Logo Polskiego Radia
IAR
migrator migrator 29.01.2010

"Wideoloterie byłyby korzystne dla państwa"

Wiceminister skarbu w czasie rządów PiS Paweł Szałamacha, zeznając przed komisją śledczą badającą aferę hazardową, powiedział, że zaprosił Totalizator Sportowy do współpracy w ramach międzyresortowego zespołu, opracowującego projekt noweli ustawy hazardowej. Zaznaczył też, że nie miał żadnych informacji o negatywnych zjawiskach wokół tych prac.

Szałamacha zwrócił uwagę, że prace nad nowelizacją ustawy hazardowej rozpoczęły się jesienią 2006 r. w Ministerstwie Finansów, kiedy Zyta Gilowska powołała zespół międzyresortowy ds. opracowania projektu nowelizacji. Szałamacha zeznał, że delegował do niego z ramienia resortu skarbu przedstawicieli departamentów i instytucji finansowych oraz zaprosił do pracy w zespole Totalizator Sportowy.

"Uważam za naturalne i oczywiste, że w tych pracach uczestniczył Totalizator Sportowy. Firma ta dostarczała gros dochodów do budżetu, posiadała wiedzę na temat tego sektora, a projektowana regulacja jej dotyczyła" - podkreślił.

Zaznaczył, że TS przedstawiał w czasie prac swoją koncepcję i swoje stanowisko co do kształtu projektu nowelizacji, które następnie były poddawane dyskusji.

"Nie miałem informacji o żadnych negatywnych zjawiskach - budzących wątpliwości z punktu widzenia etyki lub prawa - podczas tych prac" - podkreślił. "Uważam, że zarząd spółki, którego obowiązkiem było zabiegać o jej rozwój, miał prawo przedkładać ministrowi skarbu, właścicielowi swoje propozycje" - dodał.

Zaznaczył, że celem zmian ustawy było wyrównanie konkurencji pomiędzy sektorem prywatnym a państwowym na rynku hazardowym, a sposobem na to miało być m.in. obniżenie opodatkowania wideoloterii. Jego zdaniem organizacja wideoloterii byłaby najbardziej skuteczną metodą utrzymania konkurencyjności spółki państwowej wobec prywatnych właścicieli automatów o niskich wygranych.

W tamtym czasie organizowanie wideoloterii było wprawdzie możliwe, ale ze względu na wysokie opodatkowanie tego rodzaju hazardu - 45 proc. - było ono w praktyce nieopłacalne. Wideoloterie podobne są do gier na tzw. jednorękich bandytach z tym, że dzięki połączeniu urządzeń dają one możliwość wygrania skumulowanej sumy, znacznie wyższej niż na zwykłym automacie o niskich wygranych. "Proponowaliśmy obniżenie opodatkowania wideoloterii, a następnie wprowadzenie kroczącej stawki podatku" - mówił Szałamacha.

"Doświadczenie innych krajów, które wprowadziły wideoloterie, są na tyle obiecujące, że można stwierdzić, że prowadzenie takiej gry przez spółkę państwową pozwala na skanalizowanie, trzymanie w ryzach zjawiska szarej strefy (na rynku hazardowym)" - ocenił były wiceminister skarbu.

W opinii Szałamachy ludzką skłonność do hazardu należy "ograniczać, kanalizować, opodatkowywać", a nie jej zakazywać. "Zakazywać takiego zjawiska można tylko wtedy, gdy zakaz ten jest możliwy do wyegzekwowania lub gdy przemawia za tym ważna przyczyna natury zdrowia publicznego, przyczyna etyczna" - zaznaczył.

Szałamacha zeznał ponadto, że proponował, by inwestorem Narodowego Centrum Sportu był Totalizator Sportowy. "Zaproponowaliśmy też - aczkolwiek przypuszczam, że to była koncepcja TS, którą ja podchwyciłem - stworzenie struktury organizacyjnej i finansowej pozwalającej na zbudowanie nowego stadionu narodowego w oparciu o TS" - mówił Szałamacha.

Opłacalne dla Totalizatora i państwa

Jarosław Urbaniak (PO) pytał Szałamachę, czy i dla kogo wideoloterie byłyby opłacalnym biznesem. Według materiałów CBA, które trafiły do komisji, na całym przedsięwzięciu najwięcej zarobić miała spółka GTech, która miała dostarczyć TS potrzebny do organizowania tej gry sprzęt. "Gdyby plan został wtedy zrealizowany, byłby opłacalny dla Skarbu Państwa, dla Totalizatora Sportowego. Nie mam co do tego wątpliwości" - oświadczył były wiceminister.

Pytany przez Franciszka Stefaniuka (PSL), czy wiedział, że Totalizator chce wydać 200 mln euro na zakup automatów do tej gry, powiedział, że nie wyklucza, że mógł podpisać zgodę na taką inwestycję.

Szałamacha zeznał, że nie znał szczegółów umowy GTech z TS. Dodał, że nigdy się nie spotkał z przedstawicielami tej firmy.

Były wiceminister powiedział, że przepisy zakładające, że w 2008 roku wideoloterie będą opodatkowane na poziomie 20 proc. (i poziom podatku będzie się stopniowo zwiększał, by osiągnąć w 2017 r. 30 proc.) znalazły się w projekcie ustawy hazardowej (przygotowywanej w 2006 r.) na wniosek Totalizatora.

Zaznaczył, że zarząd spółki wysyłał do Ministerstwa Finansów oficjalne pisma w tej sprawie. Pytany, czy wiedział, że prezes TS Jacek Kalida zlecił Grzegorzowi Majowi i kilku innym osobom napisanie tego projektu, powiedział, że nie przypomina sobie, żeby wówczas o tym wiedział. Dodał, że wiedział natomiast, iż Maj pracuje w Totalizatorze.

Maj, jako przedstawiciel Totalizatora, pracował też na przełomie 2006 i 2007 r. w zespole - powołanym przez ówczesną minister finansów Zytę Gilowska - który miał przygotować rządowy projekt nowelizacji ustawy hazardowej. W wyniku jego prac - jak zeznała przed komisją Gilowska - powstał projekt, który również przewidywał obniżenie opodatkowania wideoloterii, jednak kierownictwo resortu finansów nie zgodziło się na te zapisy.

Informacyjna Agencja Radiowa (IAR),PAP