Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 22.01.2010

Matka zagłodziła na śmierć 8-letnie dziecko

Gdy matka go przyniosła do szpitala ważył tylko 8 kilogramów. Jego temperatura spadła do 30 stopni. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie.

W Bogatynii w Dolnosląskim zmarł z głodu 8-letni chłopiec.

Jak informuje Polskie Radio Wrocław gdy matka przyniosła go do szpitala ważył tylko 8 kilogramów. Jego temperatura ciała spadła do 30 stopni. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie.

Sąsiedzi w sprawie śmierci dziecka mówią niechętnie. Podobnie ordynator oddziału dziecięcego w Bogatyni, Magdalena Załucka-Seweryn. Kobieta podkreśla, że nawet lekarze byli w szoku, gdy zobaczyli wychudzonego do granic możliwości chłopca. Szpital powiadomił o śmierci 8-latka prokuraturę, choć sama ordynator nie jest pewna, czy można go było uratować:

Dziecko cierpiało na porażenie mózgowe. Mogło wyłącznie leżeć. Wyglądało jak ktoś bliski śmierci głodowej. To była po prostu skóra naciągnięta na kości.

Śledztwo prowadzi jeleniogórska prokuratura okręgowa. Prokurator Violetta Niziołek mówi, że jest w tej sprawie wiele niewiadomych. Z jednej strony chłopiec nie miał odleżyn, a był dzieckiem wyłącznie leżącym. To dowód na to, że był zadbany. Z drugiej matka przyniosła go na oddział szpitala dopiero, gdy był w krytycznym stanie. - Musimy wyjaśnić, czy mogła i powinna była to zrobić wcześniej – mówi prokurator.

Niedaleko od budynku, w którym żył chłopiec mieszka jego babcia. Odmawia jednak rozmowy na temat tragedii.

Bardziej rozmowny jest Edward Rak, kierownik ośrodka pomocy społecznej w Bogatyni. Przyznaje, że rodzina, w której doszło do tragedii była objęta pomocą społeczną. Pracownicy socjalni nigdy tam jednak niczego niepokojącego nie stwierdzili. Choć nie wszystko było w tej sprawie takie zwykłe, bo zdarzało się, że nie byli wpuszczani do środka.

Nawet gdy przywieźli węgiel, czy przyszli zrobić wywiad niezbędny do przyznania świadczeń.

Pracownicy socjalni zaglądali tam jednak. Szczególnie, gdy dzieci kobiety nagle przestały chodzić do szkoły czy przedszkola. Nigdy jednak nie zauważyli w tej rodzinie niczego, co by zapowiadało tragedię. Owszem w mieszkaniu bywało zimno, odcięty był prąd. Ale było tam czysto. Prokuratura musi więc wyjaśnić, nie tylko to, czy matka dziecka zrobiła wszystko, by choremu chłopcu uratować życie, ale też czy pracownicy pomocy społecznej i innych instytucji nie mieli możliwości odpowiednio wcześnej interwencji.

Znamienne jest, że sąd odebrał kobiecie prawo do opieki nad pozostałymi dziećmi, gdy doszło do tej tragedii.

Polskie Radio Wrocław