Logo Polskiego Radia
PAP
migrator migrator 15.06.2010

"Wyborcy lewicy powinni poprzeć Komorowskiego"

Jeśli wyborcy lewicy chcą na serio wspomóc tych, którzy mogą zatrzymać recydywę IV RP, to powinni wesprzeć Bronisława Komorowskiego - powiedział premier Donald Tusk odnosząc się do poparcia kandydata PO przez Włodzimierza Cimoszewicza.
Donald TuskDonald Tuskfot.East News

Cimoszewicz zadeklarował we wtorek, że w najbliższą niedzielę - w wyborach prezydenckich - odda swój głos na Komorowskiego. Jak tłumaczył, zrobi tak m.in. dlatego, że marszałkowi Sejmu "nieobce są zasady i idee porozumienia, poszukiwania kompromisu".

"Ja bym nie patrzył na to jak na jakieś polityczne gry między partiami politycznymi. Włodzimierz Cimoszewicz od długiego czasu nie ukrywał dystansu do obecnego kierownictwa SLD" - powiedział premier na konferencji prasowej.

Tusk przyznał, że niektórzy tę decyzję byłego premiera będą interpretowali jako oddalenie się od lewicy. "Lider SLD na pewno nie odczuwa jakiejś radości, czy satysfakcji z tego tytułu" - zauważył szef rządu. Przypominał jednocześnie, że PO podjęła współpracę z Cimoszewiczem już jakiś czas temu, promując jego kandydaturę na sekretarza generalnego Rady Europy.

Tusk oświadczył, że rozumie Cimoszewicza, bo głos oddany na Komorowskiego jest takim "bardzo ważącym" głosem i czymś, co może przynieść konkretny efekt. Dodał, że głos na szefa SLD Grzegorza Napieralskiego jest raczej demonstracją swojej sympatii, ale nie "przyniesie tego efektu, o który wszystkim chodzi".

"Podobny nastrój był niecałe trzy lata temu przy wyborach parlamentarnych w 2007 r. Wydaje się, że dzisiaj jest tak samo. To znaczy, jeśli wyborcy lewicy chcą na serio wspomóc tych, którzy mogą na serio zatrzymać recydywę tego, co nazywa się umownie IV RP, to powinni wesprzeć Bronisława Komorowskiego" - powiedział szef rządu.

Jego zdaniem, podejmując taką decyzję w jakimś sensie wspierają też część swoich poglądów. "Dlatego rozumiem Włodzimierza Cimoszewicza, cieszę się z tego poparcia, chociaż wiem, że każdy kandydat musi wygrać na własny rachunek" - zastrzegł premier.

mch, PAP