszedł do drugiej tury może zwyciężyć z Lechem Kaczyńskim.

Zadośćuczynienie za Jarucką?

Włodzimierz Cimoszewicz był już kandydatem lewicy na prezydenta w 2005 roku. Wówczas jednak w ostatnich tygodniach kampanii zrezygnował ze startu w wyborach. Powodem były oskarżenia ze strony jego byłej asystentki Anny Jaruckiej. Po latach zarzuty, które formułowała okazały się nieprawdziwe, ale spowodowały wycofanie się Cimoszewicza z życia politycznego na dwa lata.

Wtedy Cimoszewicz nie ukrywał żalu do polityków Platformy, bowiem oskarżenia (fałszywe, jak się potem okazało) Jaruckiej zostały upublicznione przez posła PO Konstantego Miodowicza. Asystentkę miał do polityka skierować zaprzyjaźniony z Miodowiczem prawnik Wojciech Brochwicz. Komentatorzy spekulowali wówczas, że cała sprawa była wręcz prowokacją Platformy Obywatelskiej by „wyciąć” Cimoszewicza.

Cimoszewicz z wyborów prezydenckich 2005 roku się wycofał, a głównym kontrkandydatem Lecha Kaczyńskiego został Donald Tusk.

Koniec epoki lodowcowej

Po długim chłodzie relacje Włodzimierza Cimoszewicza i Donald Tuska zaczęły się ocieplać.
W ubiegłym roku senator lewicy został kandydatem polskiego rządu na sekretarza generalnego Rady Europy. Co prawda we wrześniu przegrał głosowanie o to prestiżowej stanowisko, ale od tego czasu media piszą o flircie i perspektywach współpracy Cimoszewicza z Tuskiem.

Niedawno senator nie wykluczył, że wejdzie w skład rady doradczej, która ma powstać przy premierze Tusku. „Deklaruję z góry, że nie jestem nastawiony niechętnie. Uważam, że jeśli szef polskiego rządu może być w jakiś sposób wsparty głębszą wiedzą o świecie, o sprawach międzynarodowych, to jest to z korzyścią dla naszego kraju” - Włodzimierz mówił Cimoszewicz.

Anna Kuźma, polskieradio.pl