Logo Polskiego Radia
IAR
migrator migrator 22.04.2010

Zapis z czarnych skrzynek za dwa tygodnie w Polsce

Wstępna analiza zapisów z czarnych skrzynek Tu 154M, sporządzona w Rosji, może trafić do Polski za około dwa tygodnie – ocenia Prokurator Generalny Andrzej Seremet. Nie wiadomo, czy śledczy zdecydują się ujawnić treść zapisów. Płk Krzysztof Parulski mówił z kolei, że prokuratorzy rosyjscy badali, czy na pokładzie samolotu pozostały jakieś materiały wybuchowe. "Wstępnie wykluczono, by na pokładzie takich materiałów użyto" - przekazał.

Prokurator Generalny Andrzej Seremet i Naczelny Prokurator Wojskowy płk Krzysztof Parulski przekazali mediom informacje o aktualnym stanie śledztwa.

Zapis ze skrzynek będzie analizowany

Seremet podkreślił, że materiały z tzw. czarnych skrzynek samolotu gdy trafią do Polski "będą przekazane do stosownej analizy" fonoskopijnej i dopiero po tej analizie prokurator będzie mógł podjąć decyzję co do ujawnienia ich treści. "Mamy prawo sądzić, że wykonanie trzeciego wniosku strony polskiej do strony rosyjskiej o pomoc prawną - udostępnienia wstępnej analizy zapisu z rejestratorów lotu, ma szansę realizacji w perspektywie dwóch tygodni" - ocenił.

Nie wiadomo, czy śledczy zdecydują się ujawnić zapisy po analizie fonoskopijnej.

"Dopóki nie otrzymamy reszty dowodów, o które strona polska zwracała się do rosyjskiej, polscy prokuratorzy nie mogą podjąć decyzji o ujawnieniu ich treści" - oświadczył Prokurator Generalny.

Fantastyczne tezy nie będą gaszone

Przedstawiciele prokuratury byli pytani czy nie przyszedł moment, aby zacząć dementować najbardziej skrajne hipotezy, np. atak impulsem elektromagnetycznym, atak rakietowy, czy umieszczenie urządzenia blokującego stery. Prokurator generalny Andrzej Seremet odparł, że "niektóre tezy mają w sobie taki stopień fantastyki, że rozsądni ludzie dementują je sami". "Ale gdyby dementować tezy nakładające się z hipotezami śledczymi, oznaczałoby to ujawnianie, jakim materiałem dysponują służby śledcze, a to jest niewskazane" - zastrzegł zarazem

Rosjanie: nie ma śladów materiałow wybuchowych

Naczelny Prokurator Wojskowy płk Krzysztof Parulski powiedział, że w śledztwie sprawdzane są wszystkie racjonalne wątki, „każda sensowna wersja”. Powiedział, że śledczy rosyjscy szukali na pokładzie samolotu śladów środków wybuchowych i ich nie znaleźli - takie są wstępne ustalenia.

Synchronizacja zapisów

Płk Zbigniew Rzepa z NPW przekazał, że obecnie przeprowadzana jest synchronizacja nagranych rozmów pilotów z parametrami lotu. Rzepa uczestniczył w Moskwie w odsłuchiwaniu czarnych skrzynek z Tu-154.

Według prokuratora Rzepy taśmy z nagraniami z rejestratorów lotu zgrano w Moskwie do specjalnego komputera, który pozwalał odczytać odgłosy rozmów z parametrami lotu.

Prokurator poinformował, że rejestrator rozmów rejestruje ostatnie pół godziny lotu, a rejestrator parametrów - cały lot. "Spisano treść rozmów z rejestratora, do Moskwy sprowadzono jednego z pilotów 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który miał rozpoznać poszczególne głosy swych kolegów, członków załogi. Dopiero kiedy uda się zsynchronizować w czasie nagrane rozmowy z parametrami lotu, będzie można powiedzieć, że zakończono badanie rejestratorów lotu" - powiedział.

Dodał, że czarne skrzynki samolotu nie zostały uszkodzone. Jedna z nich miała lekko uszkodzoną osłonę, ale po dokładnych oględzinach okazało się, że we wnętrzu nie uległa uszkodzeniu.

Śledztwo polskie i rosyjskie

Prokurator Generalny przypomniał, że toczą się dwa odrębne postępowania, a prokuratura polska zgodnie z prawem międzynarodowym zwraca się o pomoc prawną do strony rosyjskiej. Dopiero kiedy dostanie materiały dowodowe, wtedy może podjąć konkretne działania. Objaśnił, że pomoc prawną, zwaną też rekwizycją, reguluje europejska konwencja o pomocy prawnej w sprawach karnych ze Strasburga z kwietnia 1959 roku (art. 4).

Podkreślił, że obie strony nie regulują postępowania w sposób dowolny, ale muszą stosować się do przepisów konwencji. Przypomniał ostatni wypadek samolotu z Białorusi na terenie Polski – tutaj, jak objaśniał, to strona białoruska musiała zwracać się o pomoc prawną do Polski.

„Gdyby się taki wypadek jak w Smoleńsku zdarzył w Polsce i zginęli, nie daj Boże, przywódcy innego kraju, rzecz wyglądałaby w ten sam sposób. (…) Nie ma innej możliwości, inaczej być nie mogło” – mówił Seremet.

Pistolety BOR

Szef NPW powiedział, że na miejscu katastrofy odnaleziono siedem pistoletów Glock należących do funkcjonariuszy BOR (wszystkie, które mieli). "Widziałem też porozrywane magazynki z amunicją, które były definitywnie uszkodzone, nie wykluczam takiej sytuacji, że część amunicji bezpowrotnie zginęła" - dodał. Nie wykluczył, że pod wpływem pożaru amunicja mogła eksplodować.

Rosyjscy prokuratorzy wykonali ekspertyzy balistyczne broni, by wykluczyć, że broń została użyta przed katastrofą. Ich wyniki zostaną dołączone do raportu komisji badającej przyczyny katastrofy.

Bliscy dostaną wgląd do akt

Bliscy ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu będą stroną postępowania i uzyskają prawo wglądu do jego akt - oświadczyli przedstawiciele prokuratury.

"Myślę, że jest to standardem - każda osoba, której dobro zostało naruszone, taki status ma, a kiedy taka osoba zmarła, to prawo uzyskują członkowie rodziny. To wynika wprost z Kodeksu postępowania karnego" - powiedział naczelny prokurator wojskowy płk Krzysztof Parulski.

Rzeczy osobiste przewożone do kraju

Płk Parulski poinformował, że w najbliższym czasie do kraju zostaną przewiezione rzeczy osobiste ofiar katastrofy pod Smoleńskiem. Około 1,5 tony przedmiotów jest obecnie segregowane, dokumentowane i czyszczone, tak, aby mogły zostać przekazane bliskim ofiar.

Do kraju przewieziono już kilka transportów rzeczy, ostatni powinien trafić do kraju z ostatnią grupą zidentyfikowanych ciał. Wśród nich będą znalezione we wraku kosztowności oraz dokumenty.

Krzysztof Parulski podkreślił, że zabezpieczanie rzeczy osobistych było bardzo trudne, ponieważ grunt, na który spadł samolot, jest bardzo grząski. Np. jeden z pistoletów, które zabezpieczono, odnaleziono kilkadziesiąt centymetrów pod powierzchnią ziemi.

Prokuratura wojskowa podkreśla, że porządkowanie wraku samolotu oraz rzeczy należących do pasażerów odbywało się w asyście przedstawiciela strony polskiej - oficera ABW lub przedstawiciela polskiej prokuratury.

Lotniska zapasowe, otwarte lotnisko w Smoleńsku

Płk Rzepa przyznał, że plan lotu wymieniał Witebsk i Mińsk jako "lotniska zapasowe", ale odmówił ujawnienia, gdzie zapadła decyzja Rosjan by nie zamykać lotniska w Smoleńsku. Parulski zdradził, że pogoda w Smoleńsku prognozowana przez stronę polską umożliwiała lądowanie tam, ale "warunki te zmieniały się w trakcie lotu". Ujawnił też, że we wniosku do Rosji o pomoc prawną, prokuratura prosi m.in. o informacje, jakich zmian dokonywano na lotnisku w Smoleńsku w celu przyjęcia delegacji z prezydentem oraz potem.

Film z odgłosami strzałów

Pytany o film z internetu zrobiony tuż po katastrofie, na którym miały się nagrać odgłosy przypominające strzały, Parulski odparł, że wyświetlano go w telewizji rosyjskiej bardzo często. "Myślę, że siłą rzeczy stał się przedmiotem wyjaśniania przez prokuraturę rosyjską" - dodał.

Włamania do mieszkań: "może ABW"

Odnosząc się do pogłosek o włamaniach do mieszkań ofiar katastrofy krótko po niej, Parulski powiedział, że "może być taka sytuacja, że ABW - chcąc szybko pozyskać materiał porównawczy DNA do badań w celu identyfikacji zwłok - wchodziła do mieszkań, które nie mogły być udostępniane". "Myślę, że ABW działała w granicach prawa" - dodał szef NPW.

ag/PAP, IAR