Odnosząc się do niedzielnych głosowań w Donbasie, szef Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia apelował, by nie stosować niewłaściwych określeń, legitymizujących de facto okupację Donbasu. - To nie są wybory. Tzw. republiki to nie są w żadnym razie państwa - nie może być wyborów w strefie okupowanej przez Rosję i jej najemników – mówił dyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, Ernest Wyciszkiewicz.
Samozwańcze republiki, tzw. Doniecka Republika Ludowa i Ługańska Republika Ludowa w niedzielę przeprowadzały "wybory" szefów tych organizmów i ich ”parlamentów”.
- Wybory oznaczają kryteria, które znamy z OBWE – więc nie możemy tak nazywać głosowania w Donbasie. To rodzaj plebiscytu, którym miejscowi najemnicy będą próbowali legitymizować władzę – dodał Ernest Wyciszkiewicz.
Głosowanie, jak mówił, ma wymiar propagandowo-informacyjny, ma pokazywać, że jest tam rzekomo wola do jakiegoś działania politycznego.
Polska zdecydowanie potępia rzekome wybory w samozwańczych republikach donbaskich – oświadczył polski MSZ w komunikacie przesłanym PAP. Takie samo stanowisko zajmują państwa Unii Europejskiej i Stany Zjednoczone.
Jeśli chodzi o tzw. Doniecką Republike Ludową (DRL) zakładano, że się poza p.o. szefa samozwańczej republiki Denisem Puszylinem nikt inny nie liczy się w tym wydarzeniu. Tzw. wybory zarządzono po zamachu, w którym zginął były kierownik donbaskiej samozwańczej republiki, Ołeksandr Zacharczenko.
Reprezentant USA ds. Ukrainy Kurt Volker napisał na Twitterze, że tzw. republiki ludowe w Donbasie są wspierane przez rosyjską siłę militarną i zostały stworzone przez Rosję w celu administrowania ukraińskimi terytoriami, które Rosja kontroluje poprzez użycie siły.
Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl