Logo Polskiego Radia
PAP
migrator migrator 12.03.2010

Kosek: nie prosiłem Chlebowskiego o blokowanie dopłat

Biznesmen Jan Kosek zeznał przed hazardową komisją śledczą, że nigdy nie prosił Zbigniewa Chlebowskiego, by ten blokował wprowadzenie do ustawy hazardowej zapisów wprowadzających dopłaty do gier. Stwierdził też, że córka Sobiesiaka niewiele mogłaby zrobić jako członek zarządu Totalizatora. Zapewniał, że nikt nie próbował skompromitować wiceministra finansów Jacka Kapicy, tylko rozmowy o nim były "emocjonalne".

Podkreślił, że nie prosił również Ryszarda Sobiesiaka, by ten wpłynął na polityka PO w sprawie blokowania dopłat.

Z materiałów CBA, które trafiły do komisji, wynika, że obaj biznesmeni podjęli zabiegi w celu zablokowania wejścia w życie przepisów dotyczących dopłat. W marcu 2009 r., gdy Sobiesiak w rozmowie z Koskiem mówi: "oni chcą dopłaty wprowadzić w kwietniu", Kosek odpowiada: "to trzeba blokować na wszystkie możliwe sposoby".

W czasie zeznań przed sejmowymi śledczymi Kosek wielokrotnie mówił, że nie prosił nigdy Chlebowskiego, by cokolwiek blokował. Jak tłumaczył, jego rozmowy z nim na ten temat wynikały z tego, że pisma, które wysyłał w tej sprawie do Ministerstwa Finansów, nie odnosiły żadnych skutków. Opowiadał, że zaczął się zastanawiać czy argumentacja, którą w nich zawarł, jest czytelna i m.in. o to pytał Chlebowskiego.

Przyznał, że pisma ws. dopłat wysyłał również do polityka PO, jako do szefa komisji finansów publicznych, bo wiedział, że prędzej czy później projekt ustawy o grach tam trafi. Mówił, że w podobnych przypadkach adresatów jego pism było zwykle 30-40.

Rozszyfrowywanie stenogramów

"Dostałeś to pismo, trafia ta argumentacja?" - przywoływał ogólny sens rozmów z Chlebowskim Kosek.

Biznesmen pytany o słowa Chlebowskiego, które padły w rozmowie z Sobiesiakiem: "blokuję tę sprawę dopłat od roku" odpowiedział, że według jego wiedzy polityka PO nikt nie prosił o blokowanie tej sprawy. "To zostało wyłapane ze stenogramów, natomiast nikt więcej nie potwierdził, że gdziekolwiek z tym blokowaniem do kogokolwiek chodził" - stwierdził Kosek.

Dociskany przez Bartosza Arłukowicza (Lewica) z czyjej inicjatywy Chlebowski blokował dopłaty powiedział, że na pewno nie z jego. Z inicjatywy Ryszarda Sobiesiaka? - dopytywał Arłukowicz. "Tego nie wiem, chyba nie" - odparł.

Biznesmen był pytany o rozmowę, w której padają słowa: "Mirek z Grześkiem za chwilę się spotkają i się dogadają". Na pytanie kto to jest Grzesiek tłumaczył, że nie jest żadną tajemnicą, że chodziło o Grzegorza Schetynę. Zaznaczył, że nie zna byłego wicepremiera, ani z nim nigdy nie rozmawiał. Nie wiedział, czy doszło do spotkania, o którym mowa w przywołanej rozmowie.

"Znam te fragmenty (stenogramów), więcej nic na ten temat nie wiem, nie wiem kogo miałem na myśli" - mówił pytany o kolejne fragmenty stenogramów z podsłuchów jego rozmów z Sobiesiakiem.

„Członek zarządu TS nie ma władzy”

Jan Kosek uważa, że nie należy przeceniać znaczenia próby wprowadzenia córki Ryszarda Sobiesiaka do Totalizatora Sportowego. Rynek można przejąć tylko w jeden sposób, przez przejęcie udziałów - ocenił w piątek biznesmen przed hazardową komisją śledczą.

Kosek mówił, że od czasu swojej choroby tylko raz spotkał się z Ryszardem Sobiesiakiem, pod koniec września ub.r. i był wtedy ze względu na chorobę w kiepskiej formie, więc także rozmowy telefoniczne były krótkie i urywane.

"Wiem, że pan Sobiesiak szukał pracy dla córki, bo nawet do mnie się w tej sprawie zwracał, czy w jednej z naszych spółek, w której ja uczestniczę, nie byłoby dla niej miejsca" - powiedział Kosek.

Jak wynika z materiałów CBA, gdy Kosek dowiedział się, że córka Sobiesiaka chce się starać o stanowisko w Totalizatorze Sportowym powiedział Sobiesiakowi: "pchaj to tak mocno, jak tylko da się". Były szef CBA Mariusz Kamiński ocenił przed komisją, że biznesmeni chcieli doprowadzić do nieformalnego podzielenia rynku hazardowego. Według Koska nie należy przeceniać wagi próby wprowadzenia córki Sobiesiaka do Totalizatora Sportowego.

"Rynek można przejąć tylko w jeden sposób, przez przejęcie udziałów, a nie poprzez wstawienie członka zarządu" - powiedział biznesmen.

W jego ocenie członek zarządu TS nie ma praktycznie żadnej władzy. Jak mówił, przypuszczał, że skoro córka Sobiesiaka wystartuje w konkursie o stanowisko w spółce Skarbu Państwa, to będzie badana i pojawią się informacje, że jej ojciec działał na rynku gier, a to będzie w jakiś sposób "ją dyskredytować".

Kosek mówił, że Sobiesiak powiedział mu o przyczynach wycofania kandydatury córki tylko tyle, że "były jakieś donosy. "Ja nie dociekałem jakie, kto, ani gdzie" - stwierdził.

Rozmowy o Kapicy „emocjonalne”

Nie było żadnych działań, które miałyby na celu skompromitowanie wiceministra finansów Jacka Kapicy - mówił Kosek. Jak tłumaczył, taki pomysł pojawił się w emocjonalnych, prywatnych rozmowach.

Dodał, że nie podejmowano takich działań także wobec ówczesnej wicedyrektor departamentu odpowiedzialnego za rynek gier Anny Cendrowskiej.

Z materiałów CBA, które trafiły do komisji wynika, że Kosek wraz z Ryszardem Sobiesiakiem chcieli usunięcia ze stanowiska Kapicy i uzgadniali, że przekażą swoim rozmówcom, że "s...syn bierze łapówy" i że "ch... nie chce dobrze dla Skarbu Państwa". W kolejnej rozmowie mówili: "Najlepiej będzie wyrzucić ministra i tę jego dyrektorkę".

Pytany przez Jarosława Urbaniaka (PO) o próby "znalezienia polityka z innej partii, który coś opowie o wiceministrze i dziennikarza, który to opisze", co doprowadziłaby do kompromitacji Kapicy, Kosek powiedział: "To jest wypowiedziane w jakichś emocjach. To rozmowa dwóch prywatnych ludzi". "Ani wcześniej, ani potem nikt żadnych działań w tym zakresie nie podejmował. Żadnych" - zapewnił.

Na sugestie, że w innej rozmowie pojawił się pomysł usunięcia z ministerstwa wicedyrektor departamentu odpowiedzialnego za rynek gier, Kosek powiedział: "Jeżeli się ocenia działania jakiegoś organu źle, no to się mówi, że najlepiej, żeby przyszedł ktoś, kto się lepiej na tym zna". "Nie. Nie podjęliśmy żadnych działań. To były tylko takie w prywatnych rozmowach gdybania o tym i tylko tyle" - zapewnił.

ag, PAP