Logo Polskiego Radia
PAP
migrator migrator 15.05.2010

Kolejni zabici w Tajlandii. Wśród rannych Polak

Co najmniej trzy osoby zginęły rano w nowych starciach między antyrządowymi demonstrantami a tajlandzkim wojskiem w Bangkoku - podała agencja AFP.

Według świadka cytowanego przez agencję żołnierze otworzyli rano ogień do grupy ok. 20 demonstrantów, którzy zmierzali w ich kierunku. Inny ze świadków powiedział, że karetki pogotowia "boją się przyjeżdżać" w rejon walk.

Krwawy piątek

W piatek podczas gwałtownych starć tajlandzkiego wojska z antyrządowymi demonstrantami 16 osób zginęło, 141 zostało rannych. Wszyscy zabici to obywatele Tajlandii - podaje AFP. Liczba rannych o godz. 1. czasu polskiego wynosiła 141; wśród nich są Polak, Kanadyjczyk i Birmańczyk.

Jak powiedziała konsul Karolina Kowalczyk-Sabat, Polak jest lekko ranny, jego życiu nic nie zagraża.

Żołnierze użyli gazu łzawiącego, a następnie gumowych kul wobec osób demonstrujących na trasie prowadzącej do obozowiska uczestników protestu w centrum bankowo-handlowym Bangkoku. Przez kilka godzin demonstranci usiłowali nie dopuścić żołnierzy do tego okupowanego od pięciu tygodni głównego miejsca protestu.

Sekretarz Generalny ONZ wezwał strony konfliktu do rozwiązania go na drodze pokojowej i zaprzestania przemocy.

Postrzeleni zostali trzej dziennikarze; dwaj odnieśli niegroźne rany, trzeci - kanadyjski fotoreporter Nelson Rand pracujący dla angielskiej wersji francuskiego kanału France 24, jest ciężko ranny, ale stan jego jest stabilny.

Celem piątkowej operacji było "wywarcie presji na manifestantów, aby powrócili do negocjacji" z rządem - poinformował agencję AFP tajlandzki minister obrony generał Prawit Wongsuwon.

"Wojna domowa"


Liderzy demonstrantów oskarżyli premiera Abhisita Vejjajivę o zapoczątkowanie "wojny domowej" oraz zażądali wycofania wojsk z okupowanej przez nich dzielnicy handlowo-bankowej Bangkoku.

Były premier, Thaksin Shinawatra, obalony w 2006 roku, zaapelował do władz, aby wycofały wojsko i podjęły na nowo negocjacje z demonstrantami, zwanymi od koloru stroju "czerwonymi koszulami". "Uważam, że rozwiązanie polityczne wciąż jest możliwe; premier (Vejjajiva) może uniknąć większej liczby ofiar i ocalić nasz kraj" - napisał Thaksin w komunikacie, który przekazał jego doradca prawny w Bangkoku.

Demonstracje w tajlandzkiej stolicy zapoczątkowali przed dwoma miesiącami właśnie zwolennicy Thaksina, który w czasie swych rządów próbował wprowadzać pewne reformy na rzecz uboższych warstw ludności.

W sumie w starciach, do których doszło w ostatnich tygodniach, zginęło w Bangkoku ok. 30 osób, a ponad 900 zostało rannych.

ag, PAP