W eksplozji gazu w amerykańskiej elektrowni mogło zginąć nawet 50 osób - twierdzą miejscowe służby ratownicze. Kilkadziesiąt osób zostało rannych.
Eksplozja była tak silna, że odczuwano ją nawet kilkadziesiąt kilometrów od elektrowni. Świadkowie zdarzenia myśleli, że doszło do trzęsienia ziemi. Okazało się, że w powietrze wyleciała 620 megawatowa elektrownia gazowa.
Na miejscu wybuchu co chwila pojawiają się nowe karetki pogotowia i helikoptery ratownicze. Ponad 100 ratowników przeczesuje teraz gruzy budynku. Ofiary tragedii są natychmiast przetransportowywane do najbliższego szpitala.
Ponad 100 osób mogło pracować w elektrowni, w momencie gdy doszło do eksplozji. Na razie nieznane są jednak szczegóły tragedii i lista poszkodowanych.
Do wybuchu doszło około 11 rano czasu miejscowego. Świadkowie twierdzą, że budynek elektrowni został częściowo zrównany z ziemią. Na miejscu widać potężne kłęby czarnego dymu unoszące się nad obiektem.
Posłuchaj korespondencji z USA:
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)