Logo Polskiego Radia
PolskieRadio24.pl
Paweł Michalak 02.10.2019

"Czarna księga PiS" podyktowana czarną rozpaczą

Można by spodziewać się książki co najmniej trzystustronicowej, z głęboką czernią na lakierowanej okładce i krwistym wstępem Adama Michnika. Tymczasem to, co "Gazeta Wyborcza" nazwała "Czarną księgą PiS" to zaledwie marny dodatek na dwadzieścia stron drukowany na zwykłym gazetowym papierze. Zamiast czerni - szarość, zamiast panoramicznej wizji upadku państwa - przeterminowane oskarżenia.

Już cztery lata niezłomni dziennikarze "Gazety Wyborczej" walczą z reżimem PiS, tropią bezeceństwa i grzechy partii Jarosława Kaczyńskiego. W każdym numerze gazety, w każdym wpisie w mediach społecznościowych przekonywali swoich czytelników jak złe są czasy, jak upada "ten kraj" i wszelkie standardy demokracji. Po czterech latach pracy w pocie czoła żurnalistów powinna zebrać się z tego wszystkiego księga rozmiarami przypominająca "Dzieła Zebrane" Lenina a ciężarem gatunkowym połączone "Zbrodnię i karę" Dostojewskiego i "Makbeta" Szekspira. "Czarna księga" powinna przemówić do zbiorowej wyobraźni, przekonać nieprzekonanych, że w Polsce dzieje się tragicznie. Że z okien redakcji na Czerskiej widać więcej, widać nagą prawdę i brutalną rzeczywistość, której nie dostrzegają "potomkowie chłopów folwarcznych" omamieni przez 500+. "Czarna księga PiS" powinna oblać swoją najciemniejszą czernią wszystkie zakątki "tego kraju" przez niektórych z uporem nazywanego Najjaśniejszą Rzeczpospolitą. Zawierać setki bulwersujących faktów, dane liczbowe i wstrząsające prognozy.

1200_Schetyna_Budka_PAP.jpg
Opozycja, jeśli wygra, dopiero pokaże Polakom paragony

Już pierwszy rzut oka na ten cieniutki dodatek pozwala stwierdzić, że coś poszło nie tak. A jeśli spojrzymy do środka, to przekonamy się, że księgę podyktowała czarna rozpacz i bezsilność. Same odgrzewane kotlety, sprawy, które nie zdołały wzbudzić większych emocji kiedy pojawiały się w mediach po raz pierwszy. Nie udało się nawet zebrać w jednym miejscu wszystkich cytatów Krystyny Jandy, obu panów Stuhr’ów i prof. Leszka Balcerowicza, żeby tchnąć w publikację nieco ożywienia. Wszystko co jest w księdze, to już było i nie "zadziałało". W geście rozpaczy redakcja zdecydowała się powtarzać to samo do znudzenia, raz, po razie, może ktoś uwierzy, że jesteśmy w czarnej dziurze.

>>> [CZYTAJ TAKŻE] Sondaż: PiS największym gwarantem praworządności w Polsce. KO z mniejszym zaufaniem

Czarna rozpacz nie jest jednak dobrym doradcą. Do wyborców Zjednoczonej Prawicy "Czarna księga PiS" w ogóle nie dotrze, bo mają oni od dawna wyrobione zdanie na temat "bezstronności" i "niezależności" "Gazety Wyborczej". Straszenie "PiSancjum" nie zrobi na nikim wrażenia. A coraz szczuplejsze grono czytelników "GW", jeśli "Czarną księgę" w ogóle przeczyta, zrobi to w ramach "rytuału bezsilności", nie znajdując w niej niczego, czego już wcześniej (wiele razy) nie czytali.

pszoniak 1200 screen.jpg
Platforma i Przyjaciele

Nigdy w historii Polski media nie szukały tak bardzo "haków" na rządzących, nigdy nie były gotowe za drobną wpadkę żądać głowy ministra a nawet premiera. Nigdy tak bardzo nie próbowały oczernić i obrzydzić wybranej demokratycznie władzy współobywatelom. I nic. Nic przez cztery lata nie wynalazły naprawdę groźnego, patologicznego czy kosztującego skarb państwa ogromne straty.  I nic nie wskórały, by zmienić radykalnie nastroje społeczne, odwrócić poparcie dla prawicy na rzecz opozycji. I to nie dlatego, że PiS żadnych błędów nie popełnił, że nie podjęto ani jednej złej decyzji kadrowej, że nie było ani jednej złotówki z publicznych pieniędzy wydanej w sposób sporny. Po prostu na tle aferalnych osiągnięć poprzedników, na tle upadku zarządzania państwem, kłopoty PiS-u z taką satysfakcją nagłaśniane przez "Wyborczą" nie robią na nikim wrażenia. Zwłaszcza, że partia rządząca większość z nich stara się rozwiązać "od ręki" a bohaterów zamieszania odsuwać od stanowisk.

Źle, źle zawsze i wszędzie / Ta nić czarna się przędzie: / Ona za mną, przede mną i przy mnie /   tak pisał przed laty Cyprian Kamil Norwid. Dziś z tej "czarnej nici" grubo utkane są narracje z "Gazety Wyborczej", mające jednak o wiele mniej uroku niż poezja Norwida. I w przeciwieństwie do twórczości wieszcza przetrwają najdalej do jutra. A redakcja na Czerskiej przekona się po raz kolejny, że choć może wydać "Czarną księgę", to nie ma czarnoksięskich mocy, by przekonać większość Polaków, że PiS tak bardzo źle rządzi, że trzeba znów oddać władzę, tym którzy wcześniej już pokazali, że rządzić nie potrafią.

Miłosz Manasterski